W czwartek rząd ma poinformować o utrzymaniu ograniczeń. Jest niemal pewne, że potrwają dłużej, niż zakładano, a katalog zostanie rozszerzony. Od początku tygodnia ministrowie mówią o tym w mediach, ale w trybie przypuszczającym. Wprowadza to niepotrzebne spekulacje, a uwięzieni w domach Polacy zaczynają się irytować.
Dla wielu osób jedną z ważniejszych kwestii jest to, czy będą mogli w Wielkanoc pójść do kościoła. Dziś limit wiernych, którzy mogą uczestniczyć w nabożeństwie, wynosi pięć osób. Od 12 kwietnia (Niedziela Zmartwychwstania) ma być to już osób 50. Tak stanowi obowiązujące dziś prawo.
Na jego irracjonalność – zwłaszcza że rząd mówił, że szczytu zachorowań spodziewa się właśnie w okolicach świąt – zwracaliśmy uwagę w internetowym wydaniu „Rz” już pod koniec marca. Apelowaliśmy o wydłużenie czasu obowiązywania tego ograniczenia. Tak się jednak nie stało. W kolejnym rozporządzeniu data 11 kwietnia jako graniczna dla limitu pięciu osób w kościołach jednak pozostała.
W rozmowie z Radiem Zet odniósł się do tego we wtorek prymas Polski. – Oczekuję, że w tym tygodniu na pewno pan minister powie, że przedłuży także ten czas restrykcji i taka sytuacja się nie wydarzy – mówił abp Wojciech Polak i dodał, że jego zdaniem pozwolenie na przebywanie 50 osób w świątyniach w obecnej sytuacji byłoby po prostu „nierozsądne”.