Oprócz ważnych zawiadomień o wykroczeniach na drogach w policyjnych skrzynkach pełno jest korespondencji od pieniaczy. Przez to policjanci mają sporo niepotrzebnej pracy. Muszą sprawdzić każde zgłoszenie, a to zabiera czas.
Donoszą, bo tym żyją
Spraw w sądach może być jeszcze więcej. Wszystko z powodu doniesień na kierowców od innych uczestników ruchu drogowego. Specjalne linki na stronach internetowych w tym celu utworzono we wszystkich komendach wojewódzkich policji. Nagrania najczęściej dotyczą łamania przepisów drogowych i agresywnych zachowań wobec innych uczestników ruchu. – Nie straszymy kierowców – zapewnia Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. Ale zapewnia, że skrzynki działają. Jednak z czasem do skrzynek trafia coraz więcej filmów i zdjęć autorstwa pieniaczy.
Czytaj też: Agresywni kierowcy trafią na badania psychologiczne
Na warszawską skrzynkę trafiło kilkadziesiąt zdjęć kierowców, którzy skręcając w prawo (wszyscy w tym samym miejscu) i ustępując miejsca pieszym na pasach najechali na nie przodem samochodu. Chodzi o kilkanaście cm. Każde zgłoszenie trzeba jednak sprawdzić, bo autor zdjęć codziennie dopytywał na komendzie o losy swego doniesienia. Zapowiadał też skargę, jeśli sytuacja nie zostanie wyjaśniona. Nie zniechęcało go nawet to, że w przypadku każdego wykroczenia musiał przyjść na komendę i złożyć zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia. Z drugiej jednak strony, w tej samej sprawie, policjant musiał dotrzeć do kierowcy, spotkać się z nim, wypytać o szczegóły, a na koniec upomnieć. Tylko wtedy można sprawę zamknąć. Ile czasu to zajmuje?
– Wszystko zależy, czy właściciel auta jest tym kierowcą, którego szukamy. Jeśli nie, wszystko trwa dłużej – tłumaczą policjanci.