Politycy lubią się fotografować z dziećmi i obiecywać im świetlaną przyszłość. W rzeczywistości jednak beneficjantami ich polityki są pokolenia starsze. Powód jest dosyć prosty. W demokracji dzieci nie mają głosu, a emeryci mają ich dużo, zwłaszcza w ostatnich latach. Przyszłe pokolenia są jeszcze bardziej ofiarą politycznej dyskryminacji. Gdy rząd zaciąga długi czy ignoruje zmiany klimatyczne, rachunek będą płacić przyszłe pokolenia, a nie ci, którzy teraz wrzucają głos do skrzynki wyborczej. Dzieci nienarodzone są w centrum zainteresowania polityków z powodów ideologicznych lub światopoglądowych. Gdy już przyjdą na świat, to będą musiały ponosić koszty egoistycznych wyborów swoich babć i dziadków.
Czytaj więcej
Nowa książka prof. Jana Zielonki w fascynujący sposób próbuje odpowiedzieć na pytanie, co stało się z demokracją, skoro systematycznie traci ona na znaczeniu. Wśród obywateli powinna wywołać ona burzę. Tylko oni mogą wymóc na klasie politycznej, aby zawróciła na właściwe tory. Rewolucje często zaczynają się od słów. Być może ta, która nas czeka, właśnie została napisana?
Komisarz UE do spraw międzypokoleniowej sprawiedliwości
Problem dostrzegła Ursula von der Leyen i zapowiedziała specjalnego komisarza UE do spraw międzypokoleniowej sprawiedliwości. To idea szlachetna, lecz problemu nie rozwiąże. Inżynieria instytucjonalna ma bowiem w tych sprawach ograniczoną skuteczność, czego dowodzą podobne eksperymenty, takie jak węgierski rzecznik lub walijski minister ds. przyszłych pokoleń czy nowozelandzki komisarz do spraw dzieci i emerytur. Wspomniane instytucje wskazywały rządom długofalowe konsekwencje ich decyzji i prowadziły kampanię na rzecz przyszłych pokoleń w środkach masowego przekazu. Ministrowie i przywódcy partyjni słuchali, często przytakiwali, lecz nie byli gotowi na popełnienie politycznego samobójstwa. Bo jak rząd chce podnieść podatki, by zacząć spłacać długi, to go wyborcy wyślą na zieloną trawkę. Jak rząd chce zakazać trujących diesli, to na ulicę wychodzą rolnicy czy taksówkarze, a nie przedszkolaki. Jak trzeba zainwestować w długofalowe projekty pomagające wzmocnić system zdrowia, nauki czy transportu, to trzeba komuś pieniądze odebrać lub jeszcze bardziej się zadłużyć. W ten sposób koło się zamyka.
Jak rząd chce zakazać trujących diesli, to na ulicę wychodzą rolnicy czy taksówkarze, a nie przedszkolaki
Czas skończyć z egoizmem wyborczym
Dawniej nowo wybrany rząd mógł podejmować decyzje na początku swej czteroletniej kadencji. Obecnie jednak zegar wyborczy kręci się pod presją cotygodniowych sondaży wyborczych. Wystarczy parę traktorów na ulicach Paryża czy Warszawy, by rząd podejmował decyzje klimatyczne, które przyszłe pokolenia dosłownie, nie w przenośni, usmażą. Organy niepochodzące z bezpośredniego wyboru, takie jak banki centralne, sądy czy Komisja Europejska, miały za zadanie chronić przyszłe pokolenia od szantażu dzisiejszej generacji wyborców. Niestety, są one dzisiaj kompletnie spolityzowane, a dzieci nie mają partyjnej legitymacji. Jeśli rzeczywiście chcemy, by nasze dzieci i wnuki miały się dobrze, to spójrzmy w lustro i skończmy z egoizmem wyborczym.