Zadziwiający obrót sprawy milionera Leszka Czarneckiego, któremu prokuratura chce postawić zarzuty w aferze GetBacku. Rozpoznający ją sędzia w czerwcu odmówił aresztowania biznesmena, tyle że na jego postanowieniu brak podpisu. Przeoczenie, roztargnienie czy może czyjeś intencjonalne działanie – pozostaje zagadką. Sąd okręgowy tego nie dociekał – wadliwe postanowienie uchylił, a sprawę przekazał do ponownego rozpoznania w I instancji.
Zagadka braku podpisu sędziego
– Rażący błąd sądu rejonowego, który nie opatrzył postanowienia podpisem, oddala perspektywę rozstrzygnięcia wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania, które jest konieczne do ujęcia podejrzanego, ogłoszenia mu zarzutów i zakończenie śledztwa – mówi prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Czytaj więcej
Przez brak podpisu sędziego, decyzja odmawiająca aresztu dla biznesmena Leszka Czarneckiego jest nieważna. Sprawę ponownie musi zbadać sąd rejonowy, ale już w innym składzie.
– Sąd okręgowy poszedł drogą na skróty, nie podejmując w ogóle próby ustalenia, co się naprawdę wydarzyło, i dlaczego postanowienie nie ma podpisu sędziego. Wszystko trzeba będzie badać od nowa – komentuje mec. Jacek Dubois, jeden z pełnomocników biznesmena.
Prokuratura chce aresztowania milionera, by wystawić za nim międzynarodowy list gończy i ENA, bo tylko tak można go ściągnąć do kraju, by postawić zarzuty – m.in. oszustwa na szkodę 1140 klientów Idea Banku (na obligacjach GetBacku stracili 227 mln zł). Mieszkający za granicą biznesmen od dwóch lat zasłania się bowiem zwolnieniami lekarskimi i nie stawia na przesłuchania.