Bogusław Chrabota: Nie zabijać Platformy Obywatelskiej

Świat jest niestety okrutny. Jak pamiętamy z westernów, ranne konie się dobija. Podobnie ze starymi psami. By oszczędzić im cierpień, prowadzi się je do uśpienia. To zawsze tragedia dla kochających właścicieli. Największy dramat.

Aktualizacja: 22.05.2021 15:34 Publikacja: 21.05.2021 18:00

Bogusław Chrabota: Nie zabijać Platformy Obywatelskiej

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Czyż tej wiosny takim dramatem nie byłoby dobicie Platformy Obywatelskiej? Bo przecież ktoś może ją jeszcze kocha? Ktoś, kto powalczy o jej prawo do życia. Nie, ja nie kocham Platformy. Ale bez względu na kwestię uczuć bardzo bym nie chciał, by ją dobijano. I to nie dlatego, że jest jeszcze całkiem młoda. W porównaniu z koleżankami zza Odry, takimi na przykład SPD czy CDU, to jeszcze niemal dziecko. Może nie osesek, ale dwudziestoletnia istota, wiekowo w samym środku procesu edukacji, co daje nadzieję, że może się jeszcze czegoś nauczy, wykształci. Zrobi magisterkę albo chociaż licencjat.

Ale nie wiek przemawia za Platformą najbardziej. Jest coś ważniejszego. Polska potrzebuje jej obecności na scenie politycznej. Dla równowagi, dla siły opozycji. A najbardziej Platforma potrzebna jest PiS-owi, bo bez niej partia prezesa mogłaby mieć poczucie, że porządzi równie długo, jak zagra orkiestra Owsiaka.

Wszystko to niby jasne, ale jednak nie dla wszystkich. Proces dobijania Platformy zaczął jeden z jej współzałożycieli, nie przygotowując odpowiedniego następstwa. Stawiał nie na tych, co trzeba, licząc, że ciężar kierowania partią utrzymają ludzie w stylu Sławomira Nowaka czy Ewy Kopacz. Cóż, plan, by pociągać za sznurki za ich plecami, okazał się nic niewart. Nierealistyczny, bo dość było w Platformie ludzi na tyle ambitnych, by sztafaż pozorów rozsypał się w kilka miesięcy jak domek z kart.

Potem, po dojściu PiS-u do władzy, było coraz gorzej. Z liderowaniem nie radził sobie ostatni strateg Platformy – Grzegorz Schetyna. Mimo oczywistego dorobku i dużego doświadczenia nie potrafił przekonać, że jest Platformie nieodzowny. Czy tylko za sprawą braku charyzmy? A może to inna kwestia: czyżby nie potrafił dobrać sobie współpracowników? Albo jeszcze inaczej: nie potrafił uwolnić się od demonów przeszłości? Odszedł, a Platforma topniała, najpierw pozbywając się konserwatystów, a potem nie potrafiąc się obronić przed transferami do Nowoczesnej. Coraz mniejsza, szczuplejsza, ale przecież nie całkiem rozbita. Na tyle wciąż pełna wigoru, że udawały jej się drobne, choć ważne projekty. Była w stanie wykreować Koalicję Obywatelską czy sensownego kandydata na prezydenta, który godnie zmierzył się w wyborach z Andrzejem Dudą.

Po niespełna roku od wyborów przyszedł jednak absolutny kryzys. Dzisiejsza Platforma – jak barwnie określa to jeden z jej doświadczonych liderów – wpadła w korkociąg. Krąg przywódczy jest słaby i prawie niezauważalny. Przewodniczący – Borys Budka – w obawie przed siłą argumentów wewnętrznej opozycji stłumił partyjną debatę niemal do zera. Błędne diagnozy ścigają się z błędami w polityce partyjnej. Niezdecydowanie i brak realizmu w kwestii ratyfikacji decyzji o zasobach własnych UE niemal położyło partię na łopatki. O wewnętrznej atrofii świadczy wyrzucenie (bez prawa do obrony) z Platformy posłów Pawła Zalewskiego oraz Ireneusza Rasia. Z tonącej łódki Platformy uciekła też na suchy ląd Róża Thun.

Czyżby Borys Budka i jego akolici nie rozumieli, że to reakcja łańcuchowa? Że za chwilę nie będzie co zbierać? Słyszę wyjaśnienia, że partię trzeba oczyścić dziś, zanim po pandemii wróci rutynowa polityka i wówczas PO zacznie się podnosić. A jeśli nie zacznie? Jeśli dzisiejsze złe wrażenie, pogłębione takimi politycznymi bzdurami jak wykluczenie na wniosek do niedawna macierzystej partii z komisji sejmowych Rasia i Zalewskiego, zbudują fatalny wizerunek, od którego nie będzie już ucieczki? Co wtedy? Nie pomoże ani Sikorski, ani Trzaskowski. Pierwszy skupi się na rządzeniu światem w ramach Bilderberga, drugi będzie budował kampusy dla młodych warszawiaków. Co wtedy z Platformą? Co z Polską?

Jeśli opozycja myśli o stworzeniu w przyszłości realnej koalicji władzy, w wyborach dobre wyniki muszą mieć wszyscy jej potencjalni uczestnicy. Hołownia, Platforma i Lewica. Im mocniejszy Hołownia, tym bliżej. Im silniejsza Platforma, tym bliżej. Im mocniejszy Czarzasty (właśnie dlatego popierałem jego usamodzielnienie się i wzmocnienie wizerunku) tym bliżej – do stworzenia realnej alternatywy dla PiS.

Dlatego nie zabijajcie Platformy, proszę. I to nie tylko apel do polityków konkurencji i dziennikarzy, tylko przede wszystkim do polityków Platformy. Nie może być wam wszystko jedno. Warto jeszcze żyć. 

Czyż tej wiosny takim dramatem nie byłoby dobicie Platformy Obywatelskiej? Bo przecież ktoś może ją jeszcze kocha? Ktoś, kto powalczy o jej prawo do życia. Nie, ja nie kocham Platformy. Ale bez względu na kwestię uczuć bardzo bym nie chciał, by ją dobijano. I to nie dlatego, że jest jeszcze całkiem młoda. W porównaniu z koleżankami zza Odry, takimi na przykład SPD czy CDU, to jeszcze niemal dziecko. Może nie osesek, ale dwudziestoletnia istota, wiekowo w samym środku procesu edukacji, co daje nadzieję, że może się jeszcze czegoś nauczy, wykształci. Zrobi magisterkę albo chociaż licencjat.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich