Premier wystraszył się danych o pijanych kierowcach? Populizm w przepisach karnych

„Dramatyczny wzrost” liczby pijanych kierowców, którym Donald Tusk tłumaczył zaniechanie prac nad zmianą przepisów o przepadku pojazdu, to efekt większej liczby kontroli, a nie skali zjawiska.

Aktualizacja: 07.08.2024 07:35 Publikacja: 07.08.2024 04:30

Premier wystraszył się danych o pijanych kierowcach? Populizm w przepisach karnych

Foto: PAP/Paweł Supernak

Zdaniem licznych ekspertów uchwalone przez poprzednią władzę przepisy o obligatoryjnym przepadku pojazdu lub kwoty stanowiącej jego równowartość (za jazdę w stanie nietrzeźwości powyżej 1,5 promila) są niekonstytucyjne i stanowią klasyczny przykład populizmu penalnego. Choć kontrowersyjne regulacje powstały w resorcie Zbigniewa Ziobry, to ich kierunek wyznaczył ówczesny premier Mateusz Morawiecki kilka dni po tragicznym wypadku pod Stalową Wolą w lipcu 2021 r., zapowiadając zaostrzenie kar dla pijanych kierowców.

Po zmianie władzy był co prawda czas na poprawienie przepisów jeszcze przed ich wejściem w życie (co nastąpiło 14 marca br.), ale Ministerstwo Sprawiedliwości zareagowało zbyt późno.

Czytaj więcej

Przepadek auta za jazdę po alkoholu. Sąd Najwyższy ma nowy pomysł na konfiskatę

Przepadek samochodu pijanego kierowcy zostanie. Dane jako podkładka

Gdy MS przygotował wreszcie projekt nowelizacji, której głównym założeniem było odejście od obowiązkowej konfiskaty na rzecz fakultatywności stosowania tego środka, dokument został tuż przed zatwierdzeniem przez Radę Ministrów zablokowany przez premiera i odłożony na przyszłość.

— Minister spraw wewnętrznych i administracji poinformował mnie o dramatycznym wzroście zatrzymanych nietrzeźwych kierowców. Jest ich więcej, a nie mniej — tak 23 lipca Donald Tusk tłumaczył, dlaczego polecił zdjąć punkt dotyczący noweli z porządku obrad.

Przyznał, że nie jest przekonany do tego, by przepadek zależał od decyzji sądu.

— Ja na razie nie będę proponował żadnych zmian, które by dawały wrażenie, tym którzy robią te brzydkie rzeczy, że będzie lżej (…). Im twardziej tym lepiej — dodawał.

Poprosiliśmy MSWiA o przekazanie tych danych. Okazało się, że rzeczywiście w ciągu pierwszych 33 dni wakacji (do 23 lipca br.) funkcjonariusze ujawnili 10 099 pijanych kierowców, co stanowi wzrost o… 3,7 proc. w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku. Jednocześnie jednak w pierwszej połowie 2024 r. aż o 8,1 proc. zwiększyła się liczba przeprowadzonych badań na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Nie ma precyzyjnych danych, o ile więcej kontroli przeprowadzono tylko w czasie wakacji, jednak jeśli wzrost liczby przypadków jest mniejszy niż wzrost liczby kontroli, to skala zjawiska nie tylko nie rośnie, ale może wręcz maleć.

— Trudno wyciągać jednoznaczne wnioski na temat skali zjawiska, bo tzw. ciemna nieujawnionych przypadków jest zbyt duża. Jeśli jednak premier mówi, że liczba pijanych kierowców wzrosła, oznacza to tylko tyle, że straszak w postaci przepadku pojazdu jest nieskuteczny. A zatem tym bardziej nie widzę powodu, by upierać się przy pozostawieniu przepisów w obecnym kształcie — mówi prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego, autor komentarza do prawa o ruchu drogowym.

Mało tego, zdaniem autorów projektu likwidacja obowiązkowej „konfiskaty" pojazdu wcale nie musi koniecznie oznaczać złagodzenia kursu wobec pijanych kierowców.

— W moim odczuciu przepisy byłyby wręcz surowsze. Przepadek stałby się fakultatywny, ale za to powszechniejszy. Mógłby znaleźć zastosowanie wobec każdego sprawcy przestępstwa w postaci jazdy w stanie nietrzeźwości, a nie tylko do tych, którzy mają co najmniej 1,5 promila. A grono osób, które prowadzi, mając powyżej 0,5 promila, jest znacznie szersze niż tych, którzy mają powyżej 1,5 promila— mówił nam Arkadiusz Myrcha, wiceminister sprawiedliwości tuż przed posiedzeniem Rady Ministrów.

Wstrzymanie procesu legislacyjnego nowelizacji krytycznie ocenia prof. Andrzej Sakowicz z Uniwersytetu w Białymstoku.

— Zwiększenie liczby kontroli automatycznie będzie powodowało wzrost liczby ujawnionych przypadków jazdy w stanie nietrzeźwości. Nie oznacza to wzrostu skali zjawiska, tylko wzrostu jego wykrywalności, czyli zmniejszenie ciemnej liczby takich przypadków, które są, a które nie są ujawniane — tłumaczy.

Zdaniem eksperta mówienie, że nowelizacja zliberalizuje przepisy, jest nieporozumieniem, bo projekt rozszerza pola kryminalizacji poprzez możliwość stosowania przepadku pojazdu również na czyny popełnione w ruchu wodnym czy powietrznym, a także rozszerza możliwość zastosowania tego środka w stosunku do każdego pijanego kierowcy, a nie tylko tego, który miał 1,5 promila.

— Nowelizacja nie jest więc żadną liberalizacją a racjonalizacją przepisów, jeżeli mówimy o wprowadzeniu fakultatywności w orzekaniu przepadku pojazdu. Dzisiejsza obligatoryjność przepadku  jest oderwana od realnego zagrożenia jakie spowodował pijany kierowca. A czym innym z punktu widzenia zagrożenia dla innych uczestników ruchu jest jazda w stanie nietrzeźwości, nawet przy nie tak dużym stężeniu alkoholu o godz. 16 w środku miasta, a czym innym o w porze nocnej, np. o trzeciej w nocy na bocznej drodze. Projekt daje możliwość sądom na zastosowanie adekwatnego rozwiązania. Nieskierowanie go do Sejmu po pozorem rzekomo drastycznego wzrostu liczby pijanych kierowców jest niestety posunięciem czysto populistycznym  — dodaje prof. Sakowicz.

Czytaj więcej

Pijany kierowca straci auto. Gdy nie jest właścicielem, zapłaci nawet 100 tys. zł

Pijani kierowcy i przepadek samochodu: Premier wystraszył się danych? Niepopularna decyzja

Podobnie uważa prof. Stefański. Co więcej, pomimo zapowiedzi premiera o powrocie do tematu jesienią jego zdaniem tak się nie stanie.

— W podejściu do przepisów ruchu drogowego zawsze rządzi populizm. Tak było za czasów poprzedniej władzy, i tak było za pierwszych rządów Donalda Tuska. Nie mają znaczenia fakty, lecz obawa przed krytyką i przypisaniem łatki obrońców pijanych kierowców. Dlatego politycy podniosą rękę za każdym rozwiązaniem zwiększającym represje i będą się wystrzegać wszystkiego, co może być odebrane jako łagodzenie przepisów. Niezależnie od tego, czy w istocie tym złagodzeniem jest — dodaje prof. Stefański.

Także dla dr. Wojciecha Górowskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego motywy decyzji szefa rządu o zmianie terminu prac nad nowelizacją mają charakter stricte polityczny.

Inna sprawa, że jak zauważa, sama treść nowelizacji nie usuwa głównego problemu związanego z przepadkiem pojazdu – naruszenia zasady równości w aspekcie wymiaru kary.

— W prawie karnym represja, jaką państwo ma stosować wobec obywatela w związku z popełnieniem przestępstwa, musi być celowa, a więc doprowadzić do tego, że ktoś nie popełni go ponownie. Ponadto musi być proporcjonalna do wagi jego popełnienia — tłumaczy.

Tymczasem jego zdaniem regulacje o przepadku pojazdu za przestępstwo jazdy w stanie nietrzeźwości nie spełniają tych celów, bo różnicują odpowiedzialność karną obywatela w zależności od tego, jakim pojazdem się porusza.

— Projektowany brak obligatoryjności przepadku oceniam pozytywnie, natomiast wprowadzenie tej instytucji nie rozwiąże społecznego problemu, jakim jest jazda samochodami w stanie nietrzeźwości. Politycy uwielbiają być twardzi dla przestępców, ale samo zwiększenie represji nie będzie żadnym straszakiem. Ponadto dzisiaj można kupić samochód za małe pieniądze, wypożyczyć go czy wynająć — wylicza ekspert.

I przypomina, że od 2015 r. obowiązują przepisy, zgodnie z którymi każda osoba kierująca samochodem w stanie nietrzeźwości otrzymuje trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów i orzeka się wobec niej świadczenie pieniężne w wysokości co najmniej 5000 zł. Tamte zmiany, wprowadzone za czasów rządu Donalda Tuska, też były reakcją na drastyczny wypadek (w Kamieniu Pomorskim).

Opinia dla „rzeczpospolitej”
prof. Paweł Daniluk, Instytut Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk

Ze statystyk przedstawionych przez MSWiA zdaje się wynikać przede wszystkim prosta zależność, że im większa liczba kontroli, tym więcej ujawnionych nietrzeźwych kierowców. To zaś zwraca uwagę na problem tzw. ciemnej liczby przestępstw polegających na prowadzeniu pojazdu w stanie nietrzeźwości, a więc na to, że niemała liczba tego rodzaju przestępstw nie jest wykrywana przez organy ścigania. Intensyfikacja kontroli trzeźwości, zmniejszając tę ciemną liczbę, ujawnia jednocześnie większą liczbę nietrzeźwych kierowców. Można też zaryzykować tezę, że skoro w 2024 r. odnotowuje się większą liczbę nietrzeźwych kierowców niż poprzednio, to obowiązujący od 14 marca 2024 r. przepadek pojazdu mechanicznego lub jego równowartości nie stał się – jak naiwnie sądzili twórcy tego rozwiązania – czynnikiem radykalnie poprawiającym sytuację w tym zakresie. Podobnie, wstrzymywanie prac nad nowelizacją przepisów dotyczących przepadku pojazdu i utrzymywanie dotychczasowych rozwiązań nie przyniesie istotniejszych zmian w tym obszarze. Zresztą, jak powszechnie wiadomo, instrumenty prawa karnego samodzielnie w ograniczonym stopniu wpływają na problem prowadzenia pojazdów przez osoby nietrzeźwe i trzeba tu szukać rozwiązań systemowych.

Czytaj więcej

Konfiskata pojazdów - jest czy jej nie ma? Ministerstwo wyjaśnia

Zdaniem licznych ekspertów uchwalone przez poprzednią władzę przepisy o obligatoryjnym przepadku pojazdu lub kwoty stanowiącej jego równowartość (za jazdę w stanie nietrzeźwości powyżej 1,5 promila) są niekonstytucyjne i stanowią klasyczny przykład populizmu penalnego. Choć kontrowersyjne regulacje powstały w resorcie Zbigniewa Ziobry, to ich kierunek wyznaczył ówczesny premier Mateusz Morawiecki kilka dni po tragicznym wypadku pod Stalową Wolą w lipcu 2021 r., zapowiadając zaostrzenie kar dla pijanych kierowców.

Pozostało 95% artykułu
Podatki
Skarbówka zażądała 240 tys. zł podatku od odwołanej darowizny. Jest wyrok NSA
Prawo w Polsce
Jest apel do premiera Tuska o usunięcie "pomnika rządów populistycznej władzy"
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Rząd zmniejsza liczbę więźniów. Będzie 20 tys. wakatów w celach