Roch Zygmunt: Pocztówka z pustyni bezideowości

Liberalna demokracja przepadnie w aliansie z Grzegorzem Braunem.

Publikacja: 12.07.2023 03:00

Roch Zygmunt

Roch Zygmunt

Foto: Materiały Prasowe

Przeglądając media tradycyjne i społecznościowe widzimy, że większość sporów, które tak zajadle i bezkompromisowo toczymy, nie ma sensu, a kwestie, które jawią się jako istotne, giną w potoku bezużytecznej paplaniny. Banały. Ostatnio miały miejsce dwa wydarzenia, które dobitnie ukazały, że – parafrazując słynny cytat z Joanny Szczepkowskiej – w 2023 roku skończyły się w Polsce idee.

W weekendowej „Gazecie Wyborczej” Adam Michnik udzielił Dominice Wielowieyskiej wywiadu, w którym rozgrzeszył Romana Giertycha – najprawdopodobniej kandydata opozycji do Senatu – z dawnych przewin, gdy mecenas powoływał do życia Młodzież Wszechpolską, był ministrem edukacji w rządzie PiS czy agitował przeciwko wejściu Polski do UE. Redaktor naczelny „Wyborczej” dostrzega czarne plamy na życiorysie Giertycha, lecz stwierdza, że „przez ostatnie lata Giertych zasłużył na pewne kwantum zaufania. Może nie stuprocentowe, ale jednak”. I że „tacy ludzie jak on są potrzebni opozycji”.

Czytaj więcej

Leszek Miller popiera start Romana Giertycha do Senatu. „Uznał swoje błędy”

Łatwość, z jaką przedstawiciel – niegdyś – laickiej lewicy przechodzi do porządku nad tym, że obóz, z którym się identyfikuje, planuje wystawić w wyborach reaktywatora nacjonalistycznej organizacji, bije po oczach nawet niewprawnego obserwatora polityki. Szczególnie w kontekście tego, co Adam Michnik w przeszłości na temat nacjonalizmu pisał. Ale jest coś, co dziwi jeszcze bardziej. Otóż pies z kulawą nogą – a co dopiero szef opiniotwórczego dziennika – poważnie nie pochylił się nad bieżącą aktywnością pana mecenasa w internecie, gdzie ten toczy zaciekłe boje z krytykującymi go dziennikarzami czy szerzy osobliwe teorie na temat działań partii rządzącej. Czy rzeczywiście to jest standard, który ma cechować ugrupowanie chcące jawić się jako lepsze od partii Jarosława Kaczyńskiego?

Drugim symptomem śmierci idei jest twitterowy wpis prof. Wojciecha Sadurskiego. „Ponieważ to będą wybory o wszystko, wszystkie środki (poza bezprawnymi) są uzasadnione. Użyć kartę imigrancką, by pokazać hipokryzję PiS? Jasne. Rozdawnictwo w odpowiedzi na ich kiełbasę? Anytime. Koalicja z Konfederacją? Zatkać nos – i trudno. To nie czas na pięknoduchowstwo” – napisał. Panie profesorze – wypadałoby zapytać – to cóż zostanie panu ze sporu z Jarosławem Kaczyńskim, jeśli w imię tej walki zaprzeda pan wszystko, w co do tej pory wierzył, z krytyką populizmu na czele? Co uchowa się z pochwały liberalnej demokracji, jeśli jej zwolennicy mieliby wejść w alians z Grzegorzem Braunem?

Czytaj więcej

Artur Dziambor: Bosak stał się przypadkowym bohaterem

Obie wypowiedzi są znakiem czasów. Kiedyś polityka wydawała się grą, w której o coś chodzi. O interesy przedsiębiorców albo pracowników. O państwowe lub prywatne usługi publiczne. O wysokie bądź niskie podatki. Słowem – o idee, w które autorzy partyjnych broszur wierzyli. Teraz polityka stała się autoparodią. Każdy może przyjąć dowolne poglądy za swoje, jeśli tylko z odpowiedniej liczby szczegółowo przeprowadzanych badań wyjdzie, że tak należy. Albo gdy podpowiada to niechęć czy szczera nienawiść do konkurenta. Żadna idea w tej grze nie przetrwa.

Autor jest tegorocznym absolwentem I LO w Grudziądzu i początkującym dziennikarzem

Przeglądając media tradycyjne i społecznościowe widzimy, że większość sporów, które tak zajadle i bezkompromisowo toczymy, nie ma sensu, a kwestie, które jawią się jako istotne, giną w potoku bezużytecznej paplaniny. Banały. Ostatnio miały miejsce dwa wydarzenia, które dobitnie ukazały, że – parafrazując słynny cytat z Joanny Szczepkowskiej – w 2023 roku skończyły się w Polsce idee.

W weekendowej „Gazecie Wyborczej” Adam Michnik udzielił Dominice Wielowieyskiej wywiadu, w którym rozgrzeszył Romana Giertycha – najprawdopodobniej kandydata opozycji do Senatu – z dawnych przewin, gdy mecenas powoływał do życia Młodzież Wszechpolską, był ministrem edukacji w rządzie PiS czy agitował przeciwko wejściu Polski do UE. Redaktor naczelny „Wyborczej” dostrzega czarne plamy na życiorysie Giertycha, lecz stwierdza, że „przez ostatnie lata Giertych zasłużył na pewne kwantum zaufania. Może nie stuprocentowe, ale jednak”. I że „tacy ludzie jak on są potrzebni opozycji”.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki