Chociaż darowanemu koniowi nie wypada patrzeć w zęby, z Włoch wyciekły informacje, że dary rosyjskie były bardziej propagandowe niż utylitarne. 15 kwietnia Rosja przyznaje się do 21 tys. przypadków choroby i 170 zgonów. Nikt nie wierzy w te liczby, ale nie wiadomo, jakiego mnożnika należy użyć, by przybliżyć się do prawdziwych danych. Z przekazu rosyjskich mediów wynika, często pośrednio, że sytuacja jest bardzo poważna. W Moskwie, która ma dużo lepszą infrastrukturę medyczną niż jakiekolwiek miasto w Rosji, lekarze i pielęgniarki biją na alarm. Brakuje wszystkiego.
Moskwa ma 13 mln mieszkańców. Oficjalnie. Nieoficjalnie należy dodać kilka milionów gastarbeiterów z Azji Środkowej, których liczbę ocenia się w całej Rosji na 9–11 mln. Migranci podejmowali się każdej najgorzej płatnej pracy, mieszkali po kilku w jednym pokoju, źle się odżywiali i zarobione ruble przesyłali, za ogromną opłatą, do swoich rodzin w Tadżykistanie, Kirgistanie i Uzbekistanie. Dziś – w związku z pandemią – są w większości pozbawieni pracy, jakichkolwiek ubezpieczeń i nie mogą wracać do swoich krajów, do których loty są zawieszone. Można się więc obawiać ukrytych ognisk epidemii wśród nich i waśni etnicznych między Rosjanami i resztą. Ale koronawirus jest superegalitarny i Rosjanie też oczywiście go łapią. Mamy tylko cząstkowe informacje, ale wiemy na przykład, że Wiaźma (niecałe 200 km od Moskwy) jest już miastem zamkniętym, a w Ufie, ponad 1300 km od stolicy, więcej niż tysiąc osób jest objętych kwarantanną. Od dawna istnieją polityczne, społeczne i ekonomiczne konflikty między Moskwą i resztą Federacji Rosyjskiej, które nasilają się w miarę tego, jak Putin koncentruje władzę w swoich rękach i pogarsza się sytuacja ekonomiczna.
Wraz z nadejściem pandemii wzrosła niechęć prowincji do Moskwy, niektórzy gubernatorzy i merowie miast mówią już o zabronieniu moskwianom wjazdu na ich terytorium lub nawet – jak na przykład w obwodzie iwanowskim – o zakazie wynajmowania im mieszkań. Inny jeszcze problem istnieje na wschodzie Rosji – na granicy rosyjsko-chińskiej, która ciągnie się przez ponad 4 tys. km. Rosjanie zamknęli (na ile to jest możliwe) tę granicę jakiś czas temu, obwiniając Chiny o rozpowszechnianie wirusa. Teraz Chiny zamknęły tę samą (zamkniętą) granicę, oskarżając przyjezdnych z Rosji o przywożenie do Chin drugiej fali Covid-19.
Trudno przewidzieć, co będzie się działo w Rosji. Jak zawsze jedni mówią, że dojdzie do pełnego ekonomicznego załamania, co doprowadzi do jeszcze bardziej autorytarnych rządów, inni zaś spodziewają się chaosu czy nawet rewolucji. Ci ostatni powołują się na niedawny bunt więźniów w obozie karnym w Angarsku na Syberii, w którym uczestniczyło kilkuset więźniów, a władze musiały wezwać do pomocy 300 żołnierzy służb specjalnych, czyli Specnazu, by bunt uśmierzyć. Więzienia i obozy w Rosji – carskiej, sowieckiej i obecnej – są często uważane za przekrój prawdziwej Rosji, nawet za jej barometr, a więźniowie – za najbardziej uciskaną warstwę społeczną. Bunty w więzieniach, katastrofa ekonomiczna, konflikty etniczne – i na dodatek pandemia – mogą wedle niektórych stać się zaczątkiem innej Rosji. Jakiej – nie wiadomo.