Boimy się, że komputerowe algorytmy wyhodowane na naszych danych będą sterować naszym życiem. Tak nie musi jednak być. Koniec końców to, co nazywamy „wolną wolą", też w dużej mierze sterowane jest biologiczno-chemicznymi procesami zachodzącymi w naszym organizmie. Kluczową kwestią jest jednak, kto cyfrowym algorytmom ustala cele i określa metody działania. Już teraz musimy stoczyć walkę o to, czy w przyszłości komputerowe algorytmy będą starały się nas wciąż ogrywać, czy też będą przynajmniej nie przeszkadzały w integralnym rozwoju człowieka i społeczeństwa.
Na początku roku, w pewien wyjątkowo śnieżny poniedziałek, musiałem przejechać samochodem z Rzeszowa do Warszawy. Uruchomiłem nawigację i wybrałem standardową, dosyć dobrze znaną mi trasę. W trakcie jazdy nawigacja podpowiedziała mi nową – podobno o dziesięć minut szybszą. Wybrałem ją, spodziewając się, że to próba ominięcia jakiegoś korka czy wypadku.
Kwadrans później znalazłem się na kompletnie zasypanej śniegiem leśnej drodze, klnąc na czym świat stoi. Nie wiem, jak dokładnie wygląda algorytm nawigacji. Podejrzewam, że aplikacja, zbierając dane o wolno jadących samochodach na drodze krajowej, zaproponowała boczną trasę. Nie miała stamtąd żadnych informacji o obecnym ruchu – bo nikt nie pakował się przecież w środek lasu w śnieżycy – ale z danych historycznych wiedziała, że można tamtędy spokojnie jechać około 50 km/h. Przeliczyła więc, zgaduję, że ta trasa będzie szybsza, a ja jej zaufałem.
Człowiek bardzo szybko zaczyna bezrefleksyjnie ufać, szczególnie jeśli to zaufanie upraszcza mu życie. Jakkolwiek upieralibyśmy się, że myślimy krytycznie i zawsze staramy się sprawdzić inne rekomendacje, nie zawsze tak jest. Nasze mózgi bardzo lubią otrzymywać pomoc w upraszczaniu skomplikowanego świata. Dlatego o tym, co przeczytam w sporym stopniu decydują rekomendacje Facebooka i Twittera. Oglądnę to, co podsunie mi algorytm YouTube'a, posłucham muzyki rekomendowanej przez Spotify, pojadę trasą zasugerowaną przez Google'a, a kupię ten przedmiot, który będzie na górze wyszukiwań w Allegro.
Nie powinniśmy się za mocno za to biczować. Kiedy w latach 90. XX w. wprowadzono nowatorskie systemy ostrzegania pilotów przed drobnymi awariami silników, okazało się, że wykrywalność takich incydentów... zmalała. Nawet świetnie wyszkoleni piloci po prostu przyzwyczaili się, że jeśli coś się będzie działo – maszyna ich ostrzeże. Przestali więc monitorować przyrządy pod kątem wykrywania takich incydentów, które mogłyby umknąć komputerowi. Wszyscy jesteśmy ludźmi, jesteśmy mocno przeładowani bodźcami do przeanalizowania i decyzjami do podjęcia. Dlatego korzystamy z każdej możliwości delegowania rozwikływania węzłów gordyjskich skomplikowanego świata na kogoś lub coś innego.