Jan Maciejewski: Nigdy więcej „Nigdy więcej”

Tak jak nazwisko Szymona Marciniaka kojarzy się nie tylko ze świetnym sędziowaniem, ale stało się również synonimem sformułowania „równy gość”, tak też Stowarzyszenie „Nigdy więcej” pracuje na to, by kojarzyć się wyłącznie z klasowym skarżypytą. A przede wszystkim – na trwałe skompromitować ideę walki z boiskowym rasizmem.

Publikacja: 02.06.2023 13:31

Dariusz Szpakowski, sędzia piłkarski Szymon Marciniak i były piłkarz reprezentacji Polski Sebastian

Dariusz Szpakowski, sędzia piłkarski Szymon Marciniak i były piłkarz reprezentacji Polski Sebastian Mila

Foto: PAP/Albert Zawada

Po ogłoszeniu nominacji dla Szymona Marciniak na sędziego głównego finału Ligi Mistrzów Leszek Milewski z portalu goal.pl napisał, że polskiemu arbitrowi do posędziowania została już tylko rozprawa w „Znachorze”. Marciniak po prostu przeszedł tę grę. Jest nie tylko najlepszym obecnie sędzią na świecie, ale i jednym z najwybitniejszych w historii. Bo tylko czterech arbitrów poza nim poprowadziło zarówno finał mistrzostw świata jak i Champions League. Nie wiem, czy którykolwiek z nich zgarnął „wielkiego szlema” w jednym roku. A Marciniakowi się to udało; tak przynajmniej mogło się wydawać jeszcze kilkadziesiąt godzin temu.

Na jego drodze do Stambułu, gdzie odbędzie się 10 czerwca mecz między Manchesterem City a Interem Mediolan, stanęło bowiem Stowarzyszenie „Nigdy Więcej”. Zajmuje się ono, jak samo o sobie pisze: „przeciwdziałaniem rasizmowi, neofaszyzmowi, ksenofobii i dyskryminacji”. W ramach swoich „obowiązków statutowych” poczuła się ta organizacja zobowiązana do skierowania donosu na Marciniaka do władz UEFA. Czy polski sędzia obraził na tle rasistowskim jakiegoś czarnoskórego piłkarza? Czy do symulującego faul zawodnika krzyknął „wstawaj ped…”? Czy może w młodości dał się uwiecznić na fotografii podczas zamawiania pięciu piw? Otóż nie, ale zrobił on zdaniem „Nigdy więcej” coś równie niedopuszczalnego. Ośmielił się wystąpić na konferencji biznesowej organizowanej przez Sławomira Mentzena.

Czytaj więcej

Szymon Marciniak będzie sędzią finału Ligi Mistrzów

Powiedzmy sobie szczerze, prędzej za promocję zachowań rasistowskich, neofaszystowskich i ksenofobicznych można by uznać fakt, że Marciniak jest – podobnie jak członkowie pewnych prawicowych subkultur – łysy. UEFA jednak podeszła do sprawy bardzo poważnie, domagając się od Marciniaka „pilnych wyjaśnień”. Należało się tego zresztą spodziewać; walka z rasizmem jest bowiem ulubionym (jeśli nie jedynym) polem, na którym europejska federacja uprawia tzw. virtue signalling (sygnalizowanie cnoty). Być może jesteśmy – zdają się mówić niemal wprost działacze UEFA – skorumpowaną i zdegenerowaną do cna organizacją, ale za to rasizm będziemy wypalać gorącym żelazem. Albo przynajmniej nalepkami na koszulkach. Bo kiedy już na europejskich boiskach dochodzi do faktycznych przejawów ksenofobii – której ofiarą padł ostatnio choćby piłkarz Realu Madryt Vinícius Júnior – działacze UEFA nie są tak skorzy do „natychmiastowych i twardych reakcji”. Im mniejsza realna cnota, tym bardziej hałaśliwe stają się próby jej sygnalizowania. Europejscy działacze mają więc tu swoją partię do rozegrania.

Tak jak na boisku – ukarani zostać powinni nie tylko ci, którzy łamią te reguły, ale również symulanci. Taki też los powinien spotkać symulantów z „Nigdy więcej”

Podobnie jak stowarzyszenie „Nigdy Więcej”, które raz na jakiś czas próbuje rozpaczliwie przekonać świat, że jest mu do czegokolwiek potrzebne. A to wpiszą Monikę Jaruzelską do swej „Brunatnej księgi” za przeprowadzenie wywiadu z Grzegorzem Braunem, a to z kolei nabrużdżą w karierze najlepszego polskiego arbitra. Nie o realną walkę z prawdziwymi przejawami uprzedzeń na tle rasowym tu chodzi, tylko o zwykłą atencję. I nic nie udowadnia tego lepiej, niż właśnie donos na Marciniaka. Bo czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach mógłby podejrzewać, że sędzia, którego głównym zadaniem na boisku jest traktowanie wszystkich po równo, zdobycie zaufania i szacunku wśród zawodników (z których ogromna część jest czarnoskóra) i któremu udaje się to osiągnąć lepiej niż komukolwiek innemu na świecie, może być kryptorasistą? I dowiódł tego uczestnicząc w konferencji biznesowej zorganizowanej przez lidera prawicowej partii? Jest to tak wielopiętrowe kuriozum, że aż trudno uwierzyć, iż ktokolwiek potraktował te zarzuty poważnie. Zarówno jednak UEFA, jak i stowarzyszenie atencjuszy antyfaszystów mają tu swoje do ugrania. Kosztem Bogu ducha winnego Marciniaka.

Czytaj więcej

Kamil Kołsut: Hipokryzja UEFA, ale Szymon Marciniak tej etykietki łatwo nie odklei

Trudno oprzeć się boiskowej metaforze. Życie publiczne to też w końcu gra, w której istnieją zasady, jakich nie wolno łamać (np. te zakazujące kogokolwiek dyskryminować ze względu na kolor skóry czy poglądy). Ale tak jak na boisku – ukarani zostać powinni nie tylko ci, którzy łamią te reguły, ale również symulanci. Nurkowie, „padoliniarze” tarzający się przez pół boiska i wyjący z bólu mimo tego, że nie zostali nawet muśnięci przez przeciwnika. Boiskowych brutali zwykło się bać, tymi drugimi – oszustami – raczej się pogardza. Taki też los powinien spotkać symulantów z „Nigdy więcej”. Oblewających się łzami i zwijających w polu karnym po kontakcie z rasizmem i ksenofobią Marciniaka. Faulu, którego nie było. A że to już kolejne takie ich zachowanie, powinno się wyrzucić „Nigdy więcej” z boiska.

Taki też, swoją drogą, będzie mimowolny skutek całej „afery”. Bo tak jak nazwisko Szymona Marciniaka kojarzy się nie tylko ze świetnym sędziowaniem ale stało się również synonimem sformułowania „równy gość”, tak też „Nigdy więcej” pracuje na to, by kojarzyć się wyłącznie z klasowym skarżypytą. A przede wszystkim – na trwałe skompromitować ideę walki z rasizmem i ksenofobią.

Po ogłoszeniu nominacji dla Szymona Marciniak na sędziego głównego finału Ligi Mistrzów Leszek Milewski z portalu goal.pl napisał, że polskiemu arbitrowi do posędziowania została już tylko rozprawa w „Znachorze”. Marciniak po prostu przeszedł tę grę. Jest nie tylko najlepszym obecnie sędzią na świecie, ale i jednym z najwybitniejszych w historii. Bo tylko czterech arbitrów poza nim poprowadziło zarówno finał mistrzostw świata jak i Champions League. Nie wiem, czy którykolwiek z nich zgarnął „wielkiego szlema” w jednym roku. A Marciniakowi się to udało; tak przynajmniej mogło się wydawać jeszcze kilkadziesiąt godzin temu.

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki