Pośpiech wynikający z politycznej presji na rozliczenie ziobrystów za nieprawidłowości przy rozdzielaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości spowodował serię kompromitujących błędów prokuratury, według ekspertów. Nie tylko zbagatelizowanie kwestii drugiego immunitetu wynikającego z członkostwa posła Marcina Romanowskiego w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy i niepoinformowanie jej szefa o toczącym się w Polsce śledztwie. Wątpliwości karnistów budzi sama konstrukcja prawna zarzutów, jakie postawiono w poniedziałek Romanowskiemu. O co chodzi?
Zarzucono mu udział w grupie (są w nim urzędnicy resortu) mającej na celu „popełnianie przestępstw przeciwko mieniu”. Tyle że żaden z postawionych zarzutów nie dotyczy przestępstw przeciwko mieniu, a jedynie przekroczenia uprawnień.
– Zarzut o zorganizowanej grupie przestępczej podwyższa wymiar kary, z nim można „iść po areszt”. Przestępstwa urzędnicze nie wystarczą – sugerują istotę takiego „zabiegu” czynni prokuratorzy.
Czytaj więcej
W związku z tym, że prokuraturze „nie udało się” – pamiętajmy, że nieprawomocnie - doprowadzić do aresztowania posła Marcina Romanowskiego, debatę publiczną opanowały sformułowania, które nie wydają się adekwatne do istoty sprawy. Mówi się o „kompromitacji” prokuratury i o tym, że wskutek jej nieudolności Romanowskiemu się „upiekło”.
Kim jest szef grupy?
Romanowski w latach 2019–2023 nadzorował Fundusz Sprawiedliwości, z którego według śledczych pieniądze wyprowadzano na inne cele, niż było wolno.