"Rzeczpospolita": Mówi pan: koniec wojny polsko-polskiej, koniec wojny partii PiS i PO, ale w niedzielę mocno krytykował pan jedną i drugą.
Robert Biedroń: Bo jedna i druga zasługuje na krytykę, jedna i druga doprowadziła do tej wojny, którą jest od 13 lat wyniszczająca i tak bardzo podzieliła Polaków. Dziś trzeba zakreślić tę linię sporu. Albo chcemy kontynuować ten spór, albo chcemy go zakończyć i wypłynąć na błękitny ocean. Ja optuję za tym drugim rozwiązaniem. Zostawiamy z tyłu tę wojnę.
Ale nie jest tak, że wyborcy opozycji oczekują tego, by wygrać z PiS, a nie kończyć spór?
My wygramy z PiS i odrzucimy ten spór. Zrobimy jedno i drugie. Pogrzebiemy trupa, którym dziś jest PO-PiS. Najwyższy czas to zrobić. To PO-PiS doprowadził do tego wielkiego nieszczęścia, które jest teraz. Do tego, co widzimy w radiu, telewizji, w gazetach. Do tego nieszczęścia, którym jest sytuacja, w której mąż i żona chcą zasiąść wspólnie do kolacji i nie mogą tego zrobić. Bo jesteśmy tak podzieleni.
Ale czy zrównuje pan to, co robiły PO i PiS? To oznacza tzw. symetryzm.