Wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla Polskiego Radia (emitowany w niedzielę) był jedną z jego najlepszych rozmów w ostatnim czasie. Prezes słabo wypada w odpowiedziach na pytania zbyt narzucających mu się dziennikarzy. Tymczasem Małgorzata Raczyńska zmusiła go do ujawnienia, co myśli na różne tematy.
Kaczyński nie wypadł jednak dobrze. Pokazał się jako osoba, która nie bardzo rozumie rzeczywistość. Pytany, dlaczego ludzie młodzi nie głosowali na Dudę, uznał, że nie mają doświadczenia życiowego i dają się zwieść manipulacji mediów, które są przeciwne PiS.
Tu jednak dwie poważne rafy. Otóż dziś PiS ma znacznie więcej życzliwych sobie mediów (Kaczyński z rozbrajającą szczerością użył słowa „nasze media") niż w 2015 r. Młodzi Polacy opowiedzieli się wtedy zdecydowanie za Dudą, a dziś przegrał on z Rafałem Trzaskowskim 35 do 65 proc.
Z tym związany jest kolejny problem. Kaczyński, mówiąc, gdzie PiS jest niszczony w mediach, wymienia telewizję, prasę i dodaje: „Internet też jest antyrządowy". Sęk w tym, że większość młodych ludzi nie ogląda telewizji, nie czyta prasy, wiedzę o świecie czerpie z mediów społecznościowych. Jeśli można dostrzec w nich sympatię czy antypatię do kogokolwiek, jest ona raczej wynikiem panujących w społeczeństwie nastrojów, a nie spiskiem mediów. Mówiąc to, prezes PiS dowodzi, że nie rozumie współczesnego świata i posługuje się archaicznymi kategoriami.
Kaczyński powiedział też, że jeśli chodzi o wolność mediów, to w Niemczech „nie ma nawet 20–30 procent tego, co jest Polsce". To znany refren o braku wolności słowa na Zachodzie. Pytany jednak o repolonizację mediów, prezes PiS za wzór stawia... właśnie rynek niemiecki i stwierdza, że tam zagraniczne koncerny mają bardzo pod górkę, inwestując w media. Czy zatem powinniśmy brać przykład z Niemiec, czy wręcz przeciwnie?