Mała brązowa koperta
Razem Ateny otrzymały trzy pakiety pomocowe o łącznej kolosalnej wartości 289 mld euro. Przeciętny Grek tych pieniędzy jednak nie zobaczył: zasadniczo były one przeznaczone na spłatę przez kraj swoich zobowiązań wobec prywatnych i publicznych wierzycieli. Pożyczki były za to opatrzone drastycznymi warunkami. Do tego stopnia, że w 2015 r. reprezentujący barwy radykalnie lewicowej partii Syriza Aleksis Tsipras zdecydował się na pokerową zagrywkę z ówczesnym ministrem finansów Niemiec Wolfgangiem Schäublem. W przeprowadzonym wtedy referendum Grecy masowo odrzucili stawiane przez Unię i Berlin warunki. Jednak Niemiec zagroził, że jeśli nie spełni stawianych żądań, Grecja zostanie wyrzucona ze strefy euro, a być może i z Unii. A to oznaczałoby, że Grecja będzie musiała stawić czoło w pojedynkę wielokrotnie większej Turcji – co stanowiłoby egzystencjalne zagrożenie dla Aten. Tsipras, mimo wyniku głosowania, wprowadził więc wszystkie wymagane formalnie przez „trojkę” (KE, EBC i MFW) warunki.
Grecja nigdy się z tego nie podniosła. Przytłoczony długiem odpowiadającym 200 proc. PKB kraj znów staje dziś przed widmem bankructwa wraz z podnoszeniem przez EBC stóp procentowych, a więc i kosztów obsługi długu. Zdaniem greckiego urzędu statystycznego (ELSTAT) aż 28,3 proc. Greków żyje poniżej progu ubóstwa – kolejny ponury rekord w Unii. Przy kosztach życia zdecydowanie przewyższających te w Polsce, typowa pensja w Grecji wynosi ledwie 700 euro miesięcznie. Podobna jest wielkość średniej emerytury w kraju, gdzie z uwagi na przywileje socjalne z przeszłości armia emerytów wynosi aż 2,5 mln osób (na 10,3 mln ludności). Starzenie się społeczeństwa jest tym większym ciężarem, że od wybuchu kryzysu około 400 tys. młodych Greków wyjechało za granicą w poszukiwaniu lepszych warunków życia.
W środku kryzysu finansowego Grecy odwrócili się od demokratycznej tradycji i przez chwilę szukali ratunku w partiach skrajnej prawicy
Przed wybuchem kryzysu system opieki socjalnej był niewątpliwie nadmiernie rozbudowany w stosunku do możliwości finansowych kraju. Jednak „kuracja” Brukseli nie tylko doprowadziła do obcięcia ogromnej większości tych przywilejów (jak dodatkowe emerytury czy odpisy podatkowe), ale też spowodowała, że całe sektory działalności publicznej nie są już w stanie funkcjonować. Teoretycznie opieka zdrowotna jest darmowa i powszechna. Jednak, jak przyznaje sama Komisja Europejska, aż 91 proc. wizyt u lekarza poprzedza wręczenie „fakelaki”: małej, brązowej koperty z łapówką w środku. Nie lepsza jest kondycja edukacji, gdzie cięcia spowodowały, że poziom nauczania bardziej przypomina ten w krajach afrykańskich niż w Europie. Krótki spacer po ulicach Aten wystarczy, aby zdać sobie sprawę ze stanu państwa: stolica pełna jest brudnych ulic, oszpeconych graffiti domów, żebrzących po bramach starszych kobiet i mężczyzn.
W środku kryzysu finansowego Grecy odwrócili się od demokratycznej tradycji i przez chwilę szukali ratunku w partiach skrajnej prawicy jak Złoty Świt czy radykalnej lewicy. Dziś jednak to już przeszłość. Po przegranej Tsiprasa w starciu z Schäublem Syriza straciła swój rewolucyjny charakter i została zepchnięta do opozycji. U władzy pozostaje zaś wykształcony na Harvardzie Kyriakos Mitsotakis, lider chadeckiej Nowej Demokracji. Miejsce buntu zajęła rezygnacja: przekonanie, że w starciu z Brukselą i Berlinem wiele zrobić się nie da. Tym bardziej że jak wskazywał niedawno w „New York Times” słynny amerykański ekonomista Paul Krugman, dziś, gdy upadł w Niemczech model rozwoju oparty na masowym eksporcie do Chin i wykorzystywaniu taniej energii z Rosji, nie ma mowy o zaaplikowaniu nad Szprewą równie drastycznej kuracji oszczędnościowej, jaką musieli przez lata znosić Grecy.