Co więcej, adiunkt ma wykonywać inne obowiązki pracownika naukowego i – jak w tej sprawie – jeśli każą mu napisać tekst po angielsku, nie może się zasłaniać ustawą o języku polskim czy konstytucją.
Długoletni adiunkt
Kwestia, którą zajął się Sąd Najwyższy, wynikła w sprawie z powództwa dr Adama R., adiunkta na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego zatrudnionego tam od 2004 r. na podstawie mianowania. Dopiero jednak w maju 2015 r. wystąpił on o rozpoczęcie przewodu habilitacyjnego, głównego obowiązku adiunkta, który powoduje uzyskanie stanowiska samodzielnego pracownika naukowego.
Czytaj także: Profesor bez habilitacji, ale z doświadczeniem
Tytułu tego jednak nie uzyskał. Nie spełnił bowiem wstępnego warunku, tj. nie wykonał na żądanie Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów referatu przedstawiającego jego dorobek w języku angielskim. W efekcie w maju 2017 r. uniwersytet rozwiązał z nim umowę na podstawie art. 125 ustawy o szkolnictwie wyższym. Według tego przepisu stosunek pracy z mianowanym nauczycielem akademickim może być rozwiązany również z innych ważnych przyczyn, po uzyskaniu opinii organu kolegialnego wskazanego w statucie uczelni.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że Adam R. jest tłumaczem prac filozoficzno-prawnych właśnie z języka angielskiego i żądanie to potraktował jak swego rodzaju szykanę (ponoć był w sporze z dziekanem wydziału). Powoływał się przy tym na konstytucję i ustawę o języku polskim. Tak czy inaczej nie uzyskał habilitacji w terminie (w jego wypadku 11 lat), ale pozwał uniwersytet, domagając się przywrócenia do pracy oraz odszkodowania.