Tomasz Krzyżak: Złudne nadzieje

Rząd lubi być krytykowany. Zamiast powiedzieć, że limit wiernych w kościołach będzie obowiązywał do odwołania, robi uniki. Radykalni katolicy nie odpuszczą.

Publikacja: 08.04.2020 21:00

Tomasz Krzyżak: Złudne nadzieje

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

W czwartek rząd ma poinformować o utrzymaniu ograniczeń. Jest niemal pewne, że potrwają dłużej, niż zakładano, a katalog zostanie rozszerzony. Od początku tygodnia ministrowie mówią o tym w mediach, ale w trybie przypuszczającym. Wprowadza to niepotrzebne spekulacje, a uwięzieni w domach Polacy zaczynają się irytować.

Dla wielu osób jedną z ważniejszych kwestii jest to, czy będą mogli w Wielkanoc pójść do kościoła. Dziś limit wiernych, którzy mogą uczestniczyć w nabożeństwie, wynosi pięć osób. Od 12 kwietnia (Niedziela Zmartwychwstania) ma być to już osób 50. Tak stanowi obowiązujące dziś prawo.

Na jego irracjonalność – zwłaszcza że rząd mówił, że szczytu zachorowań spodziewa się właśnie w okolicach świąt – zwracaliśmy uwagę w internetowym wydaniu „Rz” już pod koniec marca. Apelowaliśmy o wydłużenie czasu obowiązywania tego ograniczenia. Tak się jednak nie stało. W kolejnym rozporządzeniu data 11 kwietnia jako graniczna dla limitu pięciu osób w kościołach jednak pozostała.

W rozmowie z Radiem Zet odniósł się do tego we wtorek prymas Polski. – Oczekuję, że w tym tygodniu na pewno pan minister powie, że przedłuży także ten czas restrykcji i taka sytuacja się nie wydarzy – mówił abp Wojciech Polak i dodał, że jego zdaniem pozwolenie na przebywanie 50 osób w świątyniach w obecnej sytuacji byłoby po prostu „nierozsądne”.

W środę minister Łukasz Szumowski mówił w Trójce, że ważne jest, aby ludzie podczas zbliżających się świąt pozostali w domach. Wskazał, że według danych resortu „uwolnienie” ludzi na święta oznaczałoby nawet o 50 proc. więcej zachorowań. Dodał, że z analiz wynika, że gdyby nie wprowadzone regulacje, w Polsce byłoby dziś nie ponad 4 tys., ale 16 tys. chorych.

Tymczasem część mediów od kilku dni bezrefleksyjnie podaje, że od 12 kwietnia łatwiej będzie pójść do kościoła. Dają jakąś nadzieję, o której można jedynie marzyć. Trudno odkryć, jakie intencje stoją za takim działaniem. Trudno zrozumieć, dlaczego rząd zwleka i tego nie ucina. Inna rzecz, że od początku powinien uczciwie powiedzieć, że ograniczenia obowiązują do odwołania, a w stosownym momencie je znieść. A tak wystawił się na niepotrzebną krytykę. Radykalni nie odpuszczą.

W czwartek rząd ma poinformować o utrzymaniu ograniczeń. Jest niemal pewne, że potrwają dłużej, niż zakładano, a katalog zostanie rozszerzony. Od początku tygodnia ministrowie mówią o tym w mediach, ale w trybie przypuszczającym. Wprowadza to niepotrzebne spekulacje, a uwięzieni w domach Polacy zaczynają się irytować.

Dla wielu osób jedną z ważniejszych kwestii jest to, czy będą mogli w Wielkanoc pójść do kościoła. Dziś limit wiernych, którzy mogą uczestniczyć w nabożeństwie, wynosi pięć osób. Od 12 kwietnia (Niedziela Zmartwychwstania) ma być to już osób 50. Tak stanowi obowiązujące dziś prawo.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki