Czy Chiny uratują Białoruś

Aleksandrowi Łukaszence coraz trudniej lawirować między Unią Europejską a Rosją. Gdy pożyczki z Zachodu zostały zamrożone, a stosunki z Kremlem stały się bardzo napięte, Mińsk zaczął z nadzieją spoglądać w stronę Pekinu.

Publikacja: 11.01.2019 19:00

Motoryzacja za pieniądze z Chin. Tancerki podczas prezentacji jednego z modeli (Emgrand X7) składany

Motoryzacja za pieniądze z Chin. Tancerki podczas prezentacji jednego z modeli (Emgrand X7) składanych w montowni aut chińskiej marki Geely w pobliżu Żodzina, 50 km od Mińska. Wrzesień 2018 r.

Foto: PAP/EPA

Najmłodszy syn Aleksandra Łukaszenki Nikołaj w skupieniu patrzy na partytury, po czym zaczyna grać na fortepianie. Na instrumencie stoją obok siebie flagi Białorusi i Chin. W oddali widać zdjęcie ze spotkania białoruskiego prezydenta, któremu towarzyszy syn, z Xi Jinpingiem i jego żoną. Kola gra popularną XVIII-wieczną chińską piosenkę ludową pt. „Kwiat jaśminu", akompaniując piosenkarce w wieczorowej białej sukni. Kobieta, śpiewając kolejne zwrotki, żywo gestykuluje. Twarz wysokiego 13-latka nie wyraża żadnych emocji. Gdy utwór dobiega końca, Nikołaj staje koło fortepianu i mówi po mandaryńsku: „Drodzy przyjaciele, szanowny wujku Xi Jinping i ciociu Peng Liyuan. Życzę wam szczęśliwego chińskiego nowego roku. Oczekuję na spotkanie z wami na Białorusi".

Nagranie opublikowane w lutym ubiegłego roku przez chińską telewizję rządową kończy się zbliżeniem na flagi obu krajów. Występ syna Łukaszenki, typowanego na jego następcę, oraz ciepłe słowa skierowane do chińskiego przywódcy są jednymi z wielu gestów przyjaźni, jakie Białoruś wysyła w kierunku Chin. Mińsk za wszelką cenę chce utrzymać jak najbliższe relacje z Państwem Środka. W przyszłości może od nich zależeć stan białoruskiej gospodarki i los Łukaszenki.

Związek z rozsądku

Zgodnie z białoruskim protokołem dyplomatycznym głowy państw przybywające do Mińska wita na lotnisku premier albo wicepremier kraju. Oficjalne spotkanie z Aleksandrem Łukaszenką ma miejsce dopiero w pałacu prezydenckim. Ta reguła obowiązuje nawet w przypadku wizyt prezydenta Rosji, na której garnuszku od lat znajduje się Białoruś. W maju 2015 roku „Baćka", jak nazywają Łukaszenkę jego rodacy, zrobił jednak wyjątek. Gdy białoruską stolicę pierwszy raz od 14 lat odwiedził przywódca Chin, prezydent powitał go tuż po wyjściu z samolotu. Zamiast poprzestać na zwyczajowej wymianie uprzejmości, z nieskrywaną radością uściskał swojego gościa. Białoruskie media już pierwszego dnia wizyty prezydenta Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) okrzyknęły ją mianem „historycznej".

W trakcie trzydniowego pobytu na Białorusi Xi Jinping wziął m.in. udział w białorusko-chińskim forum ekonomicznym, gdzie przemawiał do 450 osób, w tym przedstawicieli ponad 160 firm z Państwa Środka. Chiński przywódca zapewnił zebranych, że jego kraj jest gotowy podzielić się z Białorusią najnowszymi technologiami w sektorze łączności i transportu. Zaapelował również o uproszczenie procedur rejestracji przedsiębiorstw oraz przyznawanie ulg podatkowych. Z kolei Aleksander Łukaszenko obiecał, że będzie promował chińskie interesy w Europie. Podkreślił również, że podziwia chiński model rozwoju i z chęcią zaadaptuje podobne reformy na Białorusi.

Po spotkaniu z biznesmenami Xi Jinping został zaproszony do wioski Smolewicze pod Mińskiem, gdzie znajduje się symbol chińsko-białoruskiego zbliżenia, czyli park przemysłowo-biznesowy Wielki Kamień. Obiekt, który w założeniu twórców ma spowodować napływ inwestycji i wzrost PKB, okrzyknięto białoruską Doliną Krzemową. Oglądając kompleks, lider ChRL powiedział towarzyszącym mu dziennikarzom agencji informacyjnej Xinhua, że „widzi potrzebę przekształcenia relacji z Białorusią z wyłącznie politycznych na bardziej praktyczne i znaczące".

Obaj politycy nie poprzestali na słowach. Chiny i Białoruś zawarły porozumienie o „przyjaźni i współpracy strategicznej". Po uroczystym podpisaniu dokumentu Łukaszenko podkreślił, że umowa „potwierdza poziom strategicznego partnerstwa" między oboma krajami. Dodatkowo zawarto ponad 20 innych porozumień i memorandów. „W tych wszystkich dokumentach przewidziano możliwość podwojenia obrotów handlowych oraz wymiany technologii, a także zwiększenia udziału innowacji naukowo-technicznych" – powiedział białoruski prezydent. Ówczesny minister gospodarki Białorusi Uładzimir Ziouski ujawnił także, że Chiny przyznają jego krajowi kredyt w wysokości 7 mld dolarów na finansowanie infrastruktury i projektów biznesowych. Dodał, że Pekin obiecał kolejne 800 mln juanów, które zostaną przeznaczone na projekty socjalne.

Wizytę Xi Jinpinga na Białorusi w 2015 r. z miejsca okrzyknięto historyczną. Chiński prezydent mówił

Wizytę Xi Jinpinga na Białorusi w 2015 r. z miejsca okrzyknięto historyczną. Chiński prezydent mówił o przekształcaniu wzajemnych relacji „z wyłącznie politycznych na bardziej praktyczne i znaczące”

PAP/EPA

Najważniejszym rezultatem wizyty Xi Jinpinga w Mińsku była decyzja Łukaszenki o współpracy z Chinami w ramach projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Ta potężna sieć lądowych i morskich tras handlowych ma połączyć Państwo Środka z Azją Centralną, Europą, Bliskim Wschodem oraz Afryką. Białoruski akces do chińskiej inicjatywy oznacza zwiększoną współpracę dwustronną w sektorze finansowym, energetycznym oraz infrastrukturalnym. Rok później w trakcie wizyty Łukaszenki w Pekinie Białoruś i Chiny podpisały kolejną deklarację, tym razem o partnerstwie strategicznym.

Oficjalnie oba państwa zacieśniają stosunki, by „wzmocnić stabilność w Eurazji oraz przekształcić region w strefę bezpieczeństwa i harmonii". W rzeczywistości białorusko-chińskie relacje nie mają nic wspólnego z tymi górnolotnymi hasłami. Opierają się na zimnej polityczno-ekonomicznej kalkulacji, dlatego ten związek z rozsądku będzie trwał tak długo, jak długo będzie korzystny dla obu stron.

Nadszarpnięte zaufanie

Kalkulacje Mińska można streścić w jednym zdaniu: „Białoruś ma dogodne położenie geograficzne, a Chiny mają pieniądze". A tych ostatnich szczególnie brakuje reżimowi Aleksandra Łukaszenki. Od początku istnienia niepodległej Białorusi jej najważniejszym partnerem handlowym pozostaje Federacja Rosyjska (ponad 50 proc. wartości całej wymiany handlowej).

W 2015 roku, kiedy Rosja zaczęła odczuwać negatywne skutki zachodnich sankcji, pociągnęła za sobą Białoruś. W tym czasie białoruskie PKB spadło o 3,9 proc. Najbardziej odczuł to przemysł petrochemiczny, który z jednej strony musiał się zmagać ze spadającymi cenami ropy na międzynarodowych rynkach, a z drugiej zmniejszającymi się dostawami surowca z Rosji. To z kolei w pełnej krasie pokazało niekonkurencyjność białoruskiej gospodarki. Same władze przyznają, że co czwarte przedsiębiorstwo jest nierentowne.

Sektor bankowy, zmuszony wspierać podupadające firmy, jest coraz bardziej niestabilny. Co więcej, spadek wartości rosyjskiego rubla znacząco wpłynął na kurs białoruskiej waluty. Trzy lata temu wartość tamtejszego rubla spadła do rekordowych 18 tys. za dolara. Z powodu dewaluacji krajowej waluty średnia pensja obniżyła się do równowartości nieco ponad 400 dolarów. Jednocześnie władze poinformowały o spadku wartości eksportu. Zapoczątkowany wówczas kryzys przerodził się w trwającą do dziś stagnację. Pogłębia ją m.in. to, że niewydolna gospodarka nie generuje odpowiedniego dochodu, który można przeznaczyć na spłatę rosnącego zadłużenia zagranicznego, a to osiągnęło historyczne maksimum 40 proc. PKB (w 2006 roku tylko 7 proc.).

Analitycy zwracają uwagę, że kraj wpadł w pętlę zadłużenia, to znaczy zaciąga nowe długi, by spłacać stare. Równocześnie rośnie bezrobocie. Według władz jego poziom pod koniec 2016 roku wyniósł niecałe 1 proc. Niezależni eksperci są jednak zdania, że rzeczywista stopa bezrobocia może wynosić prawie 6 proc. Powiększa się także liczba osób żyjących poniżej granicy ubóstwa. Już nawet oficjalne statystyki władz mówią o blisko 6 proc. dorosłych obywateli, którym nie starcza na życie.

Białoruską gospodarkę przez lata na powierzchni utrzymywała Rosja. Od pewnego czasu relacje między oboma krajami stają się jednak coraz chłodniejsze. Rosyjska aneksja Krymu i wojna w Donbasie wstrząsnęły Mińskiem. „Baćka" zaczął się obawiać agresywnej polityki Kremla. Szczególnie że Moskwa coraz głośniej domaga się ustępstw gospodarczych i politycznych ze strony Białorusi. Prokremlowskie media zarzucają białoruskim władzom brak lojalności i wypominają nieuznanie przez Mińsk niepodległości oderwanych od Gruzji Abchazji i Osetii Południowej. Rosyjscy eksperci wyliczyli z kolei, że pomoc dla Mińska przez ostatnie 20 lat kosztowała Rosję ponad 100 mld dolarów.

W 2014 roku rosyjska Duma zapoczątkowała tzw. manewr podatkowy, który do 2025 roku ma podwyższyć cenę rosyjskiej ropy dla Białorusi do poziomu rynkowego. Mińsk ocenia, że straty, jakie z tego powodu poniesie białoruski budżet, mogą sięgnąć nawet 10 mld dolarów. Co więcej, według informacji białoruskich mediów Moskwa zamierza ograniczyć dostawy produktów naftowych na Białoruś do takiej ilości, która będzie odpowiadała wewnętrznym potrzebom tego kraju.

By ratować sytuację, w grudniu zeszłego roku Łukaszenko odbył rozmowy z rosyjskim przywódcami. Od Miedwiediewa i Putina usłyszał, że od tej pory pomoc finansowa i surowcowa będzie uzależniona od „głębszej integracji", czyli realizacji umowy o państwie związkowym z 1999 roku. W praktyce oznaczałoby to m.in. wspólne sądy, nadzór finansowy i walutę. Dla Łukaszenki taki wariant skończyłby się najpewniej całkowitą utratą władzy, a może nawet wolności. Dlatego na corocznej konferencji prasowej „Baćka" grzmiał, że Kreml chce „zniszczyć państwo i wcielić je w skład Rosji". Ostatecznie uzgodniono, że Rosja i Białoruś utworzą grupę roboczą do spraw dalszej integracji oraz spornych kwestii. Widmo aneksji przynajmniej na jakiś czas zostało oddalone, ale nadszarpnięte zaufanie trudno będzie naprawić.

Nie stawiają warunków

Mimo że dzięki odgrywaniu roli mediatora w wojnie na Ukrainie Aleksandrowi Łukaszence udało się ocieplić relacje z Unią Europejską, to nie może liczyć na to, że Zachód uratuje białoruską gospodarkę. Na Mińsku wciąż ciążą unijne sankcje nałożone za autorytarne rządy i brutalną rozprawę z opozycją, a pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) zostały zamrożone. Ostatnie rozmowy z MFW zawieszono w zeszłym roku. Białoruś chciała wówczas uzyskać 3 mld dolarów kredytu.

Udzielenie kredytu zostało uzależnione od przeprowadzenia przez Mińsk reform strukturalnych. Łukaszenko od dawna odrzuca jednak zachodnie propozycje reform, obawiając się, że prywatyzacja białoruskich przedsiębiorstw, z których 80 proc. znajduje się w rękach państwa, osłabi jego władzę, a w konsekwencji może doprowadzić do upadku.

Nie liberalizując i nie restrukturyzując gospodarki, Mińsk może jedynie dalej próbować utrzymywać przy życiu nierentowne zakłady produkcyjne. By tego dokonać, Łukaszenko potrzebuje ciągłego napływu gotówki, a ponieważ relacje ze Wschodem i Zachodem są napięte, musi szukać innego wyjścia. Pomoc niespodziewanie nadeszła z Państwa Środka.

– Chiny nie stawiają warunków przy podejmowaniu współpracy gospodarczej. Nie żądają geopolitycznych ustępstw jak Rosja. Nie widzą także problemu w autorytaryzmie białoruskich władz. Dzięki temu Mińsk przy minimalnych kosztach politycznych zyskuje szansę na maksymalne zyski ekonomiczne – tłumaczy w rozmowie z „Plusem Minusem" Andrej Ławruchin, ekspert niezależnego Białoruskiego Instytutu Studiów Strategicznych. Dzięki bliskim stosunkom z Chinami Białoruś stara się także pozyskać ważnego opiekuna na arenie międzynarodowej. – Dla Mińska relacje z Pekinem to szansa na większe uniezależnienie się od Rosji, zarówno politycznie, jak i gospodarczo – mówi Artiom Szrajbman, dziennikarz białoruskiego portalu TUT.by.

Najważniejszym powodem, dla którego mocarstwo liczące 1,5 mld obywateli chce współpracować z niewielkim środkowoeuropejskim krajem, jest jego położenie geograficzne. Białoruś, granicząca z Rosją, Litwą i Polską, jest w oczach Chińczyków ważnym eurazjatyckim hubem transportowym i logistycznym. Dzięki sieci transregionalnych linii kolejowym i dróg zapewnia Chińczykom połączenia handlowe zarówno z Unią Europejską, jak i utworzoną przez Rosję Eurazjatycką Unią Gospodarczą, której Białoruś jest członkiem. To czyni z niej ważnego partnera w ramach Nowego Jedwabnego Szlaku. Dla Pekinu transport towarów drogą lądową przez Eurazję jest o 8 tys. km krótszy niż przez Kanał Sueski i 11 tys. km krótszy niż przez Kanał Panamski. – Chiny chcą mieć także dostęp do białoruskiej wiedzy inżynieryjnej, która jest na wysokim poziomie. Białoruskie zakłady produkują m.in. platformy systemów rakietowych dla rosyjskiej armii – dodaje Anna Maria Dyner, kierownik programu Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM). Państwu Środka zależy też na podpisaniu umów na dostawy po korzystnych cenach białoruskich nawozów fosforowych, kluczowych dla chińskiego sektora rolnictwa.

Od paszy po satelity

Oczkiem w głowie Łukaszenki i obiektem, który ma być wizytówką chińsko-białoruskich relacji, jest niewątpliwie powstały za kredyty z Państwa Środka kompleks technologiczny Wielki Kamień. Obejmująca obszar ponad 90 km kw. specjalna strefa ekonomiczna została utworzona w 2012 roku, by przyciągnąć zagraniczne firmy działające w branży najnowszych technologii. Korporacje mają wykorzystywać kompleks jako bazę do ekspansji w całej Europie, co ma zagwarantować eksport o wartości 50 mln dolarów rocznie. Do tej pory parkiem zainteresowało się około 20 przedsiębiorstw, w tym chiński gigant telekomunikacyjny Huawei. Docelowo w Wielkim Kamieniu ma działać 200 firm, a sam kompleks ma się przerodzić w miasto dla 200 tys. mieszkańców, pełne restauracji, centrów handlowych i instytutów badawczych.

Realizując projekt Nowego Jedwabnego Szlaku, Chińczycy inwestują również w białoruską infrastrukturę i przemysł. Od 2010 roku Pekin wydał prawie 70 mln dolarów na elektryfikację kilku głównych linii kolejowych. Pięć lat później ustanowiono bezpośrednie połączenie kolejowe między Białorusią a portowym miastem Yingkou w północno-wschodnich Chinach. Za chińskie pieniądze rozpoczęto remont drogi Mińsk–Homel. Dzięki kredytom zbudowano także trzy fabryki cementu, nowe bloki energetyczne w dwóch elektrowniach, przedsiębiorstwo wytwarzające celulozę oraz fabrykę samochodów BiełGee produkującą auta chińskiej marki Geely.

Współpraca między oboma krajami zaowocowała powstaniem telefonii komórkowej BeST oraz budową ogromnej wytwórni paszy dla zwierząt hodowlanych. Dużym sukcesem Białorusi było otrzymanie – jako pierwsze państwo Wspólnoty Niepodległych Państw – zgody na eksport krajowej wołowiny do ChRL. Z kolei trzy lata temu korporacja China Aerospace Science zbudowała na potrzeby Mińska satelitę o nazwie Biełintersat-1 przeznaczonego do przekazywania sygnałów radiowych i telewizyjnych. Pod koniec 2017 roku Aleksander Łukaszenko ogłosił, że dąży do ustanowienia bezpośredniego połączenia lotniczego między Mińskiem a chińską prowincją Guangdong.

W czerwcu zeszłego roku oba kraje podpisały porozumienie o ruchu bezwizowym. Odtąd obywatele Białorusi i Chin mogą przebywać na terytorium „sąsiada" do 30 dni jedynie na podstawie paszportu. W tym samym miesiącu Łukaszenko podpisał kontrakty na dostawy do ChRL żywności. Ponieważ Pekin jest zainteresowany pozyskiwaniem białoruskich technologii, na terytorium Chin z udziałem białoruskich firm BiełAz, MTZ oraz HomeSelMasz utworzono przedsiębiorstwa produkujące maszyny rolnicze i budowlane. W Państwie Środka działają również przedstawicielstwa handlowe największych białoruskich firm z branży technologicznej i rolniczej.

Obiecująco, szczególnie dla władz w Mińsku, rozwija się współpraca w sektorze bezpieczeństwa. – Chiny i Białoruś zaprojektowały i stworzyły nowoczesne wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe Polonez, które weszły do służby w 2016 roku. Tym samym Mińsk pokazał Rosji, że jest w stanie rozwijać poważne projekty militarne bez jej pomocy – mówi Anna Maria Dyner. System Polonez ma zasięg do 300 km i został wyposażony w białoruskie rakiety bazujące na chińskich projektach. Co więcej, dwa lata temu ChRL udzieliła Białorusi bezzwrotnej pomocy wojskowej w postaci sprzętu o wartości prawie 5 mln dolarów.

W ostatnich latach żołnierze obu krajów brali udział we wspólnych manewrach sił specjalnych zarówno na terenie Białorusi, jak i Chin. Ponadto między państwami trwa wymiana słuchaczy wyższych uczelni wojskowych. W połowie 2017 roku Aleksander Łukaszenko i Xi Jinping postanowili także stworzyć wspólną grupę roboczą do walki z kolorowymi rewolucjami i terroryzmem.

– Współpraca militarna z ChRL może być postrzegana przez władze Białorusi jako zabezpieczenie w razie prób aneksji kraju przez Rosję. Na ile jest to realny scenariusz, trudno stwierdzić, ale przy braku innych gwarancji związek z Chinami może mieć pewne znaczenie – tłumaczy Ławruchin.

Pekin dba o siebie

Podczas rozmów z dziennikarzami Aleksander Łukaszenko często podkreśla, że „prawdopodobnie żadne państwo w Europie nie jest tak blisko Chin jak Białoruś". I rzeczywiście, wartość wymiany handlowej między oboma krajami wzrosła z 34 mln dolarów w 1992 roku do 3,5 mld dolarów w 2018 roku. Co więcej, Pekin jest obecnie trzecim partnerem handlowym Białorusi po Rosji i UE. Problem w tym, że Mińsk od lat odnotowuje w relacjach gospodarczych z ChRL ogromny deficyt. Dwa lata temu Białoruś sprzedała Chinom towary o wartości ponad 350 mln dolarów. W tym samym czasie kupiła od Państwa Środka produkty warte niemal 3 mld dolarów. Ma to niekorzystny wpływ na rozwój i tak już słabej gospodarki.

Podobnie wygląda sytuacja z chińskimi kredytami. Choć pożyczki pomagają w utrzymywaniu podupadających przedsiębiorstw i umożliwiają tworzenie nowych miejsc pracy, to w dalszej perspektywie tylko pogłębią białoruskie zadłużenie. Za sam zeszły rok Mińsk powinien oddać Pekinowi 560 mln dolarów. Ponadto ChRL udziela kredytów wyłącznie na określone cele, dlatego Łukaszenko nie może ich przeznaczyć np. na zwiększenie rezerw walutowych czy programy socjalne. Państwo Środka, wypłacając pieniądze, stosuje umowy wiązane, które zmuszają Białoruś do korzystania z chińskich produktów, technologii, a niekiedy i pracowników.

Problemy napotyka również Wielki Kamień. Na razie na jego terenie zamiast dziesiątków firm z Chin działa zaledwie kilkanaście. Przedsiębiorców zniechęcają szerząca się na Białorusi korupcja, nadmierna biurokracja i kiepskie zarządzanie. Jeśli się weźmie pod uwagę te trudności, nie powinno dziwić, że Kreml z takim spokojem przygląda się chińskim poczynaniom na Białorusi. – Moskwa postrzega Pekin jako rywala w Azji Centralnej, ale nie na Białorusi. Mińsk od lat jest zbyt mocno związany z Rosją – tłumaczy Szrajbman.

Sytuacja może się zmienić, jeśli – na co wskazuje część ekspertów – poprzez współpracę z Chinami Łukaszenko zbytnio zbliży się do UE. – Jeśli ChRL zwiększy eksport towarów do Europy drogą kolejową przez Białoruś, to na Polsce będzie to wymuszało większe współdziałanie z białoruskimi władzami w zakresie rozbudowy infrastruktury kolejowej i przeładunkowej. W konsekwencji może to doprowadzić do wzmocnienia współpracy transgranicznej między Białorusią a UE – tłumaczy Dyner. Dzięki lepszym relacjom z Brukselą Mińsk stanie się także atrakcyjniejszym partnerem dla ChRL. Zbyt bliska integracja z Zachodem może jednak wywołać reakcję Rosji, która traktuje Białoruś jako swoją wyłączną strefę wpływów. – W razie wzrostu napięcia Pekin wybierze oczywiście przyjaźń z Moskwą. Xi Jinping może nawet przymknąć oko na zajęcie Białorusi przez Rosję w zamian za podobny gest w przypadku aneksji np. Hongkongu – mówi Ławruchin. Wygląda więc na to, że Łukaszence, mimo prób zbliżenia z Chinami, na dłuższą metę nie pozostaje nic innego, jak tylko udobruchać rosyjskiego „wielkiego brata".

Najmłodszy syn Aleksandra Łukaszenki Nikołaj w skupieniu patrzy na partytury, po czym zaczyna grać na fortepianie. Na instrumencie stoją obok siebie flagi Białorusi i Chin. W oddali widać zdjęcie ze spotkania białoruskiego prezydenta, któremu towarzyszy syn, z Xi Jinpingiem i jego żoną. Kola gra popularną XVIII-wieczną chińską piosenkę ludową pt. „Kwiat jaśminu", akompaniując piosenkarce w wieczorowej białej sukni. Kobieta, śpiewając kolejne zwrotki, żywo gestykuluje. Twarz wysokiego 13-latka nie wyraża żadnych emocji. Gdy utwór dobiega końca, Nikołaj staje koło fortepianu i mówi po mandaryńsku: „Drodzy przyjaciele, szanowny wujku Xi Jinping i ciociu Peng Liyuan. Życzę wam szczęśliwego chińskiego nowego roku. Oczekuję na spotkanie z wami na Białorusi".

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi