Zarzuty, które usłyszał „Frog”, obejmowały też jazdę z prędkością dochodzącą do 240 km/h pod Kielcami w lutym 2014 r.
Dwa przepisy
W konsekwencji został oskarżony o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy. Przestępstwo to reguluje art. 174 k.k. Z tą normą wiąże się art. 173 k.k. dotyczący spowodowania katastrofy w komunikacji, który nie definiuje pojęcia katastrofy, ale wskazuje, że aby ona zaistniała, to musi zagrażać życiu lub zdrowiu wielu osób.
I właśnie kwestia określenia znamienia wielości osób zagrożonych była kluczową w sprawie „Froga”. Sąd I instancji skazał go na 2,5 roku więzienia za jazdę pod Kielcami, uznając, że doszło wtedy do przestępstwa sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy drogowej, ale uniewinnił go od tego samego zarzutu ws. rajdu po Warszawie.
Z kolei orzekający w drugiej instancji stołeczny sąd okręgowy nie uznał winy mężczyzny również w „wątku kieleckim”, przychylając się do poglądu, zgodnie z którym ocenie sądu powinny podlegać fragmentaryczne zachowania, a nie czyn związany z całą jazdą. W konsekwencji sąd odwoławczy oceniał tylko jednostkowe fragmenty rajdu pod Kielcami, uznając, że nie doszło do bezpośredniego zagrożenia katastrofą. Tego też dotyczyła kasacja prokuratury, która wskazała, że sąd brał pod uwagę jedynie krótkie, nawet kilkunastosekundowe części, a nie całość rajdu.
Nie można sumować
„Żeby doszło do katastrofy, musi dojść do jednoczesnego narażenia wielu osób. Sąd nie może sumować osób zagrożonych z całej trasy rajdu, którą przebył sprawca, ale powinien wykazać, że w danym miejscu i w danym czasie zostało równocześnie zagrożonych wiele osób. To zdarzenie ma przecież miejsce w jednym punkcie trasy, np. przejściu dla pieszych, a nie na odcinku kilku kilometrów” – uważa karnista z UJ dr. hab. Mikołaj Małecki, prekursor zastosowanej ws. „Froga” interpretacji.
Małecki zauważył też, że aby zaistniało przestępstwo, musi dojść do bezpośredniego zagrożenia katastrofą. Jak wyjaśnił, oznacza to, że sprawca musi stracić panowanie nad sytuacją, w tym wypadku samochodem.