„Jest to wieczór, minęliśmy Smoleńsk, dojechaliśmy do stacji Gniezdowo. Wygląda tak, jakbyśmy mieli tu wysiadać, bo kręci się wielu wojskowych" – to jedna z ostatnich relacji, które przewożeni na śmierć jeńcy spisywali jeszcze w czasie transportu. Jej autorem jest podporucznik rezerwy Wiesław Kruk, w cywilu inspektor powiatowy Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Stryju niedaleko Lwowa. Stalin uważał, że tacy jak on, znani z niechęci do komunizmu reprezentanci przedwojennej elity, stanowią zagrożenie dla Kraju Rad. W cywilu byli urzędnikami, inżynierami, prawnikami, dyrektorami szkół, samorządowcami, dziennikarzami, sportowcami, artystami i przemysłowcami. Jako oficerowie i podoficerowie rezerwy, powołani do służby we wrześniu 1939 roku, razem z zawodowymi żołnierzami znaleźli wiosną 1940 roku śmierć w Katyniu, Charkowie i Twerze. Ich zagłada miała przyspieszyć sowietyzację anektowanych Kresów Wschodnich.
Wykąpią was w bani
Szansy na ocalenie nie mieli również policjanci, pracownicy służby więziennej i żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy trafili do obozu w Ostaszkowie. W Moskwie pamiętano ich udział w zwalczaniu agentów, dywersantów i agitatorów przysyłanych ze wschodu. W Starobielsku, drugim z trzech obozów, w których więziono polskich jeńców – ofiary zbrodni katyńskiej, połowę stanowili obrońcy Lwowa. Skapitulowali dopiero po otrzymaniu obietnicy, że będą mogli przez Węgry i Rumunię udać się na Zachód. Transportowanych w głąb Rosji czerwonoarmiści pocieszali: „Wykąpią was w bani, pokażą nasz teatr i odeślą". Nie dotrzymali słowa. W nieogrzewanych, zawszonych barakach Polacy przetrwali ciężką zimę. Choć jedzenie było podłe, a strażnicy brutalni, szybko podnieśli się psychicznie po klęsce wrześniowej. 11 listopada w Starobielsku Polacy zorganizowali obchody Święta Niepodległości. Władze obozu szalały.
Trzech domniemanych „prowodyrów" oskarżono o udział w organizacji kontrrewolucyjnej i prowadzenie antysowieckiej działalności. Stanisław Kwolek – pracownik lwowskiego urzędu wojewódzkiego, Józef Rytel – urzędnik z banku, i Mieczysław Ewert – nauczyciel z warszawskiego gimnazjum, aresztowani cały rok czekali na wyrok w tajnym więzieniu NKWD w Charkowie. Tym samym, w którym wiosną Sowieci wymordowali niemal wszystkich jeńców ze Starobielska. Trzech organizatorów obozowego Święta Niepodległości ocalało wskutek niedopatrzenia i tępoty stalinowskiej biurokracji. Dostali osiem lat łagru.
Nie myśl o wysłaniu paczki
Wbrew zakazom Polacy obchodzili w jenieckich obozach również Wigilię, Boże Narodzenie i Wielkanoc. NKWD namierzył i wywiózł z obozów prawie wszystkich kapelanów, ale nadal odbywały się zbiorowe modlitwy. Urządzano wykłady i odczyty. Jeńcy recytowali z pamięci wiersze,