Jestem pracoholikiem. I jeśli mój kalendarz nie jest wypełniony obowiązkami zawodowymi, to proszę mi wierzyć, jestem mistrzem świata w samoorganizacji czasu. Ale ostatnio dostałem od żony książkę o dość wymownym tytule „Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia" Ulricha Schnabela. Uczę się z niej przede wszystkim asertywności i tego, jak czasami powiedzieć samemu sobie „dość, nie mam na to czasu", po to by zaoszczędzone chwile poświęcić właśnie na leniuchowanie.
Czasami się udaje. Niedawno odkryłem Ryszarda Ćwirleja i dostałem kompletnego fioła na punkcie serii jego kryminałów, których akcja toczy się w PRL-owskiej Polsce lat 80. Dla mnie to dawka znakomitego poczucie humoru ze świetnie zarysowaną postacią głównego bohatera, rubasznego porucznika Teofila Olkiewicza, który zawsze niechcący wpada na rozwiązanie kryminalnej zagadki. Kiedy jako pierwsze przeczytałem „Mocne uderzenie", od razu kupiłem wszystkie dostępne na rynku książki tej serii, między innymi – „Błyskawiczną wypłatę", „Ręczną robotę" czy „Milczenie jest srebrem". Za ciężkie pieniądze dostałem nawet absolutny unikat, pierwszą powieść tej serii pt. „Upiory spacerują nad Wartą". Poluję jeszcze tylko na „Trzynasty dzień tygodnia", gdzie akcja toczy się w dniu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Ale akurat tej książki już nigdzie nie można dostać, więc chyba będę zmuszony zwrócić się z prośbą o pomoc do autora. A warto, bo cykl jest nie tylko dobrą rozrywką, ale również znakomitą lekcją historii o mrocznych czasach lat 80.
Jako że jestem absolutnym kinomaniakiem, raz w tygodniu muszę być w kinie, polecam ostatni film Filipa Bajona pt. „Kamerdyner", na którym byłem niedawno. To poruszająca, epicka opowieść o Kaszubach, fantastycznie sfotografowana przez operatora Łukasza Gutta. Nie wspominając już o wybitnych kreacjach aktorskich – Anny Radwan jako hrabiny von Krauss czy nagrodzonego w Gdyni Adama Woronowicza jako Hermanna von Krauss oraz świetnego Janusza Gajosa jako króla Kaszub – Bazylego Miotkego. Jeśli ktoś lubi wyrafinowane kino, które operuje obrazem, przestrzenią, to na pewno jest to film dla niego.
Z muzycznych propozycji polecam przesłuchanie nowej płyty Farben Lehre – „Stacja wolność". Może jestem starym, łysiejącym punkowcem, ale dla wszystkich, którzy pamiętają stare czasy Jarocina, a także te bardziej współczesne Przystanku Woodstock, ten zespół zawsze będzie bardzo ważny. Grają już 30 lat, ale nadal są w znakomitej formie. Proste, energetyczne granie i konkretny przekaz: „halo czy dobrze słychać/ tu stacja wolność/ nadaje komunikat/ od dzisiaj wszystko wolno/ przestań się bać i głośno krzycz/ do stracenia nie masz nic". Ta płyta brzmi naprawdę mocno i aktualnie.
notowała Katarzyna Płachta