Podczas spotkania we Frankfurcie nad Odrą 10 listopada 1990 r. kanclerz Helmut Kohl i premier Tadeusz Mazowiecki zadeklarowali, że „wielki traktat" regulujący relacje polsko-niemieckie zostanie podpisany do końca stycznia 1991 r., a ratyfikowany – wraz z umową graniczną – miesiąc później.
Okazało się to niewykonalne nie tylko z uwagi na zmianę rządu, jaka nastąpiła w Polsce, ale i tworzenie przez Kohla nowego gabinetu po grudniowych wyborach do Bundestagu, które przyniosły kolejne zwycięstwo CDU/CSU. Krzysztof Skubiszewski [szef polskiej dyplomacji – red.] podtrzymał dotychczasowy kurs skierowany na osiągnięcie porozumienia z Niemcami, ale na początku 1991 r. kryzys we wzajemnych relacjach wywołała kwestia tranzytu wojsk radzieckich z RFN.
Jakie prawa dla mniejszości
Po jej wyjaśnieniu głównym problemem, który zdominował sześć rund negocjacji przeprowadzonych w dwóch turach, stała się kwestia mniejszości narodowych. „Chcemy rozwiązać problem mniejszości niemieckiej w Polsce w zgodzie z normami międzynarodowymi" – oświadczył Kohlowi premier Jan Krzysztof Bielecki podczas ich spotkania 8 marca 1991 r. w Bonn. W odpowiedzi kanclerz wyraził nadzieję, że „ludzkie problemy Niemców żyjących w Polsce zostaną rozsądnie uregulowane", i wręczył mu niemiecki projekt artykułu regulującego te kwestie. Próbował też przekonać Bieleckiego, że to dzięki Związkowi Wypędzonych (Bund der Vertriebenen) „nie doszło do radykalizacji ludzi pochodzących z dawnych obszarów wschodnich Niemiec". Była to reakcja na zaniepokojenie strony polskiej aktywnością działaczy BdV na polskich Ziemiach Zachodnich oraz pomocą finansową udzielaną tej organizacji przez władze RFN.
Za podstawę uregulowania problemu mniejszości polski rząd uznawał konwencję Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie o prawach człowieka przyjętą w czerwcu 1990 r. w Kopenhadze, co nie do końca satysfakcjonowało stronę niemiecką. Nie wyrażała ona bowiem zgody na użycie w traktacie sformułowania o mniejszości polskiej w Niemczech, argumentując, że – jak to ujął w marcu 1991 r. podczas czwartej rundy rokowań szef niemieckiej delegacji Wilhelm Höynck – „obywatele polskiego pochodzenia w RFN nie są mniejszością, nie spełniają wymaganych kryteriów". Niemcy dążyli też do szczegółowego wyliczenia w traktacie praw, jakie będą posiadali w Polsce obywatele pochodzenia niemieckiego, i przekonywali, że „generalnie sztywne trzymanie się zasady wzajemności należy w praktyce międzynarodowej do przeszłości".
„Odrzucamy nadal możliwość przyznania mniejszości niemieckiej w Polsce specjalnych uprawnień" – oświadczył w odpowiedzi kierujący polską delegacją Jerzy Sułek, podkreślając równocześnie, że niemiecki projekt „mówi tylko o prawach mniejszości, nie wspominając nic o jej obowiązkach". Nie pozostawił też złudzeń w kwestii odejścia od zasady wzajemności, stwierdzając, że w przypadku jej pominięcia „jestem prawie pewien, że traktat nasz zostanie odrzucony przez Sejm".