Xi Jinping stanie 1 października przed Placem Niebiańskiego Spokoju w tym samym miejscu, w którym Mao proklamował Chińskiej Republiki Ludowej. Ale widok będzie miał zupełnie inny. W 1949 r. nie niebie uniosło się ledwie 17 przestarzałych samolotów, spod kontroli komunistów wciąż wymykała się znaczna część kraju zaś poziom życia Chińczyków, szesnaście razy niższy, niż Amerykanów, był jednym z najgorszych, na świecie.
Teraz przed chińskim przywódcą przetoczy się defilada 15 tysięcy żołnierzy, zaprezentowane zostaną najnowsze rodzaje broni, w tym międzykontynentalna rakieta DF 41 zdolna przenieść na odległość 15 tys. km. 10 pocisków atomowych, absolutny rekord świata.
- Sztuczna inteligencja, sieć internetowa piątej generacji: Chiny w niektórych kluczowych obszarach zdobyły nad nami przewagę - przyznaje „Rzeczpospolitej” generał Robert Spalding, doradca ds. Chin prezydenta Donalda Trumpa.
Na defiladzie kampania propagandowa się nie kończy. Pod koniec ubiegłego tygodnia Xi otworzył pod Pekinem największe lotnisko świata zaprojektowane w formie ogromnej gwiazdy morskiej przez nieżyjącą już iracką architekt Zahę Hadid. Ogłosił też plany wyprawy na Marsa.
W 2010 r. Chiny stały się drugą gospodarką świata, jeśli brać pod uwagę bieżący kurs walutowy juana a pierwszą (od 2014 r.), gdyby uwzględnić jego realną moc nabywczą. Jeśli przyjąć tą ostatnią metodologię, dochód przeciętnego Chińczyka jest już tylko 3,5 razy niższy, niż Amerykanina. Pekin podtrzymuje, że w minionych 70 latach udało się wyrwać z nędzy 750 mln osób, a 400 mln zalicza się do klasy średniej, która dziś kupuje 1/3 luksusowych dóbr świata. W historii ludzkości to sukces bez precedensu.