Do zdarzenia doszło 14 grudnia ubiegłego roku, gdy komendant główny gen. Jarosław Szymczyk przestawiał na zapleczu gabinetu prezenty od Ukraińców. Były wśród nich tuby po granatnikach. Nastąpił wystrzał, który przebił strop, a komendantowi uszkodził słuch.
Zdarzenie budzi kontrowersje, bo broń została wwieziona nielegalnie, a komendant nie poniósł za to żadnych konsekwencji. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówił, że Ukraińcy przekazali mu granatnik jako bezużyteczny złom.
Czytaj więcej
- W naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach - mówi Komendant Główny Policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
W środę RMF FM podało nowe ustalenia w tej sprawie. Zgodnie z informacjami, uzyskanymi przez dziennikarzy stacji, śledczy w gabinecie gen. Szymczyka zabezpieczyli alkohol (trzy butelki w pobliżu urządzenia, które wystrzeliło) i trzy granatniki, choć początkowo była mowa o dwóch. Nowością, według radia, jest również to, że w czasie incydentu granatnik miał wystrzelić w sufit, a nie w podłogę, jak wcześniej zakładano.
Wybuch w KGP. Granatnik pomalowany w kwiaty?
RMF FM podkreśla, że butelki były zamknięte, a alkohol również był prezentem od Ukraińców. Już wcześniej w oficjalnych komunikatach podkreślano, że w chwili zdarzenia komendant główny był trzeźwy.