Wiceszef Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk w wywiadzie dla „Plusa Minusa” opowiedział nam bajkę. Piękną historię o Polsce rozwijającej się praktycznie bez bezrobocia, rosnących płacach i odważnej polityce społecznej rządu. Pominął w tej opowieści m.in. szalejącą drożyznę czy inflację najwyższą od dziesięciu lat. Nie zauważył, że aktualna polityka społeczna wcale nie jest odważna, lecz bierna. To de facto polityka socjalna, ograniczająca się przede wszystkim do dystrybucji pieniędzy.
Kto zechce wrócić do izolowanego kraju
Chcąc zapewne zachęcić Polaków do powrotu z zagranicy, Marczuk użył argumentu, że „to jest inny kraj niż ten, z którego wyjeżdżali". Tym samym może tylko utrudnić ich powrót, budując przekonanie, że nie warto wracać do Polski, w której ogranicza się prawa i wolności, kraju praktycznie wyizolowanego nie tylko w Unii Europejskiej, ale też – jak pokazały wydarzenia ostatnich tygodni – na świecie. Nie wróżę zatem sukcesu w sprowadzaniu emigrantów z powrotem do ojczyzny.
Cieszy natomiast stosunkowo nowe spojrzenie na kwestię imigracji, bo faktycznie napływ ludzi, szczególnie z Ukrainy, może mieć wpływ na naszą demografię w przyszłości. Śmiem jednak wątpić w efekty także tego wzmożenia – Strategia Demograficzna 2040, którą niedawno opublikował rząd, prawie w ogóle pomija te kwestie.
Ostatnim razem śmiało o imigracji w kontekście wyzwań demograficznych mówił minister Paweł Chorąży (w latach 2015–2018 podsekretarz stanu w resortach rozwoju oraz inwestycji i rozwoju – red.). Jaki był jego późniejszy los w rządzie, doskonale pamiętamy. I nie jest to optymistyczny prognostyk.
Jak to było z urlopem ojcowskim
Tylko całościowe spojrzenie na politykę prorodzinną będzie służyło budowaniu solidnej strategii demograficznej. I nie można przy tym zakłamywać rzeczywistości. Bo przecież nie jest tak, że kiedyś żłobki nie powstawały, bo „pozostawały w gestii gmin". Kiedy Platforma Obywatelska i PSL zaczęły rządzić, to żłobki w dalszym ciągu należały do gmin, a jednak zaczęły powstawać nowe.