W 1996 r. Peter Handke opublikował esej „Podróż zimowa nad Dunaj, Sawę, Morawę i Drinę albo sprawiedliwość dla Serbii". Wywołał burzę w niemieckojęzycznych gazetach i czasopismach, które prześcigały się w krytyce autora. Zarzucono mu, że zaprzecza tragedii i masakrze w Srebrenicy, a literackie poszukiwanie prawdy odczytano jako ideologiczne tuszowanie historycznych wydarzeń i faktów.
Po 23 latach tamta debata znów się toczy, ale w jeszcze ostrzejszej formie, ponieważ wypowiadają się także Serbowie, Bośniacy lub Chorwaci, którzy postrzegają siebie jako ofiary agresywnej polityki Slobodana Miloševicia. Choćby Saša Stanišić, 41-letni niemiecko-bośniacki pisarz urodzony w Višegradzie, tegoroczny laureat Niemieckiej Nagrody Targów Książki we Frankfurcie, za swoją autobiograficzną powieść „Herkunft" („Pochodzenie"), który wykorzystał przemowę dziękczynną do ostrego ataku na Handkego, co, nawiasem mówiąc, przyniosło mu frenetyczne brawa publiczności – mainstreamu literackiego. Stwierdził, że „Podróż zimowa..." zakłamuje rzeczywistość. W 1992 r. 14-letni Stanišić uciekł z rodzicami do Niemiec. „Miałem szczęście uciec przed tym, czego Peter Handke nie opisuje w swoich tekstach" – stwierdził.
Wrogowie i sprzymierzeńcy
Andreas Breitenstein, publicysta dziennika „Neue Zürcher Zeitung", był jednym z pierwszych, który skrytykował decyzję Komitetu Noblowskiego (choć nie podając w wątpliwość klasy samej literatury Handkego): „Przecież jak dotąd nawet cenieni pisarze, którzy niestety weszli w konszachty z dyktatorami i złoczyńcami (jak Borges, Kadare, Adonis), nie wchodzili w ogóle w rachubę. Bo czy ma to oznaczać, że Knutowi Hamsunowi, czcicielowi Hitlera, który był niewątpliwie geniuszem ostatniego stulecia, przyznano by dziś też Nagrodę Nobla?".
Za Handkem wstawiła się za to noblistka Elfriede Jelinek, w wiedeńskim dzienniku „Der Standard" przekonywała, że powinien był już dawno dostać Nobla, jeszcze przed nią.