Tak szef Kancelarii Premiera żalił się dziennikarzom, gdy Grzegorz Schetyna mówił o „strącaniu ze zdrowego drzewa państwa pisowskiej szarańczy", choć przecież polityk PO mógłby tłumaczyć, że on wcale nie o ludziach, ale o ideologii. Gdyby rządzący i ich kibole zachowali choć trochę tej wrażliwości, jaką mają na swoim punkcie także dla innych środowisk, byłoby łatwiej samemu PiS-owi. Bo karma wraca, wracają też do swoich wszystkie pogardliwe słowa, którymi się obdarzy „onych".
Czy „wirus" jest mniej dehumanizujący niż „szarańcza", jeśli jedno i drugie jest szkodliwe, jedno i drugie trzeba zwalczać? Czy „mucha" obraża bardziej niż „zaraza", skoro jest tylko męcząca, a zaraza zabija? Chętnie bym namówiła kogoś z asymetrycznie zniesmaczonych do przeprowadzenia analizy, która dowiedzie, że „mucha" i „szarańcza" dehumanizują konkretnego człowieka w hitlerowskim stylu, ale „zboczeniec", „patologia", „pedryl" i „ciota" to określenia odnoszące się tylko do ideologii i niedotykające ludzi tak określonych.
Czytaj także: Przerwijmy to szaleństwo
Władza ma właśnie okazję zmierzyć się ze wszystkim, co jej politycy i fani zdążyli ostatnio powiedzieć o homoseksualistach, bo lewicowy działacz napisał na Twitterze, że jeden z polityków koalicji, znany z ostrych wypowiedzi na temat LGBT, „wielokrotnie i obcesowo nagabywał go swoją ofertą seksu oralnego". Abstrahując od tego, co sądzimy o przymusowym ujawnianiu czyjejś orientacji seksualnej (co nie musi być prawdą, podkreślmy), to jednak hipotetyczna sytuacja, gdy nagle okazuje się, że wszystkie słowa, które dotychczas miały zaboleć przeciwników, teraz mogą dotyczyć kolegi. „Zboczeniec", „patologia", „ciota" i „pedryl" ze statystycznie większymi skłonnościami do pedofili – jakie to musiałoby być uczucie usłyszeć coś takiego od kolegów, wiedząc, że to także o nas?
Ciekawa jestem, jak Zjednoczona Prawica poradzi sobie z tym przypadkiem, choć niespecjalnie liczę na głębszą refleksję i zmianę retoryki, bo karmienie społeczeństwa konfliktem ideologicznym to zdaje się obecnie jedyny jej pomysł na rządzenie. Coś jednak będzie musiała z tym zrobić. Na razie rzeczonego polityka bronią oddani sprawie publicyści, choć jeśli tak ma wyglądać obrona jego godności, to sukcesów nie wróżę