Kataryna: Język nienawiści wraca do jego autorów

Michał Dworczyk: „»Szarańcza«, »muchy«, takiego języka nie powstydziłaby się hitlerowska gazeta »Der Sturmer« czy sowiecka »Komsomolska Prawda«. Patrząc w historię, to rzeczywiście takiego języka w systemach totalitarnych używały takie partie jak NSDAP, żeby dehumanizować przeciwników politycznych, a potem przeprowadzać czystki. Czy naprawdę w imię partykularnych interesów partyjnych można siać nienawiść, można wypowiadać tak nieodpowiedzialne sformułowania, z jakimi ostatnio się spotykamy?".

Aktualizacja: 30.08.2020 13:12 Publikacja: 29.08.2020 00:01

Kataryna: Język nienawiści wraca do jego autorów

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Tak szef Kancelarii Premiera żalił się dziennikarzom, gdy Grzegorz Schetyna mówił o „strącaniu ze zdrowego drzewa państwa pisowskiej szarańczy", choć przecież polityk PO mógłby tłumaczyć, że on wcale nie o ludziach, ale o ideologii. Gdyby rządzący i ich kibole zachowali choć trochę tej wrażliwości, jaką mają na swoim punkcie także dla innych środowisk, byłoby łatwiej samemu PiS-owi. Bo karma wraca, wracają też do swoich wszystkie pogardliwe słowa, którymi się obdarzy „onych".

Czy „wirus" jest mniej dehumanizujący niż „szarańcza", jeśli jedno i drugie jest szkodliwe, jedno i drugie trzeba zwalczać? Czy „mucha" obraża bardziej niż „zaraza", skoro jest tylko męcząca, a zaraza zabija? Chętnie bym namówiła kogoś z asymetrycznie zniesmaczonych do przeprowadzenia analizy, która dowiedzie, że „mucha" i „szarańcza" dehumanizują konkretnego człowieka w hitlerowskim stylu, ale „zboczeniec", „patologia", „pedryl" i „ciota" to określenia odnoszące się tylko do ideologii i niedotykające ludzi tak określonych.

Czytaj także: Przerwijmy to szaleństwo

Władza ma właśnie okazję zmierzyć się ze wszystkim, co jej politycy i fani zdążyli ostatnio powiedzieć o homoseksualistach, bo lewicowy działacz napisał na Twitterze, że jeden z polityków koalicji, znany z ostrych wypowiedzi na temat LGBT, „wielokrotnie i obcesowo nagabywał go swoją ofertą seksu oralnego". Abstrahując od tego, co sądzimy o przymusowym ujawnianiu czyjejś orientacji seksualnej (co nie musi być prawdą, podkreślmy), to jednak hipotetyczna sytuacja, gdy nagle okazuje się, że wszystkie słowa, które dotychczas miały zaboleć przeciwników, teraz mogą dotyczyć kolegi. „Zboczeniec", „patologia", „ciota" i „pedryl" ze statystycznie większymi skłonnościami do pedofili – jakie to musiałoby być uczucie usłyszeć coś takiego od kolegów, wiedząc, że to także o nas?

Ciekawa jestem, jak Zjednoczona Prawica poradzi sobie z tym przypadkiem, choć niespecjalnie liczę na głębszą refleksję i zmianę retoryki, bo karmienie społeczeństwa konfliktem ideologicznym to zdaje się obecnie jedyny jej pomysł na rządzenie. Coś jednak będzie musiała z tym zrobić. Na razie rzeczonego polityka bronią oddani sprawie publicyści, choć jeśli tak ma wyglądać obrona jego godności, to sukcesów nie wróżę

Rafał Ziemkiewicz: „Wyrażam mocno wsparcie [dla tego człowieka], którego prywatność została obrzydliwie zaatakowana przez politycznych pedryli. Nb. [notabene], gdyby naprawdę był homo, stanowiłby tylko kolejny pozytywny przykład, że homoseksualista może być wartościowym człowiekiem i obywatelem, a nie tylko, jak w ideologii LGBT, popier***ną ciotą i naturalnym wrogiem społecznego ładu, religii oraz podstaw cywilizacji".

Nie dziwię się bezradności Ziemkiewicza, bo sytuacja jest trudna. Gdyby prawica w kwestii LGBT, zamiast obrażać, ograniczyła się do uzasadnionej i potrzebnej dyskusji o postulatach zgłaszanych przez to środowisko, nie musiałaby się dzisiaj martwić, jak się odnieść do zarzutów wobec polityka ze swoich szeregów, który rzekomo ma być kryptogejem-homofobem. Jednak jakoś mi ich nie żal, choć zwolenniczką outingu nie jestem. Ale – jak by to powiedziała Beata Mazurek – „nie popieram, ale rozumiem" desperację ludzi regularnie poniżanych za to, kim są. Może to jest moment, żeby się zatrzymać. 

Tak szef Kancelarii Premiera żalił się dziennikarzom, gdy Grzegorz Schetyna mówił o „strącaniu ze zdrowego drzewa państwa pisowskiej szarańczy", choć przecież polityk PO mógłby tłumaczyć, że on wcale nie o ludziach, ale o ideologii. Gdyby rządzący i ich kibole zachowali choć trochę tej wrażliwości, jaką mają na swoim punkcie także dla innych środowisk, byłoby łatwiej samemu PiS-owi. Bo karma wraca, wracają też do swoich wszystkie pogardliwe słowa, którymi się obdarzy „onych".

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich