– Rząd chce niektóre rzeczy ukryć albo przykryć – mówi Wiesław Szczepański z Lewicy, szef Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych.
– To ucieczka od odpowiedzialności i odpowiedzi na trudne pytania, mające na celu ustalenie przyczyn zdarzenia, które mogło skończyć się tragicznie – dodaje członek komisji Piotr Borys z KO. W ten sposób komentują przebieg wtorkowego posiedzenia Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych w sprawie wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji.
Do zdarzenia doszło 14 grudnia, gdy gen. Jarosław Szymczyk przestawiał na zapleczu swojego gabinetu prezenty otrzymane od Ukraińców. Były wśród nich dwie tuby po granatnikach, otrzymane od szefów ukraińskich policji i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. Gdy jedną z tub gen. Szymczyk postawił pionowo, nastąpił wystrzał, który przebił sufit, a komendantowi uszkodził słuch.
Kilka dni po zdarzeniu grupa posłów opozycji zwołała specjalne posiedzenie Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, do czego – zgodnie z regulaminem Sejmu – prawo ma co najmniej jedna trzecia liczby członków. Posiedzenie zaplanowano na 10 stycznia, a opozycja liczyła na postawienie komendanta głównego w krzyżowym ogniu pytań w obecności mediów. „We wtorek zapraszam do śledzenia komisji. Będzie okazja dowiedzieć się, co wydarzyło się w Komendzie Głównej Policji” – reklamował na Twitterze Szczepański.
Czytaj więcej
– Rząd chce niektóre rzeczy ukryć albo przykryć – mówi Wiesław Szczepański z Lewicy, przewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. W ten sposób komentuje decyzję o odrodzeniu posiedzenia komisji, która miała zająć się wybuchem granatnika w Komendzie Głównej Policji. Na posiedzeniu nie pojawili się szefowie MSWiA, policji ani przedstawiciel prokuratury.