Kilka lat temu odwiedziłem tokijską dzielnicę Akihabara – mekkę miłośników filmów anime, komiksów mangi, gier oraz gadżetów elektronicznych. Roi się tam od wielkich sklepów z komiksami, figurkami oraz elektroniką. Powszechnie uważa się, że jest to miejsce opanowane przez chłopców zbyt pogrążonych w swoich fantazjach, by być zdolnymi do związków z dziewczynami. Tymczasem wśród klientów sklepów widziałem młode pary kupujące seksowną bieliznę czy ciuszki do erotycznych zabaw – od strojów uczennic po uniformy policjantek czy pielęgniarek. Niektóre z tych sklepów były wielkości domów towarowych, co wskazuje na duży popyt i zdaje się przeczyć popularnemu poglądowi, że moda na „klasyczny" damsko-męski seks w Japonii zanika.
Akihabara to również dzielnica, w której roi się od maid café, czyli adresowanych do fanów anime kawiarenek, w których kelnerki przebrane są za pokojówki i czasem noszą kocie czy królicze uszka. Czy te lokale byłyby tak popularne, gdyby Japonia była krajem, w którym młodzi mężczyźni ograniczają się jedynie do „wirtualnych fantazji"? Dużą popularnością cieszą się w Kraju Kwitnącej Wiśni również tzw. hotele miłości, czyli przybytki, w których randkujące pary (lub prostytutki oraz ich klienci) wynajmują pokoje na godziny. Szczególnie popularne są one 24 grudnia. Wigilia jest bowiem traktowana przez sporą część Japończyków jako coś w rodzaju miksu Walentynek i Sylwestra. Czy Japonię można więc nazwać krajem, w którym „tradycyjny" seks „zamiera"?
Dane francuskiego Narodowego Instytutu Badań Demograficznych (INED) mówią, że współczynnik dzietności w Japonii w 2017 r. wynosił 1,5. Czyli wypada słabo, bo poziom, poniżej którego narody się starzeją, wynosi 2,1. Spójrzmy jednak na Japonię w szerszym kontekście. Współczynnik dzietności był tam podobny do krajów europejskich, identyczny jak w Polsce. Był on za to wyższy niż we Włoszech (1,3) i w Hiszpanii (1,3), czyli w krajach, do których mieszkańców przylgnął stereotyp tych posiadających duży temperament seksualny. „Ekspertom" wskazującym na pornografię jako główne źródło japońskiego kryzysu demograficznego radziłbym zwrócić uwagę na to, że współczynnik dzietności jest jeszcze niższy w krajach regionu, w których pornografia internetowa jest blokowana – Korei Południowej i Singapurze. W tym drugim przypadku nie pomaga nawet wysoki udział populacji muzułmańskiej i hinduskiej, z reguły ponadprzeciętnie „dzietnych". Czemu więc Japonia jest postrzegana jako kraj, w którym seks staje się wirtualny i zdehumanizowany?
Cenzura i bagaż kulturowy
W Akihabarze natrafiłem na mały sklep z erotycznymi mangami. Za ladą siedział sprzedawca sprawiający wrażenie „otaku" (czyli fana mang i anime), a przy półce kręcił się jeden klient – mężczyzna po trzydziestce, wyglądający jak typowy pracownik wielkiej korporacji. Zapewne wpadł tam, korzystając z przerwy w pracy. Rozejrzałem się po półkach, szukając czegoś, co mógłbym kupić jako niecodzienną pamiątkę. Znaczna większość komiksów była zafoliowana, a tytułów nie byłem w stanie przeczytać z powodu bariery językowej. Musiałem więc „oceniać książki po okładce". Wybrałem komiksową antologię, która miała dosyć „niewinną" okładkę – ot, hojnie obdarzona przez naturę (czy raczej przez rysownika) dziewczyna w kraciastej spódnicy prężąca się na łóżku. Po zakupie i przywiezieniu go do hotelu zdjąłem folię, ale musiałem też przeciąć plastikowe klipsy zabezpieczające przez otworzeniem komiksu przez nieletnich.
Przeglądając tę mangę, zauważyłem, że rysunki przedstawiające ostrzejsze sceny erotyczne są ocenzurowane. To standardowa praktyka wydawnictw. Same się cenzurują, gdyż w Japonii obowiązują przepisy zakazujące dystrybucji materiałów obscenicznych. Za sprzedaż twardej pornografii można dostać nawet dwa lata więzienia. Wbrew pozorom przepis ten wcale nie jest martwy. W 2004 r. japońskie „wolne sądy" skazały autorów mangi „Misshitsu" za to, że czarne paski zasłaniające rysunki genitaliów podczas seksu były zbyt wąskie (sąd nie przyjął argumentu mówiącego, że na XVIII-wiecznych drzeworytach wystawianych w muzeach przedstawienia seksu są o wiele bardziej realistyczne). W 2013 r. skazano za „niedostateczną cenzurę" wydawców erotycznego magazynu Core. Japoński wymiar sprawiedliwości bywa bardzo surowy, twarda pornografia jest więc poddawana cenzurze przez samych jej autorów. Być może pewne jej „odrealnienie", udziwnienie czy też „zdehumanizowanie" (pojawianie się postaci niebędących ludźmi, np. dziewczyn z króliczymi uszami) jest zatem sposobem na ominięcie prawnych restrykcji. W kontraście do tego istnieje w Japonii spore przyzwolenie na miękką pornografię i lekką erotykę.