Ogólnopolski protest kobiet, który w środę przez nieobecność w pracy chcą wyrazić swoje niezadowolenie wobec wyroku TK zmieniającego konsensus aborcyjny, to akcja na wzór protestu przeprowadzonego 45 lat temu w Islandii. 24 października 1975 r. 90 proc. islandzkich kobiet powstrzymało się wtedy od pracy i wykonywania obowiązków domowych powodując w ten sposób niemałe zamieszanie w gospodarce i zmiany w polityce państwa w następnych latach.
W Polsce pracownicy nie mają możliwości wchodzenia w spór z rządem i ogłaszania na tej podstawie strajku, kobietom zostaje więc wziąć wolne na środę w pracy, a jest na to kilka legalnych sposobów.
– Wbrew swojej nazwie, środowe wydarzenie nie jest strajkiem w rozumieniu przepisów prawa pracy, a zatem każda kobieta, która będzie chciała wziąć w nim jutro udział, będzie musiała pomyśleć o usprawiedliwieniu na jeden z możliwych sposobów. Po pierwsze, mogą zawnioskować o urlop na żądanie – radzi Agata Mierzwa, partner w kancelarii DZP. – Taki urlop nadal jest udzielany przez pracodawcę, stąd ważne, aby dochować wewnętrznych wymogów przy jego zgłaszaniu dotyczącego terminu i osoby do której należy zgłosić taki wniosek, te bowiem mogą się różnić w zależności od firmy, a ich niedochowanie może skutkować odmową uznania takiego urlopu przez pracodawcę. Składając wniosek o urlop na żądanie nie trzeba go natomiast w żaden sposób uzasadniać. Możliwości pracodawcy w zakresie odmowy jego udzielenia są bardzo ograniczone, np. jeśli nie zostaną dochowane wymogi w zakresie złożenia wniosku.
Jeśli w firmie brak dodatkowych wytycznych to zgodnie z ogólnymi regułami taki wniosek należy złożyć najpóźniej przed rozpoczęciem pracy w dniu w którym pracownica chce zrobić sobie wolne.
– Zgodnie z przepisami pracodawca może odmówić udzielenia urlopu na żądanie wyłącznie w uzasadnionych sytuacjach – dodaje Bartłomiej Jędrzejak adwokat z kancelarii Gujski Zdebiak. – Sama niechęć pracodawcy do protestu kobiet nie wystarczy. A może to zostać wręcz zostać potraktowane jako dyskryminacja.