Sąd Okręgowy w Krakowie uniewinnił kobietę, ale prokuratura apeluje, chcąc, by odpowiedziała za przestępstwo z art. 299 kodeksu karnego, za co grozi do ośmiu lat więzienia.
Kłopoty klientki zaczęły się, gdy kliknęła w SMS, rzekomo od dostawcy prądu, i dokonała płatności. Wtedy z jej konta zniknęło 1750 zł, ale za to – na należące do niej subkonto (założone dla niepełnoletniego dziecka) – przelano 7 tys. zł. Złożyła więc reklamację w banku, informując instytucję, że z jej konta zostały pobrane pieniądze, a na konto dziecka wpłynęły inne – niewiadomego pochodzenia. Opisała proceder, wyjaśniając, jak z jej konta zniknęły pieniądze, gdy kliknęła w link przesłany w fałszywym SMS-ie od elektrowni. Napisano w nim, że jeśli nie wpłaci dostawcy prądu kwoty 3,46 zł, usługi zostaną wyłączone. Dopłaciła więc 3,46 zł przez stronę do szybkich płatności (podała tam m.in. swój PESEL). Wtedy z konta zniknęła dużo większa suma.
Czytaj więcej
W ostatnim czasie wiele osób otrzymuje fałszywe SMS-y, których nadawcy podszywają się pod firmy energetyczne.
W odpowiedzi na pisemną reklamację bank nie odniósł się do kwestii pieniędzy, które wpłynęły na subkonto dziecka, a jedynie odpowiedział, że nie można zwrócić jej pobranych środków z jej konta.
– Do mojej klientki przyszedł SMS: „Zapłać lub odetniemy ci prąd”, szybko więc opłaciła niewielką kwotę. Dopiero wieczorem zorientowała się, że z konta pobrane zostało aż 1750 zł. A to był dopiero początek jej kłopotów – mówi Monika Brzozowska-Pasieka, obrończyni oskarżonej.