Skoro to zarzuty, z których łatwo się wybronić, to
dlaczego pan się nie wybronił?
Nikt w ogóle nie przeprowadził ze mną żadnej rozmowy na ten temat.
Wiem, że nowy dyrektor dostanie pełnomocnika, który będzie się zajmował
rozliczeniami z Budimexem. Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Gdyby mnie ktoś zaproponował
takie rozwiązanie, też bym je z przyjemnością przyjął. W ogóle gdyby w
ministerstwie wcześniej pomyślano o tym, by tak duże inwestycje prowadzone były
przy wsparciu jakiejś wyspecjalizowanej jednostki, to myślę, że państwo bardziej
by skorzystało na gromadzonych w ten sposób doświadczeniach.
„Rzeczpospolita” dotarła do pism, które dwa tygodnie temu ministra
kultury Hanna Wróblewska rozesłała do różnych instytucji, prosząc o opinie w
sprawie pana ewentualnego zwolnienia. I tam wskazała wprost na niewłaściwy
nadzór nad inwestycją, co spowodowało spór prawny z wykonawcą, spółką Budimex,
która zgłasza wobec MHP wielomilionowe roszczenia.
Ale ten spór wynika przede wszystkim z opóźnień z winy
wykonawcy. Spornym tematem jest np. kwestia konstrukcji dachu – zabrała nam ona
prawie rok. Nie widzę tu mojej odpowiedzialności za to opóźnienie, ale nawet gdyby to było tak, że to ja jestem za to odpowiedzialny, uważam,
że tak sformułowany zarzut nigdy w życiu nie powinien pojawić się w tym piśmie.
Ministerstwo w ten sposób staje po stronie prywatnego inwestora przeciwko instytucji,
którą samo nadzoruje. Uważam, że to jakaś kompletna fuszerka.
Będzie pan się teraz bronił?
Odwołam się oczywiście do sądu pracy.
I będzie się pan starał o przywrócenie na stanowisko
dyrektora Muzeum?
Nie, raczej o odszkodowanie. Nie można prowadzić takiej
dużej inwestycji wbrew woli ministra – trzeba mieć pełne zaufanie. To jest zbyt
duży projekt, żeby robić go bez wsparcia. I z tego powodu odczuwam dziś też pewien
rodzaj ulgi, bo przez ostatnie miesiące brakowało mi poczucia takiego
bezpieczeństwa. A ono jest ważne na różnych poziomach. Jeśli dyrektor nie ma z
kim przegadać problemów, bo nagle nikt nie ma czasu na żadne rozmowy, to trudno
podejmować decyzje organizacyjne, personalne. Bo je trzeba wytłumaczyć, wyjaśnić,
trzeba mieć przekonanie, że potem te decyzje będą bronione. Dobra
komunikacja z ministerstwem po prostu jest niezbędna.
Prof. Paweł Machcewicz, kojarzony jednoznacznie z opcją
rządzącą, pisze w „Gazecie Wyborczej” wprost, że zwolnienie pana to błąd, który
tylko pogłębi polaryzację. Listy otwarte w pańskiej obronie podpisali ludzie z
rozmaitych środowisk: Tomasz Nałęcz, Kazimierz Wóycicki, Eugeniusz Smolar,
Andrzej Grajewski czy nawet prof. Joanna Choińska-Mika, czyli przewodnicząca
Rady MHP, ale już mianowana przez rząd Donalda Tuska. Jak pan to poparcie odbiera
i czy liczył pan na to, że ono pana uchroni?
Nie zamierzam się wypierać swoich związków ze środowiskami
konserwatywnymi, zwłaszcza w latach 80. i 90. Ale u mnie zawsze przeważała postawa
państwowa nad partyjną czy ideologiczną. Ta 18-letnia historia organizacji MHP bywała
czasami trudna, ale tworzyła też bardzo ciekawe okazje. Taką paradoksalną okazją
było to, że minister Bogdan Zdrojewski, a potem minister Małgorzata Omilanowska
mianowali rady muzeum, które oczywiście musiały budzić ich zaufanie, bo to zawsze
minister podejmuje ostateczne decyzje. I tak się złożyło, że w tych radach
mianowanych przez kolejnych dwoje ministrów związanych z Platformą Obywatelską
były takie wspaniałe i wybitne postacie jak Andrzej Friszke, Henryk
Samsonowicz, Paweł Śpiewak i wiele innych. I to mi stworzyło okazję do poznania tych ludzi, rozmowy, dialogu. Do zbudowania pewnego
porozumienia i zaufania. Nawet jeżeli się w wielu sprawach różniliśmy, to ta
droga była też pewnego rodzaju dojrzewaniem. Doskonale wiedziałem, że ja to
muzeum tworzę nie dla siebie, że muszę się liczyć ze zdaniem różnych środowisk.
I uważam, że udało mi się utrzymać ten duch publiczny, otwartości na dialog. Ludzie,
którzy przychodzą na nasze wystawy, nie uważają chyba, że uczestniczą w projektach
skierowanych tylko do tego czy innego wąskiego środowiska. Ale nie czuję się
jakimś cierpiętnikiem. Mam nadzieję, że w MHP przetrwa ten duch otwartości.