„Rzeczpospolita”: Czy Joe Biden rzeczywiście wypadł aż tak źle w debacie z Donaldem Trumpem?
Dr hab. Tomasz Płudowski, amerykanista: Przede wszystkim pojawiły się liczne przejęzyczenia, szukanie słów, cisza, pomyłki, martwy nieobecny wzrok, otwarte usta. To wszystko robiło bardzo złe wrażenie w telewizji. Głównym tematem, dzięki tej debacie, stał się jego wiek i zdolność do sprawowania urzędu. Wcześniej obiecywał, prowadząc kampanię cztery lata temu, że będzie pełnił ten urząd jedną kadencję, właśnie ze względu na zaawansowany wiek. Po tej debacie atmosfera w Partii Demokratycznej jest jak najgorsza i pojawiają się propozycje, które wcześniej pojawiały się głównie poza partią, odnośnie wystawienia innego kandydata. Dotychczas, w ostatnich latach, konwencja letnia pełniła taką rolę formalną, tam wręczano nominację kandydatowi, o którym było wiadomo, że wygrał prawybory. Po tej debacie może dojść do rezygnacji przez prezydenta z przyjęcia nominacji np. ze względu na zły stan zdrowia i wskazania przez delegatów w głosowaniu kogoś innego. Na razie Joe Biden się przed tym broni. Na pewno ta debata mu zaszkodziła i umocniła wizerunek osoby o ograniczonych kompetencjach kognitywnych.
Czytaj więcej
Prezydent Joe Biden zagrał pokerowo. Decydując się jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnej kampanii wyborczej na debatę telewizyjną z Donaldem Trumpem, miał nadzieję, że odwróci niekorzystne sondaże przed wyborami na prezydenta USA. Ale pokazał jedynie, że nie ma sił na to, by sprawować urząd przez drugą kadencję.
Czyli scenariusz z podmianą kandydata Partii Demokratycznej na prezydenta nie jest czymś w rodzaju political fiction?
Potencjalnie jest możliwy. Jeśli ktoś poważnie zachoruje, to trzeba wskazać innego kandydata. Naturalnym kandydatem do zastąpienia obecnego prezydenta byłby wiceprezydent. Natomiast Kamala Harris jest też dość niepopularna. Nie ma nikogo, poza Michelle Obamą kto byłby wystarczająco popularny, ale wątpię, by ona sama zgodziła się kandydować.
W przypadku Donalda Trumpa nie ma zarzutów dotyczących jego wieku?
Po nim ten wiek widać mniej. I on jest mniej więcej tym samym kandydatem, którym był cztery czy osiem lat temu. Jest dosyć rzutki, bardzo sprawny retorycznie. Używa bardzo prostego języka i mija się z prawdą, ale osiąga swoje cele. Jest perswazyjny. Odwołuje się do silnych uprzedzeń czy przekonań swoich wyborców na temat imigrantów czy wysokich wydatków państwa. Natomiast popełnia błędy merytoryczne. Słabo się orientuje w polityce międzynarodowej, a nawet w geografii. Mimo wszystko w komunikacji masowej osiąga swoje cele i jest skuteczny.
Czytaj więcej
To miało być starcie tytanów, a wyszła kłótnia ramoli. W debacie Joe Bidena z Donaldem Trumpem dominowały złośliwości i pretensje. Mimo ogromnego doświadczenia w marketingu politycznym obaj kandydaci na prezydenta USA zniżyli się do poziomu podrostków obrzucających się trywialnymi obelżywościami.