Na taki żart członkini zarządu TVP pozwoliła sobie akurat w dniu, w którym rząd ogłaszał zamknięcie na dwa tygodnie szkół, przedszkoli, muzeów i kin. Trzeba szczególnej wrażliwości, żeby w obliczu coraz bardziej ewidentnego zagrożenia potencjalnie śmiertelnym wirusem zdobyć się na publiczne złośliwości wobec organizacji pozarządowej, która w tym akurat temacie nawet nie zaistniała. Ale taka właśnie jest Marzena Paczuska i takie były „Wiadomości" w czasach, kiedy nimi kierowała. I choć już od dawna nie jest szefową głównego programu informacyjnego publicznej telewizji, to właśnie ona w dużej mierze ukształtowała ten jakże specyficzny styl uprawiania dziennikarstwa.




Jednym z warunków, od których prezydent uzależnił podpisanie ustawy o przekazaniu mediom publicznym dodatkowych 2 miliardów złotych rocznie, była dymisja Jacka Kurskiego i wzmocnienie Marzeny Paczuskiej, która w TVP uchodzi za człowieka prezydenta, a jej awans z doradczyni Jacka Kurskiego na członka zarządu TVP był rok temu warunkiem podpisania przez prezydenta poprzedniej ustawy dającej telewizji dodatkowe środki. Teraz też prawie się prezydentowi udało wzmocnić pozycję Paczuskiej w TVP i przez chwilę Paczuska była typowana na szefową Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, ale – jak wiadomo – ostatecznie Jacek Kurski za wiedzą i przyzwoleniem prezesa PiS pokazał prezydentowi gest Lichockiej i skończyło się na zawieszeniu Paczuskiej i przesunięciu Kurskiego na stanowisko doradcy prezesa TVP z pensją prawie równą prezesowskiej, za to pewnie z ogromną odprawą z tytułu zwolnienia z prezesowania. Kurski zachował więc nie tylko wpływy w TVP, ale też ogromne pieniądze, a satysfakcja z pokazania prezydentowi gestu Lichockiej była zapewne wisienką na torcie.

Jako osoba niezainteresowana personalnie w tych rozgrywkach rozpatruję je wyłącznie w kategoriach politycznego spektaklu, w którym prezydent zagrał va banque i został ograny przez lepszego zawodnika. I tak po ludzku jest mi go nawet trochę żal po tym publicznym upokorzeniu przez swoich ludzi w samym środku kampanii wyborczej, jednak sam wynik rozgrywki o telewizję jest mi już obojętny, bo jeśli warunkiem stawianym przez prezydenta było wzmocnienie wpływów Paczuskiej kosztem Kurskiego, to znaczy, że na jakościowej zmianie w TVP wcale mu nie zależało. A przyznam, że przez chwilę, widząc determinację prezydenta, nawet dałam się nabrać, że chodzi o coś więcej niż o głowę nielubianego polityka, chwilowo rzuconego na odcinek mediów.