Na pewno nie liberałem. Gdy startował po raz pierwszy w 2019 roku, w społeczeństwie, w mediach, wśród politologów był postrzegany jako przedstawiciel prawicy. Po pięciu latach częściowo zbliżył się do poglądów socjaldemokratycznych. Ale otwarcie sprzeciwia się konwencji stambulskiej, jest przeciw związkom partnerskim, w sprawach rodziny zdecydowanie nie jest liberalny. Natomiast wspiera Ukrainę i wie, jak to jest ważne.
Rząd miał w planach przyjęcie ustawy o związkach partnerskich osób tej samej płci. Przez ponad trzy lata nie udało się tego przeprowadzić. Litwini są konserwatywni?
Niektóre partie, które mają w programie związki partnerskie, nie głosują zgodnie z programem. A to, że partia konserwatywna tego w programie nie ma, to rozumiemy.
Partia konserwatywna Związek Ojczyzny to główna siła rządu.
Lider partii Gabrielius Landsbergis i premier Ingrida Šimonytė wspierają związki. Ale mają posłów, którzy głosują przeciw, program ich do niczego nie zobowiązuje. Niestety, nawet w drugiej współrządzącej partii liberalnej nie wszyscy głosują za. Połowa socjaldemokratów, którzy też mają to w programie, jest przeciw ustawie.
Dlaczego?
To jest bardzo dziwne. Niektórzy mówią, że obawiają się swoich wyborców. Ale wyborca, czytając program, chyba liczy na to, że będzie on realizowany. Jestem pewna, że to tylko kwestia czasu, kiedy Litwa i inne kraje, jak Polska, uświadomi sobie, że nie ma innego wyboru, jak przyjąć ustawę o partnerstwie. Może u nas uda się to jeszcze za tej kadencji. Czekamy na ostatnie czytanie, w pierwszym i drugim brakowało nam kilku głosów, potrzeba 71.
Ustawa o mniejszościach narodowych i o związkach partnerskich pod koniec kadencji, wszystko na ostatnią chwilę?
Cała kadencja jest dynamiczna. Jestem pewna, że wszyscy, dziesięciu z dziesięciu posłów Partii Wolności, zagłosują za obiema ustawami. Za inne partie nie mogę gwarantować. I to jest przykre, przecież chodzi o prawa człowieka.
Gdyby pani partii i pani nie powiodło się w jesiennych wyborach do Sejmu, to porzuci pani politykę? Trafiła pani do niej chyba przez przypadek.
Na razie skupiam się na tym, co jest do zrobienia przez kilka miesięcy przed wyborami. Oprócz wspomnianych już ustaw, także zmiana kodeksu karnego. Bardzo ważne jest wsparcie dla Ukrainy i trwająca już trzeci rok walka o utworzenie specjalnego trybunału odpowiedzialności za agresję Rosji. Rozmawiałam o tym w poniedziałek w Warszawie z ministrem Adamem Bodnarem.
A co mogę robić później? Są różne scenariusze. Wcześniej jako prawniczka prowadziłam wiele spraw sądowych dotyczących praw człowieka, mowy nienawiści, dyskryminacji, pisowni nazwisk.
Po stu podobnych sprawach doszłam do wniosku, że wystarczy jedna ustawa, by tyle osób nie musiało chodzić do sądu, tracić pieniędzy i czasu. I chodziłam do wszystkich partii, pytając, czy możecie po prostu przyjąć ustawę, przecież to ważne. Zgodził się ze mną porozmawiać jeden lider, ówczesny szef Partii Wolności i mer Wilna Remigijus Šimašius. Powiedział, że jak chcę zmian, to muszę iść do polityki. I poszłam.