Kilka głośnych ostatnio ucieczek sprawców tragicznych wypadków drogowych przed polskim wymiarem sprawiedliwości przypomina inne niekończące się historie ekstradycji. Paweł Szopa, Łukasz Żak, Sebastian M. opuścili nasz kraj i z pomocą prawników opóźniają powrót do Polski, gdzie czekają na nich śledczy i sąd.
Tymczasem Henryk K., do 2020 r. szef wielkiej giełdowej firmy produkującej w Pszczynie m.in. kabanosy dla „Biedronki” i sponsor sportowych eventów – był poszukiwany listem gończym od marca 2020 r. Problem w tym, że w marcu 2020 r. list był wystawiony tylko na… Polskę, gdy sam prezes kilka miesięcy wcześniej (w październiku 2019 r.) przyznał w wywiadzie, że mieszka za granicą.
Czytaj więcej
Po rocznej batalii sąd ogłosił wreszcie upadłość Zakładów Mięsnych Henryk Kania. Majątek trafi do Cedrobu za 100 mln zł.
Co z ekstradycją króla wędlin z Argentyny?
I może ta umiarkowana skuteczność sprawiła, że sprawy mają się dziś tak, jak opisał to dziś Business Insider, czyli że prokuratura wciąż oczekuje na decyzję Sądu Najwyższego Argentyny w sprawie odwołania złożonego przez obrońcę Henryka K. od orzeczenia sądu argentyńskiego stwierdzającego prawną dopuszczalność wydania. Cytowana w artykule prokurator Anna Adamiak, rzecznik prokuratora generalnego, poinformowała, że nie zna terminu rozpoznania tego odwołania.
Co ciekawe, pojawiły się też wątpliwości, czy argentyńskie sądy uznały, że ekstradycja króla wędlin, podejrzewanego o rozkręcenie karuzeli VAT, jest w ogóle możliwa. Cytowany przez BI radca prawny Paweł Gołębiewski z kancelarii Kopeć & Zaborowski, jest zdania, że „można sądzić, że choć jedna decyzja w sprawie ekstradycji była pozytywna”. - Fakt, że sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, oznacza, że rozpatrywał ją wcześniej jakiś sąd, który uznał, że wydanie jest prawnie dopuszczalne — mówi radca prawny Business Insiderowi.