Paweł Kowal: Viktor Orbán buduje ośrodek, który popiera rewizjonizm Władimira Putina

Partie Putinternu znów zyskują wiatr w żagle, a wiatru dostarczają im wybory we Francji i słabość prezydenta Joe Bidena. Ta wojna naprawdę toczy się nie tylko wzdłuż tysiąckilometrowej linii frontu pomiędzy Rosją a Ukrainą.

Publikacja: 03.07.2024 04:30

Viktor Orbán

Viktor Orbán

Foto: AFP

Putintern to układanka partii proputinowskich na Zachodzie. Kremlowscy koalicjanci kombinują tak: to, czego nie są w stanie osiągnąć na polu walki, można uzyskać poprzez wpływanie na zachodnie elity i społeczeństwa. Trzeba tylko w każdym państwie Zachodu mieć „swoich” polityków. Dla Putina ten polityczny, a w istocie także ideologiczny front walki znaczy nie mniej niż wojsko na froncie pod Charkowem. W końcu taniej czasem zagrać politycznie w Paryżu czy Rzymie, niż płacić kolejne rachunki za amunicję. Tym bardziej że ekonomiści nie pozostawiają złudzeń, że gospodarka wojenna Rosji nie jest nastawiona na więcej niż dwa–trzy lata wytrzymałości.

Czytaj więcej

Paweł Kowal: Charków to zwrotny moment wojny. Zwycięstwo Rosjan byłoby hańbą dla Zachodu

Francja Macrona jest jednym z głównych państw osi antyputinowskiej UE i NATO

Komintern powstał w Moskwie z inicjatywy Lenina, w 1919 roku. Kominform powstał w 1947 roku w Szklarskiej Porębie na rozkaz Stalina. Zawsze chodziło o to samo – komuniści z Moskwy chcieli mieć na Zachodzie posłuszne partie, które grają na zasadach demokratycznych w swoich państwach. Moskwa była gotowa je sponsorować – tak jak teraz Putin udzielał pożyczek francuskiemu Frontowi Narodowemu. Partie kominternowskie miały mówić o pokoju, czyli w podtekście oskarżać swoje demokratyczne rządy o to, że to one dążą do wojny, a wybielać politykę Moskwy. Przynajmniej mieli osłabiać krytykę i izolację sowieckich dyplomatów. Komuniści liczyli na to, że ich małe komunistyczne partie będą z pozycji opozycji albo mniejszych partnerów do rządzenia zmieniać politykę rządów w poszczególnych państwach NATO. Czasami powiązane z Kremlem partie komunistyczne miały jednak oszałamiające sukcesy – jak w latach 70. XX Włoska Partia Komunistyczna. W 1976 roku dostała aż 34,4 proc. i była blisko zwycięstwa. To właśnie we Włoszech i Francji w czasie zimnej wojny wieloletnia polityka wspierania swoich partii na Zachodzie o mało co przyniosła Breżniewowi władzę we Włoszech – w jednym z głównych państw NATO i EWG.

Czytaj więcej

Los Ukrainy w rękach Niemiec. Olaf Scholz może być kluczowym sojusznikiem, jeśli wróci Donald Trump

Francja w NATO i UE jest głównym państwem osi antyputinowskiej

Dzisiaj Zachód jest bliski podobnego scenariusza. Francja Macrona jest jednym z głównych państw Unii, NATO i jedną z osi koalicji antyputinowskiej. Skala zmian w podejściu dzisiejszej Francji do rosyjskiej agresji jest w ciągu ostatnich dwóch lat gigantyczna. Trwa inwazja Rosji na Ukrainę. Prezydent Macron proponuje wysłanie misji wojskowych do Ukrainy. W tych warunkach rząd tego państwa może znaleźć się w rękach polityków, których partia całkiem niedawno korzystała z rosyjskich pożyczek. Istota polityki Putina polega na rewizjonizmie. On chce zmiany granic siłą, a niektórzy jego sojusznicy w Europie są gotowi na kompromis: pokój za zmiany granic. Są tacy, co wręcz liczą na przełamanie powojennego tabu w sprawie granic w Europie i jakiś ruch w interesie. Właśnie Victor Orbán rozpoczął budowanie ośrodka politycznego, który toleruje, a nawet popiera rewizjonizm Putina. Nową sieć cichych przyjaciół Putina mają tworzyć właśnie Viktor Orbán i jego partia Fidesz, były premier Czech Andrej Babiš i jego partia ANO oraz Austriacka Partia Wolności o korzeniach faszystowskich.

Czasy się zmieniły, ale metoda ta sama. Dwa tygodnie temu Ukraina uzyskała na dyplomatycznych frontach wojny obronnej przeciw Rosji sporo sukcesów: była takim konferencja o odbudowie Ukrainy, która obyła się w Berlinie, obchody rocznicy lądowania aliantów w Normandii oraz spotkanie G7 i konferencja pokojowa w Szwajcarii. Wszędzie osobiście uczestniczył Zełenski, a czerwiec zamknął się rozpoczęciem negocjacji akcesyjnych Ukrainy z UE. Było widać mobilizację Zachodu. Ostatnie dni odwróciły trend – partie Putinternu znów zyskują wiatr w żagle, a wiatru dostarczają im wybory we Francji i słabość prezydenta Joe Bidena. Ta wojna naprawdę toczy się nie tylko wzdłuż tysiąckilometrowej linii frontu pomiędzy Rosją a Ukrainą – jej polem jest też dyplomatycznych salon i miejsca wielkich międzynarodowych konferencji, a przede wszystkim kampanie wyborcze tego roku: francuska i amerykańska.

Putintern to układanka partii proputinowskich na Zachodzie. Kremlowscy koalicjanci kombinują tak: to, czego nie są w stanie osiągnąć na polu walki, można uzyskać poprzez wpływanie na zachodnie elity i społeczeństwa. Trzeba tylko w każdym państwie Zachodu mieć „swoich” polityków. Dla Putina ten polityczny, a w istocie także ideologiczny front walki znaczy nie mniej niż wojsko na froncie pod Charkowem. W końcu taniej czasem zagrać politycznie w Paryżu czy Rzymie, niż płacić kolejne rachunki za amunicję. Tym bardziej że ekonomiści nie pozostawiają złudzeń, że gospodarka wojenna Rosji nie jest nastawiona na więcej niż dwa–trzy lata wytrzymałości.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki