Marek Migalski: Atrakcyjny jak Donald Tusk

Szef PO Donald Tusk znalazł sposób na wyborców Kaczyńskiego.

Publikacja: 12.07.2023 03:00

Lider Platformy przestał mówić do polityków PiS, ale zwraca się do jego elektoratu. I zyskuje

Lider Platformy przestał mówić do polityków PiS, ale zwraca się do jego elektoratu. I zyskuje

Foto: Marcin Rutkiewicz/REPORTER

Jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, wśród liderów opozycji największe szanse na pozyskanie rozczarowanych wyborców PiS ma Donald Tusk. Z dwóch co najmniej powodów – realizowania świadomej strategii przyciągnięcia do siebie zwolenników władzy oraz swej siły.

Zacznijmy jednak od oczywistego stwierdzenia – to prawda, że przewodniczący PO ma jeden z największych elektoratów negatywnych. Wywodzi się on przede wszystkim spośród tych wyborców, którzy na co dzień popierają Zjednoczoną Prawicę – to jasne. Jest też obiektem szczególnie zajadłych ataków rządowych i prorządowych mediów – to także oczywiste. Mimo to właśnie on może odciągnąć od PiS najwięcej wyborców (choć „najwięcej” nie oznacza „dużo”).

Czytaj więcej

Marek Migalski: Odbiorcy propagandy PiS żyją w bunkrach informacyjnych

Donald Tusk wyciąga dłoń do zwolenników PiS

Po pierwsze, może się tak stać ze względu na to, że co najmniej od marszu 4 czerwca Tusk prowadzi świadomą politykę zyskiwania sympatii części zwolenników władzy. W czasie prawie każdego wiecu i w wielu materiałach publikowanych w mediach społecznościowych zwraca się do nich bezpośrednio. To rzadkość wśród liderów opozycji, którzy najczęściej mówią do polityków PiS, ale nie do jego wyborców.

Co ważniejsze, szef KO przedstawia ich jako ofiary polityki obecnej władzy, jako tych, którzy zostali poszkodowani przez nią, a przede wszystkim oszukani. To najlepszy sposób na przekonanie ich do siebie, a przynajmniej na zniechęcenie do PiS. Ta strategia pozwala im na zachowanie twarzy, na honorowe wyjście z sytuacji potrzeby zmiany swego poparcia. Tusk wykorzystuje tu mechanizm znany jako dysonans poznawczy, po raz pierwszy opisany i zbadany przez Leona Festingera, a polskiemu odbiorcy przedstawiony przez Elliota Aronsona. Polega on na psychologicznym dyskomforcie przyznania się do błędu. Ludzie potrafią go redukować na różne sposoby, czasami zupełnie pozbawione logiki i sensu, ale pozwalające im dobrze myśleć o sobie. Najczęściej prowadzi to do trwania w błędzie, dyskredytowaniu źródeł, które podważają dotychczasowe poglądy, a nawet utwardzaniu się w fałszywym oglądzie rzeczywistości.

Część zwolenników prezesa PiS trwała przy nim, bo – przy zauważalnych wadach – cechował się sprawczością

Tusk postanowił wyciągnąć do zwolenników PiS dłoń z przesłaniem: to nie wy jesteście źli, głosując na PiS, to PiS jest złe, oszukując was przez wiele lat. Lepszej metody uwolnienia ich od dysonansu poznawczego nie można było zaproponować.

Moc uwodzenia potencjalnych zwycięzców

Drugi powód, dla którego szef PO może okazać się najskuteczniejszym opozycyjnym magnesem na zniechęcony elektorat ZP, to siła Tuska. Siła mierzona słupkami poparcia dla jego partii oraz możliwością pokonania ugrupowania Kaczyńskiego. Wielokrotnie pisałem o ewolucyjnych i psychologicznych powodach, dla których ludzie lubią przyłączać się przed wyborami do potencjalnych zwycięzców, a po wyborach do realnego zwycięzcy. Siła ma magiczną moc w uwodzeniu wyborców i daje dodatkowe punkty w wyścigu o władzę.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Utrzymać się przy władzy

Część zwolenników Kaczyńskiego trwała przy nim, bowiem – przy zauważalnych przez nich wadach – cechował się on sprawczością i mocą. Jeśli w przededniu wyborów dostrzegą podobną – a może nawet większą – siłę w kimś z opozycji, to właśnie w jego dłonie złożą swój polityczny los i powierzą swój głos. Jedynym graczem po antypisowskiej stronie, który dziś – ale też za kilka miesięcy – ma i mieć będzie owo wrażenie siły, jest właśnie Tusk. I tylko Tusk. Dlatego to on, a nie inni liderzy, którzy przewodzą partiom o bardziej być może zbliżonych do PiS programach, może być dla tej części zwolenników ZP najbardziej atrakcyjny.

Ledwie kilka procent

Wszystkie powyższe rozważania nie dotyczą bardzo dużych grup. Bo to wciąż prawda, że siedzimy w informacyjnych bunkrach i przepływy między obozem władzy a opozycji są o wiele mniejsze niż w ramach układu PiS–Konfederacja oraz anty-PiS. Mowa zatem o zaledwie kilku procentach wyborców PiS, którzy albo wybiorą absencję, albo – co sugerowałem w tym artykule – zagłosują na opozycję. Dla tej małej – ale możliwe, że istotnej z punktu widzenia ewentualnej alternacji władzy – grupy to właśnie szef PO może okazać się najbardziej atrakcyjny.

Jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, wśród liderów opozycji największe szanse na pozyskanie rozczarowanych wyborców PiS ma Donald Tusk. Z dwóch co najmniej powodów – realizowania świadomej strategii przyciągnięcia do siebie zwolenników władzy oraz swej siły.

Zacznijmy jednak od oczywistego stwierdzenia – to prawda, że przewodniczący PO ma jeden z największych elektoratów negatywnych. Wywodzi się on przede wszystkim spośród tych wyborców, którzy na co dzień popierają Zjednoczoną Prawicę – to jasne. Jest też obiektem szczególnie zajadłych ataków rządowych i prorządowych mediów – to także oczywiste. Mimo to właśnie on może odciągnąć od PiS najwięcej wyborców (choć „najwięcej” nie oznacza „dużo”).

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Marek Kozubal: Powódź to jednak nie jest wojna
Publicystyka
Kazimierz Wóycicki: Pisowskie zwyczaje nowej ministry kultury przy zwalnianiu Roberta Kostry z MHP
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Dlaczego Izrael nie powinien atakować Hezbollahu wybuchającymi pagerami
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Atak pagerami na Hezbollah. Jak premier Izraela pomaga Trumpowi
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Obustronne rozczarowanie Polaków i Ukraińców