Marek Domagalski: Ochrona granicy to nie kłębek drutu

Gdybyśmy mieli wcześniej przetestowaną ochronę granicy, może sięganie po stan wyjątkowy nie byłoby konieczne. Ale skoro już jest, nie zmarnujmy go.

Publikacja: 07.09.2021 02:00

Żołnierze podczas budowy ogrodzenia na granicy polsko-białoruskiej w okolicy wsi Nomiki

Żołnierze podczas budowy ogrodzenia na granicy polsko-białoruskiej w okolicy wsi Nomiki

Foto: Marcin Onufryjuk

Nie wiem, czy ogłoszenie stanu wyjątkowego było konieczne, gdyż mamy za mało informacji. Jest to jednak okazja do przejrzenia luk w ochronie granicy i szerzej państwa, a rozerwanie płotu granicznego jest tego widocznym przykładem.

Trzynaście osób na oczach całej Polski i niechętnych nam sąsiadów, nie mówiąc o imigrantach, rozerwało nowo powstałe ogrodzenie z drutu kolczastego postawione na granicy polsko-białoruskiej. Niemal instruując, jak można przełamać to zabezpieczenie.

Czytaj więcej

Co oznacza wprowadzenie stanu wyjątkowego

I jaki usłyszały one zarzut? Niszczenia mienia. A w mediach kluczową okazała się kwestia, co powtarzali także funkcjonariusze państwa, czy szkoda przekroczyła 500 zł (wedle organów ścigania przekroczyła 600 zł), dzięki czemu czyn ten może być zakwalifikowany już nie jako wykroczenie, ale przestępstwo zniszczenie mienia ruchomego. Artykuł 288 kodeksu karnego w wypadku mniejszej wagi przewiduje dla sprawcy karę grzywny, ograniczenia wolności albo więzienia maksymalnie do roku. Piszę o wypadku mniejszej wagi, bo nawet gdyby szkoda sięgała, powiedzmy, 1000 zł, z tej majątkowej perspektywy mieściłaby się w minimalnym zagrożeniu karą. Organy ścigania wskazują, że ów czyn można zakwalifikować jako chuligański, i próg zagrożenia byłby podniesiony, ale to nadal niewielka sankcja, bo instalacje graniczne traktuje się jak zniszczenie pospolitych rzeczy. Czy czyn można zresztą zakwalifikować jako chuligański? Wątpię. Można bowiem odnieść wrażenie, że osoby te kierowały się względami moralnymi: pomoc osobom w potrzebie, albo politycznymi.

W dyskusji nad owym czynem i jego prawną kwalifikacją uderza, że tę niszczoną instalację graniczną zamontowaną przez wojsko i Straż Graniczną traktuje się jak jakieś rupiecie, używane rowery czy opony w niezamkniętej piwnicy lub szopie. Skupiamy się na ich rynkowej wartości, a chodzi przecież – jeśli nie o ściśle militarną instalację – to jednak o służącą lepiej czy gorzej zabezpieczeniu granicy i bezpieczeństwu publicznemu.

Ilu obywateli zastanawia się teraz, czy państwo oraz prawo dostatecznie chronią nie tylko funkcjonariuszy oraz ich działania, ale też ich sprzęt i graniczne instalacje?

Nie wiem, czy ogłoszenie stanu wyjątkowego było konieczne, gdyż mamy za mało informacji. Jest to jednak okazja do przejrzenia luk w ochronie granicy i szerzej państwa, a rozerwanie płotu granicznego jest tego widocznym przykładem.

Trzynaście osób na oczach całej Polski i niechętnych nam sąsiadów, nie mówiąc o imigrantach, rozerwało nowo powstałe ogrodzenie z drutu kolczastego postawione na granicy polsko-białoruskiej. Niemal instruując, jak można przełamać to zabezpieczenie.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?