Ale jak można domknąć system, zrażając do siebie kolejne grupy elektoratu?
W PiS, poza Jarosławem Kaczyńskim, jest przekonanie, iż osiągnęli już taki poziom mistrzostwa, że nic im nie zagrozi. Pamiętajmy, że oni mają fantazję o III RP jako systemie, który był stabilny przez stworzenie odpowiedniej sieci powiązań i interesów chronionych przez sprawny parasol medialny. I tę fantazję wprowadzają w życie. Wychodzi karykatura.
Zaczął pan mówić o kampanii prezydenckiej. Gdzie w niej jest wasz kandydat?
Ta kampania była w ogóle bardzo trudna.
Ona trwa.
Trwa, ale do tej pory była to kampania z największymi zwrotami akcji. Mieliśmy prezentację kandydatów, a potem wybuchła pandemia i zmieniły się reguły gry. Potem jeszcze data wyborów i spór o bojkot... O kampanii Roberta Biedronia można powiedzieć, że nie było w niej żadnych błędów i kompromitujących rzeczy.
To ja ujmę sprawę inaczej: błędy Roberta Biedronia nikogo już nie interesują. I to jest wasz największy problem.
Startowaliśmy z głównym kandydatem i główną kontrkandydatką, czyli Małgorzatą Kidawą-Błońską. Bojkot sprawił, że na opozycji powstało straszne zamieszanie. Pełną cenę zapłaciła za to kandydatka PO, ale polaryzacja spłaszczyła wyniki wszystkich na opozycji. Na spłaszczeniu zyskał ten, który nie był w stawce, czyli Szymon Hołownia. Teraz mamy nową kampanię z Rafałem Trzaskowskim, który konsoliduje ten elektorat, i pojawia się pytanie, co ma tu do powiedzenia Biedroń. Przez pierwszą część kampanii wskazywał, jak zabezpieczyć Polaków przed kryzysem gospodarczym. Mówiliśmy na przykład o świadczeniu kryzysowym, co specjalnie się nie przebijało. To są ważne rzeczy, ale termin wyborów zdominował wszystko. W dodatku Robert jest świetny w kontaktach z ludźmi...
To ograniczenie dotyczy wszystkich kandydatów i wszyscy uważają, że na tym stracili. Mnie interesuje to, że jedyny kandydat lewicowo-liberalny nie potrafił się przebić. To jest jakiś fenomen na skalę europejską.
Każdy kandydat Lewicy miałby ten sam problem, bo jesteśmy połączeniem trzech partii.
To tak jak Zjednoczona Prawica.
Każdy nasz kandydat musi również walczyć o poparcie części partyjnego elektoratu.
Wszystkie badania społeczne pokazują większą liberalizację polskiego społeczeństwa, wręcz przychylność dla idei, które głosi Robert Biedroń, a tymczasem jego notowania spadają. Jak to wyjaśni socjolog Maciej Gdula?
Powiem rzecz banalną, która jest prawdziwa, choć nie wygląda jak fajerwerk intelektualny. Podczas pandemii ludzie chcą silnego przywództwa i skłaniają się ku tym politykom, którzy chcą realizować twarde przywództwo i mówią o porządku. Wtedy potrzebni są politycy, którzy nie kojarzą się ze zmianą, tylko stabilizacją. Część rzeczy, które przydarzają się Biedroniowi, nie jest przez niego zawiniona. Klimat się jednak zmienia. Ludzie mniej żyją strachem, a bardziej nadzieją na dobre życie po pandemii. To będzie sprzyjać Biedroniowi.
Robert Biedroń utracił wiarygodność, gdy wybrał się wbrew własnym deklaracjom do Parlamentu Europejskiego.
Biedroń od lat walczył o sprawy, które inne politycy uważali za mało istotne lub zbyt radykalne. Walczył o LGBT, ekologię czy prawa kobiet w czasach, gdy większości polityków te kwestie wydawały się zbyt trudne. Dziś też jest po tej stronie, ale po pojawieniu się Wiosny Platforma zaczęła przekonywać, że jest bardziej centrolewicowa niż centroprawicowa. Pewne rzeczy zaczęły być traktowane jako oczywistość. Pozostaje rzecz jasna pytanie, jak zadziała wejście Rafała Trzaskowskiego do wyścigu.
To ja mogę powiedzieć jak: wynik Biedronia będzie jeszcze niższy niż te słabe sondaże.
Tak mówi większość komentatorów, ale może być też tak, że po prostu zmieni się klimat w kampanii i ludzie staną się wrażliwsi na mówienie o przyszłości i liberalne treści. To może pomóc Biedroniowi i zmobilizuje jego elektorat. To są historyczne wybory, bo nie ma przedstawiciela pokolenia powojennego. Nie mamy boomersów.
Najstarszy jest Rafał Trzaskowski.
To jest wyścig polityków przed pięćdziesiątką. Pokoleniowe kwestie też były czymś, co dzieliło elektorat. Część wyborców Lewicy chciała głosować na Małgorzatę Kidawę-Błońską, bo czuła z nią więź pokoleniową. Teraz to się wyczyściło i afiliacje ideowe będą silniejsze.
Co musiałoby się zdarzyć, żeby Lewica wygrała wybory?
Prezydenckie?
To akurat wiem. Musieliby się wszyscy wycofać. Pytam o wybory parlamentarne.
Kluczową sprawą jest dotarcie do wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Pewien rodzaj konfrontacji z nimi, który nie będzie miał na celu pognębienia ich czy zdołowania. Nie pozbawiajmy ich godności, tylko otwierajmy oczy. Staram się to robić w mediach publicznych czy społecznościowych. To są moi partnerzy.
Ale to wszystko wiedzieliście już przed ostatnimi wyborami.
I to staramy się robić. Lewica dorobiła się marki formacji, która nie należy do totalnej opozycji. Nie uderzamy w PiS za każdym razem, gdy coś zrobi, tylko wybieramy to, co naprawdę im nie wychodzi. Nie krytykujemy ich za to, kim są, tylko za to, co robią. Państwo PiS-u niedomaga systemowo w pewnych dziedzinach i ze względu na swoją konstrukcję nie może pewnych spraw naprawić. Tak jest z całą sferą usług publicznych.
Tymczasem Lewica nie potrafi mówić o usługach publicznych tak, żeby nie chciało się przy tym ziewać.
Cały czas się tym interesujemy.
Ale trzeba znaleźć do tego osobny język. Myślałem, że pan się tym zajmuje.
Cały czas nad tym pracujemy. Ta opowieść musi być atrakcyjna. Pozostają jeszcze sprawy światopoglądowe, które nie mogą być narzędziem do pognębienia kogokolwiek czy zawstydzania. To musi być realna zmiana od polityki pogardy do polityki szacunku. To powinna być zmiana myślenia o relacjach społecznych. Prawa dla mniejszości nie oznaczają pogardy dla większości. Nie musimy kimś pogardzać, żeby się czuć lepiej.
A będzie pan jeszcze pisał? Może coś o polityce z bliska?
Nie mogę się powstrzymać i cały czas robię notatki. Polityk nie ma jednak czasu, żeby pisać duże rzeczy. No i wielu rzeczy nie może powiedzieć, dopóki jest politykiem. W tym sensie wszystko w rękach wyborców!
—rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsatnews.pl
Maciej Gdula (ur. w 1977 r. w Żywcu) – polityk i nauczyciel akademicki, dr hab. socjologii związany z Uniwersytetem Warszawskim. W 2005 r. był jednym z założycieli „Krytyki Politycznej". W 2017 r. koordynował badania socjologiczne w jednym z miast powiatowych w województwie mazowieckim, niewymienionym z nazwy, które podsumowywał raport „Dobra zmiana w Miastku. Neoautorytaryzm w polskiej polityce z perspektywy małego miasta". W 2018 r. opublikował książkę „Nowy autorytaryzm". W 2019 r. został doradcą Roberta Biedronia i partii Wiosna, bezskutecznie ubiegał się o mandat w Parlamencie Europejskim. W tym samym roku zdobył mandat poselski w krajowych wyborach parlamentarnych, startując z list SLD w okręgu krakowskim