Czy po podobne metody sięgają też inne służby? Zapomnijmy na chwilę o tym, że znajdują się one w katalogu służb izraelskich czy amerykańskich, np. w Iraku czy Afganistanie.
Służby specjalne nie są od tego, aby zabijać. Ich agresywność, stopień podejmowania ryzyka, skala inwestowanych środków finansowych w konkretne zdolności czy przedsięwzięcia są adekwatne do postrzeganych zagrożeń. Skoro Rosja zakłada, że znajduje się w stanie wojny, to prowadzi działania stosownie do skali zagrożenia.
Powiedział pan, że działanie służb jest determinowane identyfikowanym zagrożeniem. Czy to oznacza, że kraje naszej części Europy te zagrożenia błędnie identyfikują?
Nie. Uważają, że powinny być one zwalczane innymi środkami, a nie poprzez fizyczną eliminację przeciwników. Takich metod nie akceptuje klasa polityczna i znaczna część społeczeństwa. W demokratycznym systemie, w czasie pokoju, zbrodniarza czy zdrajcę należy oskarżyć i postawić przed sądem krajowym czy międzynarodowym, gdzie nie grozi mu kara śmierci. Przy okazji warto też zwrócić uwagę, że w Polsce kary za szpiegostwo są wyjątkowo niskie. Nasze państwo nie traktuje aktywności wywiadowczej obcych państw jako poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa. To błąd.
Działaniom rosyjskich służb towarzyszy dezinformacja. Rosjanie wykorzystują pełną gamę instrumentów, aby przekonać odbiorców do swojej narracji. W przypadku polityki historycznej mogą to być np. spreparowane dokumenty, rękopisy, pamiętniki.
To jest element logiki działania Rosjan. Oni, relatywizując własne zbrodnie, starają się narzucić swoją interpretację historii. Nie kierują się w tej sferze szacunkiem dla rzetelności i obiektywizmu badań naukowych. Fakty są wtórne wobec potrzeb propagandy. W odpowiedzi na Katyń wymyślili oszustwo związane z rzekomymi zbrodniami polskimi na jeńcach bolszewickich, a tłumacząc ten mord na oficerach, ciągle bazują na narracji stalinowskiej. Opisując włączenie terenów wschodniej Rzeczypospolitej do ZSRR, posługują się argumentami z czasów Rosji radzieckiej. Co istotne, w kontekście tematu naszej rozmowy podstawowym mitem, który nadal spaja Rosjan i Białorusinów, jest zwycięstwo w II wojnie światowej. Pozostałe działania machiny propagandowej polegają na uzupełnieniu tego wywodu i uodpornieniu mitu na zewnętrzne próby jego podważania.
Zauważmy – rosyjskie państwo jest coraz bardziej hermetyczne. Działalność organizacji pozarządowych jest kontrolowana i ograniczana restrykcjami, podobnie jak internetu i mediów społecznościowych, w telewizji dominuje propaganda. Rosjanie doskonale opanowali posługiwanie się kłamstwem. Po drugiej stronie mamy skupiony na swoich problemach świat demokratyczny z pluralizmem mediów, wolnością badań naukowych. Można w nim jednak opłacić dziennikarzy, założyć portale rozpowszechniające nieprawdziwe informacje, przekupić ekspertów. Rosjanie skwapliwie korzystają z takich możliwości.
Ale żeby było jasne: podatność Zachodu na kłamstwo i manipulację, niski poziom debaty publicznej, krótka pamięć polityków i często żenujący poziom naszych mediów to nie jest wina Rosjan.
Dezintegracji społeczeństw demokratycznego świata służy wspieranie ruchów antyszczepionkowych czy ruchów anty-LGBT.
Rosjanie świetnie zidentyfikowali nasze słabości i mają jasne cele. Skoro są skazani na porażkę w rywalizacji gospodarczej czy cywilizacyjnej z wolnym światem, próbują po prostu, siejąc zamęt, zdezintegrować jego podstawy i ukształtowane struktury.
Na ile rosyjskie służby traktują Polskę jako bazę wypadową do realizacji swoich celów? W 2019 r. pojawiał się wątek obecności w Warszawie prawdopodobnego współpracownika rosyjskich służb Wadima Krasikowa, który w Berlinie dokonał zabójstwa Czeczena Zelimchana Changoszwilego.
Wiele służb operuje na polskim terytorium, nie tylko rosyjskie. Łatwiej jest przeprowadzić operację w Berlinie, gdy np. w sąsiednim kraju można pobrać broń z ambasady i bez problemu przekroczyć granicę. Przezwyciężanie ograniczeń formalnych w poruszaniu się po obcym terenie to podstawowy element organizacji pracy każdego wywiadu. W ostateczności można oficera wsadzić do tira, aby przejechał przez granicę. Wprawdzie w Polsce mamy nieliczną diasporę rosyjską, ale w innych krajach służby Rosji dość swobodnie korzystają z zaplecza, jakie stwarza to środowisko, np. w Niemczech, Holandii, we Francji czy w Wielkiej Brytanii. Możliwości przemieszczania się mają nadal bardzo duże. Aczkolwiek reżim kontrwywiadowczy w Polsce w czasach, kiedy byłem w służbie, był dużo wyższy niż w innych państwach. Uznawany był zarówno przez nas, jak i Rosjan za dość skuteczny. Czuli się pewniej w wielu innych miejscach w Europie niż w Polsce.
Czy to możliwe, aby za ostatnimi awariami energetycznymi w Bełchatowie stali Rosjanie? Niektórzy wspominają w tym kontekście o podpaleniu mostu Łazienkowskiego, co skutkowało uszkodzeniem infrastruktury telekomunikacyjnej resortu obrony.
Gdy chcemy być skuteczni w czymkolwiek, to zaczynajmy analizę sytuacji od zweryfikowania efektywności swoich rozwiązań oraz analizy własnych zaniedbań i zaniechań. Od lat znamy wiele przykładów wrogiej działalności służb rosyjskich na terytorium Polski, Rosjanie skwapliwie wykorzystują nasze słabości, ale jestem przeciwnikiem tłumaczenia własnej głupoty i błędów tym, że są one efektem rosyjskiego sabotażu. Warto natomiast przyjrzeć się szczegółowo mechanizmom cofnięcia przez Danię zgody na budowę fragmentu Baltic Pipe.
Wiosna rozpoczęła się eskalacją sytuacji militarnej przy granicy Rosji z Ukrainą, agresywnymi działaniami Moskwy na Morzu Czarnym oraz Bałtyku. Przedstawiciele rosyjskich firm gazowych oskarżali polską Marynarkę Wojenną o utrudnianie pracy ekipom układającym gazociąg Nord Stream 2. I teraz napięcie to kończy się deklaracją prezydenta USA, że w zasadzie inwestycja ta może być prowadzona. Rosjanie osiągnęli swój cel?
Dla Rosjan inwestycja Nord Stream 2 jest jedną z kluczowych, bo umożliwia im sprzedaż ogromnego wolumenu gazu bez ponoszenia kosztów tranzytu i bez ryzyka, że w wyniku pogorszenia sytuacji politycznej można będzie grać możliwością obrotu tym surowcem. To jest niekorzystne dla Polski, Ukrainy, państw bałtyckich i budowania więzi europejskich. Można mieć uzasadnione pretensje do Niemców, że ten aspekt lekceważą.
Niemcy w sferze energetycznej są zakładnikiem Rosji od czasu, gdy lewica niemiecka, w pewnej części pod wpływem rosyjskiej inspiracji, zablokowała rozwój energetyki jądrowej. W okresie transformacji w stronę odnawialnych źródeł energii są uzależnieni od dostaw rosyjskiego gazu. Prezydent Donald Trump blokował NS2 nie dlatego, żeby powstrzymać Rosjan, ale dlatego, aby zdyscyplinować Niemców. Z kolei administracja Joe Bidena doskonale znająca Rosję, dokonując analizy zysków i strat, doszła do wniosku, że współpraca z Niemcami będzie potrzebna na zupełnie innych frontach. Berlin publicznie głosił, że w kontekście tej inwestycji ma gotowy pakiet rozwiązań, który na nowo ułoży stosunki z nową administracją. Biały Dom twierdzi, że gazociąg jest prawie ukończony i w zasadzie nie można powstrzymać tej inwestycji, ale to jest półprawda. Ważniejsze jest to, że Niemcy przypuszczalnie będą realizowały amerykańskie oczekiwania w zakresie wspólnej polityki wobec Chin.
Nasz problem polegał na tym, że prowadziliśmy politykę taką, jakby Donald Trump miał rządzić w USA do końca świata. Żadne poważne państwo nie popełnia takich błędów, nikt też nie oczekiwał takich działań z naszej strony. Pomyliliśmy ideologię z polityką. Efekt jest taki, że Biden nie tylko mógł zlekceważyć nasze lęki, ale też pewnie nawet nie poinformował polskich władz, za co zostały sprzedane nasze zastrzeżenia. To kolejny dowód, że przestaliśmy mieć politykę zagraniczną.
Czy to oznacza, że możemy czuć niepokój związany z obecnością wojsk amerykańskich w Polsce? Podpisane zostały porozumienia o zwiększeniu ich obecności, ale na razie nie widać żadnych ruchów w tym kierunku.
Logika aktywności wojskowych rządzi się trochę innymi prawami. Amerykanie nie przenoszą strategicznych spraw bezpieczeństwa na poziom emocji politycznych. Z faktu, że jeszcze nie ma ambasadora USA w Warszawie, że okazują chłód obecnej władzy w Polsce, nie wynika, że współpraca wojskowa jest zagrożona. Usytuowanie amerykańskich baz u nas jest zgodne nie tylko z polskimi oczekiwaniami, ale też z interesami Waszyngtonu. Amerykanie rozumują pragmatycznie: wojska NATO w tej części Europy są potrzebne, zabezpieczają bowiem interesy demokratycznego świata, w tym USA. Nie jest jednak prawdą, że Stany Zjednoczone traktują swoją obecność w Polsce jako front wojny z Rosją. Oni takiej wojny nie chcą prowadzić. Państwo to nie jest – w przeciwieństwie do Chin – wyzwaniem gospodarczym, cywilizacyjnym, a nawet militarnym. Jest – w ich ocenie – wielką stacją benzynową z bronią atomową, którą jako źródło pewnych zagrożeń należy ograniczać.
Oczywiście, finezji dyplomatycznej z polskiej strony będą wymagały próby zaproszenia prezydenta USA czy sekretarza obrony do instalacji wojskowych, które miały nosić nazwę Fort Trump.
Polskie wojsko jest cenione w Europie ze względu na swój potencjał, ale – zwracam na to uwagę – od kilku lat tracimy wpływy w strukturach NATO, gdyż na wysokich stanowiskach dowódczych nie mamy swoich przedstawicieli.
Równie poważnym problemem z punktu widzenia bezpieczeństwa jest upadek prestiżu naszego państwa. W sferze obronnej jesteśmy przecież zależni od sojuszników, a na arenie międzynarodowej popełniamy rosyjski błąd.
Co to oznacza?
Nie chcemy dostrzegać, że europejska opinia publiczna może skutecznie wpływać na politykę swoich rządów, w tym wobec naszego kraju. Zaprzepaściliśmy budowany przez lata pozytywny wizerunek i do tego lekceważymy ten fakt. Mamy problem energetyczny z Czechami, polski samolot jest uprowadzany przez Białoruś i nie towarzyszą temu specjalne obawy ani dylematy po stronie rządów w sumie niewielkich sąsiadujących z nami państw. Można dawać nam prztyczki w nos bez obawy o konsekwencje.
Jakie mogą być priorytety działania wywiadu niemieckiego? Czy służby tego kraju powinny zachowywać się lojalnie wobec NATO, czy osłaniać wielką inwestycję gazową NS2 we współpracy z Rosjanami? Bo wygląda to na sytuację iście schizofreniczną.
Służba specjalna jest dobra wtedy, gdy dostarcza prawdziwych informacji, niekoniecznie takich, jakie chciałby przeczytać ich odbiorca. Federalna Służba Wywiadowcza (BND) przedstawia z pewnością szeroki i zróżnicowany obraz skutków tej inwestycji w kontekście gospodarczym i sytuacji międzynarodowej, służby wewnętrzne oceniają ją pod kątem zagrożeń wywiadowczych, a zwłaszcza korupcyjnych, a politycy są od tego, aby podejmować decyzje. Generalnie jednak zadaniem służb niemieckich jest wspieranie projektu NS2, bo taka jest polityka Berlina.
Niemcy dokonali wyboru, który sprowadza się do współpracy energetycznej z Rosją. Muszą liczyć się z tym, że firmy rosyjskie w tym sektorze blisko współpracują ze służbami. Moskwa prowadzi zintegrowaną politykę, a świat Zachodu okrzepł w schizofrenii: wprawdzie szczerze brzydzi się i oburza zabójstwami, przemocą, torturami, zestrzeliwaniem czy porywaniem samolotów, ale gaz od Rosji kupi chętnie, bo to tylko biznes.