Mity Czerwca ’56

W pamięci o poznańskim powstaniu przeciw komunistycznej władzy w PRL przechowywano też informacje nieprawdziwe czy wyolbrzymione. Niektóre w powszechnej świadomości utrzymują się do dziś.

Publikacja: 25.06.2021 18:00

Mity Czerwca ’56

Foto: Wikipedia

W czerwcu 1956 r. doszło do jednych z najtragiczniejszych wydarzeń w powojennej historii Polski. Przeciwko zdesperowanym ludziom, którzy zaprotestowali, bo władza postanowiła ich upokorzyć i odrzeć z godności, władze wysłały żołnierzy w czołgach, funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i milicjantów. Użyto broni, zabito kilkadziesiąt osób, kilkaset zostało rannych, a ofiary chowano pod ścisłym nadzorem służb.

Jak wiele wydarzeń z historii PRL, Czerwiec '56 ma swoje mity. Wiele z nich funkcjonowało jeszcze w trakcie powstania, inne powstały później. Do dziś niektóre z nich są kolportowane przy okazji różnych spotkań, dyskusji czy konferencji.




1. Zginęło dużo więcej osób, niż oficjalnie podano

Liczba osób, które zginęły i zostały ranne w czasie powstania czerwcowego 1956 r., nadal jest przedmiotem dociekań badaczy. W jednej z ulotek z czerwca 1956 r. napisano: „strajk powszechny został stłumiony czołgami i karabinami, około 200 zabitych i 400 rannych". Jak pisał historyk Paweł Machcewicz, „mówiono o 1500, a nawet 10 000 zabitych", cytował wypowiedź o tym, że „UB wybili w pień, a komendanta wojewódzkiego krajali kawałkami". Według ustaleń Prokuratury Generalnej PRL było to 55 osób, historyk Łukasz Jastrząb podawał liczbę 57 ofiar. Według Aleksandra Ziemkowskiego, który latami zbierał relacje o tym, co się wydarzyło w Poznaniu, podczas walk zginęły 74 osoby (potem zmienił tę liczbę na 73).

Jak piszą autorzy jednej z najnowszych publikacji o czerwcu 1956 r., „do dziś nie udało się zweryfikować informacji o innych ofiarach śmiertelnych, np. o 19 oficerach i żołnierzach, rozstrzelanych na Ławicy za przejście na stronę demonstrantów, czy kilkunastu zabitych, których zwłoki wywieziono z gmachu bezpieczeństwa w nocy z 28 na 29 czerwca". Jeden z żołnierzy służących w 1970 r. na poligonie w Biedrusku informował, że „kiedy wychodził nielegalnie z jednostki przez pobliski las, natrafił na polankę, na której znajdowało się w czterech rzędach kilkadziesiąt grobów. Na każdym stała tabliczka drewniana ze stopniem wojskowym, imieniem i nazwiskiem oraz informacją – zginął w 1956". Dyrektor Międzynarodowych Targów Poznańskich Jerzy Molenda miał widzieć w kostnicy 113 ciał. O setkach ofiar poznańskiego Czerwca pisano również w prasie zachodniej, w tym amerykańskiej.

Według plotek kolportowanych w kraju tuż po powstaniu śmierć miał ponieść też I sekretarz KC PZPR Edward Ochab (w rzeczywistości zmarł w 1989 r.), z tym że jedna z wersji mówiła o Łodzi jako miejscu śmierci, inna o Śląsku. Pojawiały się też plotki o ucieczce Ochaba na Zachód, miał już nawet przemawiać przez radio z Londynu. Inna plotka mówiła o wysadzeniu w powietrze pociągu z funkcjonariuszami UB jadącego do stolicy Wielkopolski. Informacja ta miała wywołać takie emocje, że w Kolnie doszło do pewnych „zakłóceń na rynku".

2. Do ludzi strzelali Sowieci

Już w czasie trwania powstania w Poznaniu pojawiły się plotki o tym, że w tłumienie buntu zaangażowane są jednostki sowieckie, tylko żołnierzy przebrano w polskie mundury. Taka plotka pojawiła się chociażby wśród obecnych przed budynkiem Wojewódzkiego Urzędu do spraw Służby Bezpieczeństwa przy ul. Kochanowskiego, skąd otwarto ogień do ludzi, zabijając m.in. dzieci. Uważano, że w gmachu UB musieli znajdować się Sowieci, bo funkcjonariusze UB do dzieci nie strzelaliby. Jak pisał Paweł Machcewicz, „na przykład spekulowano, że walki [...] zostały zainicjowane przez rosyjską agentkę MVD (później KGB), która rzekomo strzelała do dzieci z okna". W budynku UB miało się też bronić „50 żołnierzy radzieckich, którzy strzelali do dzieci i matek". Wyrażano przekonanie, że „wojsko nasze odmówiło posłuszeństwa i połączyło z ludem, a wojska rosyjskie strzelały do ludzi".

Machcewicz wskazywał, że według „niektórych »doszło do strać wojska polskiego z radzieckim«, rozbito też radziecki konsulat. Poznań miał być bombardowany przez radzieckie samoloty. Mówiono również, że »wszystkich aresztowanych wywozi się na Sybir«". Później pojawiły się ulotki, w których pisano, że „Ruski w polskich mundurach zabijają bezbronne dzieci, studentów, naszych braci i siostry, robotników i kobiety". Prawdą natomiast było, że trzech dowódców ludowego Wojska Polskiego odpowiedzialnych za tłumienie powstania – Konstanty Rokossowski, Stanisław Popławski oraz Wsiewołod Strażewski – było de facto oficerami sowieckimi.

Echa tych pogłosek słychać było w czasie przygotowań obchodów Święta Odrodzenia Polski 22 lipca tamtego roku, które przebiegło w spokojny sposób, pomimo utrzymujących się gorących i strajkowych nastrojów. Jeden z robotników stwierdzał: „czy byłoby trudno ubrać rosyjskie wojska z Brześcia w polskie mundury i przysłać je do Poznania dla stłumienia rewolty, a my wiemy do czego oni są zdolni i co by z nami zrobili". Wątek antysowiecki, okupanta Polski, był obecny w setkach, jeśli nie tysiącach ulotek kolportowanych w następnych dniach i tygodniach w całej Polsce: „ Precz z Ruskimi"; „Poznań 28 VI 1956 – Niech żyje rewolucja. Chcemy wolności. Precz z okupantem", „Precz z ruskim rządem", „Precz z tyranami ruskimi z Poznania", „Niech żyją Polacy – rodacy precz z tyranią sowiecką", „Moskale precz z Polski".

Całość puentował napis z Lubonia: „na rano kasza, na wieczór kluski, choć Polska nasza, ale rząd ruski". Nie mniej odważny był autor napisu umieszczonego w koszarach 7. Pułku Łączności: „My, żołnierze, chcemy wolnej Polski, nie ujarzmionej przez zbirów czerwonych – im śmierć, my tego żądamy i tak się stać musi". Warto zaznaczyć, że każdy taki napis czy ulotka powodował kontrakcję aparatu bezpieczeństwa, usiłującego wykryć sprawcę.

W jednym z listów autorka dosadnie wyraziła uczucia rodaków: „My, Polacy, dość mamy tych Stalinów i ich następców. W najlepszych mieszkaniach mieszkają bolszewicy, sklepy mają własne, tam wszystko się znajdzie, natomiast dzieci gnieżdżą się w piwnicach, w ruderach. Pięć rodzin do jednej kuchni, jak zwierzęta do żłobu. Nie jesteśmy zwyczajni takiej bolszewickiej kultury. Chcemy żyć jak Europejczycy zachodni".

Jak pisano, „Katyń jest rękojmią przyjaźni i sojuszu z ZSRR". Oczekiwano w związku z powstaniem wybuchu trzeciej wojny światowej i dlatego jeden z chłopów „chciał wykupić wszystkie towary, wyrażając się przy tym, że teraz już koniec z tą »władzą ruską»".

3. Czerwiec to nie tylko Poznań

W powszechnej świadomości powstanie czerwcowe 1956 r. kojarzy się prawie wyłącznie z Poznaniem. Jeśli chodzi o same protesty, to rzeczywiście w żadnym mieście nie doszło do nich na taką skalę. Pisał o tym w liście do radia „były działacz społeczny" z Błonia (miejscowości na południu Wielkopolski): „Odnośnie co do wypadków poznańskich, to tylko jest jeden błąd, że nie nastąpiły one wszędzie i jednocześnie". W plotkach powtarzano natomiast informację, że poznaniaków wspierało 300 tys. chłopów z okolicznych wsi oraz 40 tys. robotników Lublina.

Zarazem jeszcze w trakcie trwania protestu w Zbąszyniu, kilkadziesiąt kilometrów na zachód od stolicy Wielkopolski, rozrzucono wykonane na ręcznej drukarence ulotki m.in. z wezwaniem „Cześć bohaterom z Poznania". Hasła „Niech żyją poznaniacy", „Niech żyje manifestacja w Poznaniu", „Niech żyje strajk poznański" czy „Precz z Moskwą – Cześć bohaterom Poznania" zaczęły pojawiać się 28 i 29 czerwca w całym kraju. 29 czerwca na terenie Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej „Żoliborz" znaleziono ulotkę, której autor (lub autorzy) wzywał: „Na wieść o zajściach poznańskich i my, obywatele naszej ukochanej Ojczyzny, powinniśmy wyjść solidarnie na ulice Warszawy, domagając się poprawy naszych warunków materialnych i politycznych. Pomścimy niewinnie rozlaną krew robotników poznańskich, którzy rzucili się na ogień karabinów w akcie rozpaczy, po to, by wreszcie po 11 latach dopomnieć się o swoje prawa".

Pewien krakowianin pisał: „Ostanie dzwonienie, abyście ratować i siebie i Wasz »ustrój«. Jeśli się to nie zmieni, to Kraków Wam urządzi lepszy chrzest niż Poznań". Kolejne dni i tygodnie to w kraju wręcz wysyp haseł, ulotek nawiązujących do powstania w Poznaniu.

Co ciekawe, w prasie brazylijskiej pisano, że „zamieszki rozszerzyły się na inne miasta (Szczecin, Gdańsk, Łódź, Górny Śląsk) czy nawet na inne państwa (Litwa, Estonia)". W podobny sposób zareagowała prasa Meksyku. Tutaj także podano informację, że rozruchy objęły także inne miasta Polski oraz kraje nadbałtyckie.



4. Gomułka by do tego nie dopuścił

Z dzisiejszej perspektywy zaskakujące z pewnością jest, jak wielkie nadzieje pokładano w powrocie do władzy Władysława Gomułki. Człowieka, który wprost mówił w latach 40. XX w., że „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy". Gomułka był współodpowiedzialny za zbrodnie z lat 1944–1948 jako minister ziem odzyskanych. Ten komunista z krwi i kości uchodził za „jedynego człowieka czystych rąk" (sic!), a nawet jedynego, który „rozumie robotnika". W przeciwieństwie do partii komunistycznej miał posiadać autorytet, specjalne zdolności, skoro, jak zauważył autor pewnej wypowiedzi, „gdyby był przy władzy, uniknęlibyśmy trudności gospodarczych, jakie obecnie przeżywamy; robotnicy nie byliby pokrzywdzeni i nie doszłoby do wypadków poznańskich". Skąd wzięło się takie przekonanie, trudno ustalić.

***

Pamięć poznańskiego Czerwca kojarzy się głównie z pomnikiem Powstania 1956 r. przy ul. Kochanowskiego, gdzie mieściła się wspomniana siedziba poznańskiej bezpieki, tuż obok zamku (w którym mieściła się wtedy Miejska Rada Narodowa), a obok stał budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Oprócz tego ulica imienia symbolu powstania, 13-letniego Romana Strzałkowskiego, zabitego 28 czerwca przy Kochanowskiego, wraz z pamiątkową tablicą i inne namacalne dowodu pamięci o tragedii. Te wszystkie upamiętnienia miały miejsce w czerwcu 1981 r. w czasie tzw. karnawału Solidarności.

Ale na tym nie koniec. Czerwiec '56 zajmował też stałe miejsce w prasie i wydawnictwach drugiego obiegu. Z pewnością nie należał do tematów wiodących, ale w okolicach kolejnych rocznic ukazywały się na jego temat liczne artykuły opisujące walki, ofiary, rannych oraz procesy.

Zdarzały się opisy starające się przedstawiać relacje obu stron, jak artykuł z „Solidarności Jastrzębskiej", w którym autor przedstawiał relacje pisarza Egona Naganowskiego, Henryka Korony – lekarza zajmującego się rannymi, świadka Stanisława Matyi oraz Edwarda Klimczaka, prokuratora, który oskarżał uczestników walk. Jak pisała literaturoznawczyni Katarzyna Tałuć, „dokonany przez publicystę wybór był świadomy, realizował on w ten sposób zamiar naświetlania przedstawianych wypadków z różnych stanowisk, jednoznacznie wskazując na winnych i ofiary". Do kanonu upamiętnień powstania należały też serie znaczków wydawane przez podziemne oficyny poświęcone polskim przełomom politycznym po II wojnie światowej lub samemu wydarzeniu. Zazwyczaj eksponowano pomnik lub postać Romka Strzałkowskiego. Do tego typu upamiętnień dochodziły stemple, karty pocztowe, ulotki czy audycje podziemnego radia „Solidarność" i innych rozgłośni.

Mimo zabiegów komunistycznej władzy, starającej się umniejszyć znaczenie Czerwca '56 i zniszczyć pamięć o nim, nie pozwolono powstania czerwcowego zapomnieć, a przywracanie prawdy trwa do dziś.

Dr Sebastian Ligarski – historyk, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Szczecinie

POWSTANIE CZERWCOWE

28 czerwca 1956 r. robotnicy z Zakładów im. Józefa Stalina Poznań (ówczesna nazwa zakładów Cegielskiego) wyszli na ulice stolicy Wielkopolski. Do protestu pchnęły ich m.in. fatalne warunki pracy i życia oraz ignorowanie przez władze ich żądań, w tym płacowych. Do demonstracji przyłączyli się pracownicy innych fabryk. Pojawiły się hasła antykomunistyczne i antysowieckie, część manifestantów wdarła się do budynków rady narodowej, komitetu wojewódzkiego partii, komendy Milicji Obywatelskiej. Zaatakowano więzienie, w którym mieli być przetrzymywani członkowie delegacji na rozmowy z władzami. Pierwsze strzały padły z siedziby bezpieki, pod którą ruszył tłum. Ponieważ protestujący zdobyli broń, rozpoczęła się wymiana ognia.

Nazajutrz strajk objął większość zakładów Poznania, ponownie odbyły się manifestacje uliczne, ale na mniejszą skalę niż poprzedniego dnia. Do pacyfikacji protestu władze ściągnęły bowiem m.in. dwie dywizje pancerne. Po stłumieniu powstania na jego uczestników spadły dotkliwe represje.

W czerwcu 1956 r. doszło do jednych z najtragiczniejszych wydarzeń w powojennej historii Polski. Przeciwko zdesperowanym ludziom, którzy zaprotestowali, bo władza postanowiła ich upokorzyć i odrzeć z godności, władze wysłały żołnierzy w czołgach, funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i milicjantów. Użyto broni, zabito kilkadziesiąt osób, kilkaset zostało rannych, a ofiary chowano pod ścisłym nadzorem służb.

Jak wiele wydarzeń z historii PRL, Czerwiec '56 ma swoje mity. Wiele z nich funkcjonowało jeszcze w trakcie powstania, inne powstały później. Do dziś niektóre z nich są kolportowane przy okazji różnych spotkań, dyskusji czy konferencji.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem