„Ihar Melnikau uważa się za historyka. Jednak jego »prace« zawsze były krytykowane przez prawdziwych naukowców. W swoich tak zwanych publikacjach otwarcie gloryfikował polskich panów, którzy przez lata gnębili naród białoruski, okazywał szczególną miłość bojówkarzom z Armii Krajowej” – relacjonuje trwający od kilku dni w Mińsku proces sądowy główna rządowa gazeta „SB Biełaruś Siegodnia” (wcześniej ukazywała się pod nazwą „Sowieckaja Biełaruś”). I przypomina swoim czytelnikom, że „książeczki” sądzonego historyka pod koniec sierpnia trafiły na listę „materiałów ekstremistycznych”. A to oznacza, że za ich posiadanie również można trafić za kraty.
– Białoruś zmierza ku totalitaryzmowi. Każdy punkt widzenia, który różni się od oficjalnego punktu widzenia, jest już de facto przestępstwem – komentuje dla „Rzeczpospolitej” Aleksander Klaskouski, czołowy białoruski politolog.
Tłumaczył Białorusinom, że II wojna zaczęła się we wrześniu 1939 roku
Chodzi o wybitnego białoruskiego badacza okresu dwudziestolecia międzywojennego dr. Ihara Melnikaua (był m.in. absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego), rekonstruktora i przewodnika. Po białorusku napisał kilkanaście książek o „białoruskiej” historii II RP (w polskich księgarniach można znaleźć jego książkę pt. „20. Dywizja Piechoty”, która stacjonowała w Słucku, Słonimiu i Nowogródku).
Oprowadzał wycieczki po przebiegającej niegdyś pod Mińskiem granicy i pokazywał pozycje Korpusu Ochrony Pogranicza, który pierwszy stawił czoło sowieckiej agresji we wrześniu 1939 roku. Przez wiele lat tłumaczył rodakom, że to wtedy tak naprawdę dla Białorusinów zaczęła się II wojna światowa, a nie dwa lata później, jak przekonywała radziecka, a później reżimowa mińska propaganda. W jednej ze swoich książek („Zachodniobiałoruska Atlantyda 1921–1941 r. Pomiędzy Warszawą a Moskwą”) opisał losy Białorusinów walczących w Wojsku Polskim, ale też w armii Andersa.
Czytaj więcej
Andżelika Borys ujawnia szczegóły spotkania z Andrzejem Poczobutem w więzieniu. – Na moją prośbę zgodził się na opuszczenie kraju – mówi „Rzeczpospolitej” szefowa nieuznawanego przez reżim Związku Polaków na Białorusi.