Marzec 2022 roku, Joe Biden jest gościem Rady Europejskiej w Brukseli. Dyskusja za zamkniętymi drzwiami, 27 przywódców słucha człowieka, który uważany jest za wielkiego sojusznika Europy. Biden mówi do Europejczyków, że muszą wykonać swoją pracę, w szczególności jeśli chodzi o wspólną europejską obronę. Bo on musi się zająć naprawianiem amerykańskiej demokracji – to jego pierwszy priorytet. Drugi to zmierzenie się z rosnącą asertywnością Chin, co oznacza konieczność inwestycji w gospodarkę. Ale jest i trzeci priorytet. – Przywódcy zaczęli się uśmiechać, spodziewając się w tym miejscu czegoś o Europie. A Biden zawiesił głos, bo wie, jak zrobić wrażenie – opowiada nam nieoficjalnie naoczny świadek tego spotkania. – Ameryka Łacińska – mówi wreszcie. I wymienia problemy: przemoc, narkotyki, imigranci. Na twarzach wszystkich wielkie rozczarowanie.
I jeszcze jedno wspomnienie. Rok 2020, szaleje pandemia Covid-19, a USA blokują eksport komponentów do szczepionek, nawet tych, których nie potrzebują. To przecież też okres prezydentury uwielbianego przez Unię Bidena. – De facto powiedzieli Europejczykom: możecie umrzeć. To jaką możemy mieć pewność, że utrzymają dostawy broni dla Ukrainy w przyszłości? – mówi mi ważny zachodni dyplomata.
Przyspieszenie debaty
Skoro tak zachowuje się Biden, demokratyczny polityk starszego pokolenia, dla którego euroatlantycki sojusz zawsze był podstawą polityki zagranicznej, to co będzie, gdy odejdzie z urzędu? Najpilniejsza groźba, z którą trzeba się zmierzyć, to możliwy powrót Donalda Trumpa. Już raz, będąc prezydentem, groził wycofaniem się USA z projektu zapewnienia bezpieczeństwa w Europie. W kontekście wojny w Ukrainie powrót Trumpa oznacza egzystencjalne zagrożenie dla UE. Ale jest i dłuższa perspektywa: zmienia się mapa globalnych zagrożeń i walki o dominację, a w USA nadchodzą pokolenia polityków, dla których Europa nie ma jakiegoś wyjątkowego znaczenia ponad to wynikające z aktualnych interesów Stanów Zjednoczonych.
Czytaj więcej
Joe Biden apeluje do Kongresu, aby zatwierdził porozumienie dotyczące zaostrzenia przepisów na południowej granicy i pomocy dla Ukrainy. Miliarder podburza przeciw ustawie.
Te dwa fakty – nazwijmy je w uproszczeniu Trump i Ukraina, czyli zmiana myślenia w USA i powrót wojny na europejski kontynent – przyspieszają debatę o europejskiej obronie. Jeszcze w marcu 2022 roku, po agresji Rosji, Niemcy chcieli przekazać Ukrainie hełmy, trzymając się swojej pokojowej doktryny niezaangażowania. Dziś są liderem europejskiej pomocy wojskowej i wysyłają Ukraińcom systemy rakietowe Patriot i czołgi Leopard, wozy bojowe Marder i działa przeciwlotnicze Gepard, żeby wymienić tylko kilka przykładów. A kanclerz Olaf Scholz pogania innych maruderów i żąda europejskiej dyskusji o obowiązkowych celach pomocy dla Ukrainy. Bo dla wszystkich staje się jasne, że jej wsparcie wojskowe jest inwestycją w bezpieczeństwo UE.