Japonia. Kraina seksualnych fantazji

Japonia uchodzi za kraj najróżniejszych seksualnych dziwactw – od hoteli miłości, przez małżeństwa z wirtualnymi postaciami po seksroboty. Kłopoty z nawiązywaniem relacji to jednak szerszy problem społeczny, wynikający również z pracoholizmu i problemów mieszkaniowych obywateli Kraju Kwitnącej Wiśni.

Publikacja: 14.02.2020 18:00

Akihabara to rejon Tokio będący głównie mekką fanów gier, mangi i anime, ale też miejscem, w którym

Akihabara to rejon Tokio będący głównie mekką fanów gier, mangi i anime, ale też miejscem, w którym roi się od sex-shopów

Foto: Shutterstock

Kilka lat temu odwiedziłem tokijską dzielnicę Akihabara – mekkę miłośników filmów anime, komiksów mangi, gier oraz gadżetów elektronicznych. Roi się tam od wielkich sklepów z komiksami, figurkami oraz elektroniką. Powszechnie uważa się, że jest to miejsce opanowane przez chłopców zbyt pogrążonych w swoich fantazjach, by być zdolnymi do związków z dziewczynami. Tymczasem wśród klientów sklepów widziałem młode pary kupujące seksowną bieliznę czy ciuszki do erotycznych zabaw – od strojów uczennic po uniformy policjantek czy pielęgniarek. Niektóre z tych sklepów były wielkości domów towarowych, co wskazuje na duży popyt i zdaje się przeczyć popularnemu poglądowi, że moda na „klasyczny" damsko-męski seks w Japonii zanika.

Akihabara to również dzielnica, w której roi się od maid café, czyli adresowanych do fanów anime kawiarenek, w których kelnerki przebrane są za pokojówki i czasem noszą kocie czy królicze uszka. Czy te lokale byłyby tak popularne, gdyby Japonia była krajem, w którym młodzi mężczyźni ograniczają się jedynie do „wirtualnych fantazji"? Dużą popularnością cieszą się w Kraju Kwitnącej Wiśni również tzw. hotele miłości, czyli przybytki, w których randkujące pary (lub prostytutki oraz ich klienci) wynajmują pokoje na godziny. Szczególnie popularne są one 24 grudnia. Wigilia jest bowiem traktowana przez sporą część Japończyków jako coś w rodzaju miksu Walentynek i Sylwestra. Czy Japonię można więc nazwać krajem, w którym „tradycyjny" seks „zamiera"?

Dane francuskiego Narodowego Instytutu Badań Demograficznych (INED) mówią, że współczynnik dzietności w Japonii w 2017 r. wynosił 1,5. Czyli wypada słabo, bo poziom, poniżej którego narody się starzeją, wynosi 2,1. Spójrzmy jednak na Japonię w szerszym kontekście. Współczynnik dzietności był tam podobny do krajów europejskich, identyczny jak w Polsce. Był on za to wyższy niż we Włoszech (1,3) i w Hiszpanii (1,3), czyli w krajach, do których mieszkańców przylgnął stereotyp tych posiadających duży temperament seksualny. „Ekspertom" wskazującym na pornografię jako główne źródło japońskiego kryzysu demograficznego radziłbym zwrócić uwagę na to, że współczynnik dzietności jest jeszcze niższy w krajach regionu, w których pornografia internetowa jest blokowana – Korei Południowej i Singapurze. W tym drugim przypadku nie pomaga nawet wysoki udział populacji muzułmańskiej i hinduskiej, z reguły ponadprzeciętnie „dzietnych". Czemu więc Japonia jest postrzegana jako kraj, w którym seks staje się wirtualny i zdehumanizowany?

Cenzura i bagaż kulturowy

W Akihabarze natrafiłem na mały sklep z erotycznymi mangami. Za ladą siedział sprzedawca sprawiający wrażenie „otaku" (czyli fana mang i anime), a przy półce kręcił się jeden klient – mężczyzna po trzydziestce, wyglądający jak typowy pracownik wielkiej korporacji. Zapewne wpadł tam, korzystając z przerwy w pracy. Rozejrzałem się po półkach, szukając czegoś, co mógłbym kupić jako niecodzienną pamiątkę. Znaczna większość komiksów była zafoliowana, a tytułów nie byłem w stanie przeczytać z powodu bariery językowej. Musiałem więc „oceniać książki po okładce". Wybrałem komiksową antologię, która miała dosyć „niewinną" okładkę – ot, hojnie obdarzona przez naturę (czy raczej przez rysownika) dziewczyna w kraciastej spódnicy prężąca się na łóżku. Po zakupie i przywiezieniu go do hotelu zdjąłem folię, ale musiałem też przeciąć plastikowe klipsy zabezpieczające przez otworzeniem komiksu przez nieletnich.

Przeglądając tę mangę, zauważyłem, że rysunki przedstawiające ostrzejsze sceny erotyczne są ocenzurowane. To standardowa praktyka wydawnictw. Same się cenzurują, gdyż w Japonii obowiązują przepisy zakazujące dystrybucji materiałów obscenicznych. Za sprzedaż twardej pornografii można dostać nawet dwa lata więzienia. Wbrew pozorom przepis ten wcale nie jest martwy. W 2004 r. japońskie „wolne sądy" skazały autorów mangi „Misshitsu" za to, że czarne paski zasłaniające rysunki genitaliów podczas seksu były zbyt wąskie (sąd nie przyjął argumentu mówiącego, że na XVIII-wiecznych drzeworytach wystawianych w muzeach przedstawienia seksu są o wiele bardziej realistyczne). W 2013 r. skazano za „niedostateczną cenzurę" wydawców erotycznego magazynu Core. Japoński wymiar sprawiedliwości bywa bardzo surowy, twarda pornografia jest więc poddawana cenzurze przez samych jej autorów. Być może pewne jej „odrealnienie", udziwnienie czy też „zdehumanizowanie" (pojawianie się postaci niebędących ludźmi, np. dziewczyn z króliczymi uszami) jest zatem sposobem na ominięcie prawnych restrykcji. W kontraście do tego istnieje w Japonii spore przyzwolenie na miękką pornografię i lekką erotykę.

O ile życie społeczne i zawodowe Japończyków jest przesiąknięte konformizmem i pod wieloma względami kolektywistyczne, o tyle społeczeństwo bardzo tolerancyjnie podchodzi do różnych prywatnych dziwactw i słabości. To, co ktoś robi w swoim zaciszu domowym, jest jego prywatną sprawą, którą trzeba uszanować. Ponadto w kulturze japońskiej podejście do spraw związanych z seksem było zwykle bardziej otwarte niż np. w kulturach ukształtowanych przez religie monoteistyczne.

– W japońskiej kulturze, kształtowanej przez wierzenia szintoizmu, sfera ludzkiej seksualności jest zaliczania do naturalnych ludzkich potrzeb, które mogą być zaspokajane w ramach oddawania się codziennym przyjemnościom, a ich realizacja nie jest związana z przekraczaniem jakichś zakazów moralnych. Do dnia dzisiejszego odbywają się też świąteczne procesje na cześć bóstw płodności, które przepełnione są falliczną symboliką. Bardziej restrykcyjna postawa wobec seksualności związana jest z zewnętrznymi wpływami konfucjanizmu i buddyzmu oraz częściową westernizacją japońskiego społeczeństwa – mówi „Plusowi Minusowi" Łukasz Czajka, filozof kultury z Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Ożenić się z poduszką

W 2009 r. jeden z japońskich otaku poślubił bohaterkę gry Love Plus. Ceremonia ślubu była jak najbardziej realna, ale „panna młoda" – wirtualna. To dosyć szokujący przykład na miłość do „waifu", czyli dziewczyny będącej postacią z komiksu, anime czy gry. Fenomen ten nie ogranicza się tylko do chłopców wchodzących w takie „wirtualne związki". Dziewczęta też mają swoich „husubando", czyli „wirtualnych mężów". Taka dziewczyna lub chłopak 2D może być obrazkiem wyświetlanym na ekranie, animacją, bardziej zaawansowanym programem (pozwalającym na rozmowę, przebieranki, a nawet reagującym na dotyk) czy też poduszką z nadrukowanym wizerunkiem oblubienicy lub ukochanego. Takie poduszki, zwane dakikamura („holenderska żona"), czasem są postrzegane jako zabawka seksualna, czasem kupowane lub otrzymywane w prezencie jako gadżet, a czasem traktowane jako rzeczywisty obiekt miłości. W 2010 r. koreański otaku poślubił dakikamurę, a związek ten został oficjalnie pobłogosławiony przez kapłana. O fenomenie waifu pisałem już obszernie w „Plusie Minusie" („Poślubić poduszkę" 24 października 2015 r.), ale w międzyczasie technologia poszła do przodu. W 2017 r. powstał w Tokio pierwszy dom publiczny z seksrobotami. Gdy technologia rozwinie się jeszcze bardziej, każdy będzie miał możliwość zakupu swojej wymarzonej, realistycznie wyglądającej waifu. Chcesz mieć idealnie skrojoną pod siebie „dziewczynę"? Nie ma problemu. Robotyka i sztuczna inteligencja ci to zapewnią.

Tego typu ekstrawagancje przyciągają oczywiście uwagę mediów i moralistów, prowadząc do budowania wizerunku Japonii jako kraju seksualnych dziwactw. Warto jednak pamiętać, że takie zjawiska nie ograniczają się do Kraju Kwitnącej Wiśni. Można się z nimi spotkać również w innych rozwiniętych krajach Azji. Domy publiczne z seksrobotami działają też w Ameryce, Europie czy nawet w Rosji. Być może za jakiś czas to Chiny będą wytyczały trendy, jeśli chodzi o taki „wirtualny" seks.

– Myślę, że w perspektywie kilkunastu, kilkudziesięciu lat sytuacja w Chinach może się pod tym względem upodobnić do tej z Japonii. Z tym że „trendy japońskie" w Chinach będą miały inne przyczyny. Podstawowym tamtejszym problemem są skutki polityki antynatalistycznej. Obok ogólnego spadku przyrostu naturalnego jest kłopot z nierównowagą płci na niekorzyść kobiet. W tej chwili luka to jest jakieś 30 mln ludzi, a najgorsze prognozy na przyszłość wspominały o nawet 80 mln. Z jednej strony, władze starają się łagodzić kontrolę urodzeń. Z drugiej, coraz popularniejsze jest szukanie cudzoziemskich żon. Niezależnie od tego na fali zwiększania innowacyjności gospodarki rozwija się robotyka, w tym seksroboty. Biorąc pod uwagę, że skutki kontroli urodzeń bardzo trudno będzie zniwelować, o ile to w ogóle możliwe, tego typu trendy w życiu seksualnym Chińczyków mogą się upowszechniać – prognozuje w rozmowie z „Plusem Minusem" Stanisław Aleksander Niewiński, wykładowca Instytutu Spraw Zagranicznych Collegium Nobilium Opoliense.



Bliskość na skróty

Japoński kryzys demograficzny i towarzyszące mu fenomeny, takie jak waifu czy seksroboty, są w dużym stopniu uwarunkowane także czynnikami społeczno-ekonomicznymi. Japonia jest co prawda krajem zamożnym, ale jednocześnie borykającym się od trzech dekad z takimi problemami jak niski wzrost gospodarczy, okresy deflacji i niewielki wzrost płac. Japończycy mają również poważny problem z pracoholizmem. – Kryzys dzietności i wzrost liczby osób niezaangażowanych w romantyczne związki może mieć kilka przyczyn. Pierwsza to zbyt duże obciążenie wielogodzinną pracą. Przy pełnym zaangażowaniu w powinności zawodowe życie prywatne musi zostać zmarginalizowanie, a randki lub opieka nad dzieckiem mogą być nawet postrzegane jako przeszkody w sumiennym wykonywaniu obowiązków i przekładanie egoistycznego interesu ponad dobro wspólnoty pracowniczej. Nadmiar pracy utrudnia nawiązanie stałej relacji, ale przyczynia się także do osłabienia więzi małżeńskich, co w Japonii prowadzi do wzrostu liczby związków, w których współżycie małżeńskie praktycznie zanika. Ten trend wzmacnia jeszcze trudna sytuacja mieszkaniowa, gdyż nierzadko w jednym mieszkaniu przebywa kilkupokoleniowa rodzina, co uniemożliwia intymne stosunki i napędza popularność tzw. hoteli miłości – zauważa Czajka.

Część młodych ludzi uważa więc, że stałe związki są im niepotrzebne. – W społeczeństwie japońskim dostrzega się także wzrost liczby młodych mężczyzn rezygnujących z podjęcia prób nawiązania romantycznych relacji. Owi „roślinożercy" często uznają, że droga prowadząca do małżeństwa jest zbyt uciążliwa i stresująca, gdyż towarzyszy jej możliwość doznania upokorzenia wynikającego z odrzucenia, a w dobie mediów społecznościowych prywatna porażka szybko może stać się publiczną hańbą. Takiemu wycofaniu z życia towarzyskiego może towarzyszyć także zwrot ku pornografii, postrzeganej jako atrakcyjna alternatywa, która zapewnia seksualną gratyfikację bez konieczności poddawania własnej atrakcyjności ocenie dokonanej przez inne osoby. Życiu w pojedynkę sprzyja także model nowoczesnego społeczeństwa, który nie stygmatyzuje indywidualistycznych wyborów, a jednocześnie oferuje wiele atrakcyjnych dróg samorealizacji i socjalnych zabezpieczeń – dodaje Łukasz Czajka.

Pojawienie się takich trendów jak seksroboty czy waifu nie musi jednak oznaczać, że znika popyt na związki damsko-męskie. Wśród ludzi dysponujących zbyt małą ilością czasu na budowanie takich związków pojawia się jednak pokusa, by iść na skróty. Stąd m.in. duża popularność klubów z hostessami, czy też z ich męskimi wersjami – hostami. Wiele trzydziestoparoletnich singielek wydaje w nich całkiem spore sumy, bo czują się tam atrakcyjne i docenione. – Zdecydowanie należy unikać postrzegania kultury japońskiej poprzez pryzmat przyciągających uwagę mediów przypadków nietypowych zachowań, takich jak związki z wirtualnymi dziewczynami lub otwieranie domów publicznych oferujących intymne kontakty z erotycznymi robotami. W dalszym ciągu większą popularnością cieszą się tzw. host clubs, w których można kupić towarzystwo drugiej osoby. Film dokumentalny „Złodzieje serc z Osaki" dobrze pokazuje, że osoby odwiedzające kluby tego typu spragnione są spotkania z drugim człowiekiem i szczerej rozmowy, z której narodzić się może trwalsza więź międzyludzka – twierdzi Czajka.

Zwróćmy również uwagę na to, że szeroka dostępność w Japonii różnej dziwacznej pornografii nie przekłada się na statystyki dotyczące przestępstw seksualnych. Liczba gwałtów wręcz spada. Według danych japońskiej policji w 2003 r. doszło tam do 2 gwałtów na 100 tys. mieszkańców, a w 2010 r. już tylko 1 gwałtu na 100 tys. mieszkańców. W Korei Południowej, gdzie internetowa pornografia jest blokowana, odnotowano w 2010 r. 13,6 gwałtów na 100 tys. mieszkańców, w USA – 27,3, a w „feministycznej" Szwecji – 63,5. Jak widać, tylko bardzo niewielki odsetek konsumentów „zdehumanizowanej" pornografii w Japonii zamienia się w gwałcicieli, tak jak zapewne niewiele spośród milionów czytelniczek „50 twarzy Graya" rzeczywiście chciałoby być torturowanymi w piwnicy przez jakiegoś bogatego zboczeńca. I tak samo znaczna większość miłośników kina gangsterskiego nigdy nie miała jakiegokolwiek związku z gangami. Złe jest więc nie tyle to, że Japończycy próbują zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne sięgając po „zdehumanizowaną" pornografię, ile to, że ich system społeczno-gospodarczy na tyle się „zdehumanizował", że utrudnia im rozwijanie normalnych związków damsko-męskich.

Kilka lat temu odwiedziłem tokijską dzielnicę Akihabara – mekkę miłośników filmów anime, komiksów mangi, gier oraz gadżetów elektronicznych. Roi się tam od wielkich sklepów z komiksami, figurkami oraz elektroniką. Powszechnie uważa się, że jest to miejsce opanowane przez chłopców zbyt pogrążonych w swoich fantazjach, by być zdolnymi do związków z dziewczynami. Tymczasem wśród klientów sklepów widziałem młode pary kupujące seksowną bieliznę czy ciuszki do erotycznych zabaw – od strojów uczennic po uniformy policjantek czy pielęgniarek. Niektóre z tych sklepów były wielkości domów towarowych, co wskazuje na duży popyt i zdaje się przeczyć popularnemu poglądowi, że moda na „klasyczny" damsko-męski seks w Japonii zanika.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich