Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla PAP ogłosił, że odchodzi z rządu i że na jego miejsce przyjdzie szef MON Mariusz Błaszczak. Prezes ma zająć się dodawaniem wigoru Prawu i Sprawiedliwości. Czy – w świetle sondaży – ten wigor jest PiS-owi potrzebny?
Zdecydowanie wigor jest potrzebny i PiS-owi, i rządowi. Najpierw prezes Kaczyński wszedł do rządu, żeby zajmować się sferą bezpieczeństwa oraz dynamizować rząd, łagodzić potencjalne, ale także realne napięcia. Bo między Prawem i Sprawiedliwością a Solidarną Polską napięcia były i są poważne. Wtedy był potrzebny w rządzie, a teraz jest potrzebny w partii, która ma umiarkowane sondaże, jeśli wziąć pod uwagę wkład, który ta partia czyni w budowanie swojego wizerunku. Ten wkład jest naprawdę bardzo daleko idący. A efektów nie ma wielkich. Z perspektywy potrzeb ugrupowania rządzącego potrzeba teraz widocznego wzrostu poparcia. Ale jeżeli popatrzymy na notowania rządu, to opinie pozytywne z negatywnymi mniej więcej się równoważą. Notowania partii są mniej więcej takie same od kilkunastu miesięcy.
„Rzeczpospolita” opublikowała najnowsze badanie IBRiS dotyczące preferencji partyjnych, z którego wynika, że poparcie dla wszystkich partii spada, a najbardziej dla głównych – Zjednoczonej Prawicy i Koalicji Obywatelskiej. Obrażamy się na polityków i politykę?
Tak, obrażamy się na politykę. Bo jeżeli odnosimy sukces – stać nas na kredyt, mamy świetne wakacje dwa razy do roku – to wówczas uważamy, że to my jesteśmy autorami tego sukcesu. Ale jeżeli to, czego doświadczamy, nie można w żadnej mierze nazwać sukcesem i jesteśmy bardzo blisko depresji z powodu tego, co się dzieje – nie mówię teraz o geopolityce, tylko o codziennych doświadczeniach – to wówczas kto jest winien? Rząd. Rząd jest winien, winni są politycy, winne są jakieś czynniki poza nami, ponieważ człowiek, mając kumulację negatywnych doświadczeń, w gruncie rzeczy staje się bezradny, nie ma samodzielnie możliwości podjęcia środków zaradczych. Oczywiście, może wziąć kolejny kredyt...