Takiego wyniku, jak Gitanas Nausėda w ostatnią niedzielę, jeszcze nikt w drugiej turze wyborów prezydenckich na Litwie nie osiągnął – trzy czwarte głosów.
Przed pierwszą turą premier Šimonytė sugerowała, że ma on skłonności do zachowywania się jak król, co znacznie wykracza poza prezydenckie kompetencje. A są one – w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa – i tak większe niż prawie wszystkich prezydentów w Unii Europejskiej (uczestniczy w szczytach Unii i NATO). Teraz Nausėda będzie miał zapewne jeszcze większą chęć do kształtowania polityki wewnętrznej.
Sprzyja mu kalendarz wyborczy – głosowanie do Sejmu odbędzie się w październiku. A wynik premier Šimonytė w niedzielnych wyborach prezydenckich – ledwie jedna czwarta głosów – nie wróży dobrze koalicji partii konserwatywnej Związek Ojczyzny, do której należy szefowa rządu, i dwóch mniejszych ugrupowań liberalnych. Konserwatyści, jak właściwie wszyscy, wiedzieli, że Šimonytė przegra z Nausėdą, ale się nie spodziewali, że aż tak bardzo.
Kto popiera prezydenta Litwy Gitanasa Nausėdę
Gitanas Nausėda nie ma swojej i nie należy do żadnej partii. W drugiej turze wyborów wystąpił więc przede wszystkim jako głowa różnorodnego obozu przeciwników konserwatystów, których można też nazwać antylandbergisistami. Vytautas Landsbergis był założycielem i wieloletnim przywódcą Związku Ojczyzny, teraz na czele partii stoi jego wnuk Gabrielius, szef litewskiej dyplomacji.