Proud Boys. Dumni i biali jak Amerykanie

Na miesiąc przed wyborami wyniki sondaży dla Trumpa są tragiczne. Jaki jest plan prezydenta na końcówkę kampanii? I jaką rolę odegrać ma kontrowersyjna, skrajnie prawicowa organizacja Proud Boys, której Trump de facto udzielił poparcia w pierwszej telewizyjnej debacie?

Publikacja: 09.10.2020 10:00

Proud Boys. Dumni i biali jak Amerykanie

Foto: AFP

Aby stać się prawdziwym mężczyzną, trzeba spełnić cztery warunki: złamać komuś serce, mieć przez kogoś złamane serce, wypróżnić kogoś z zalegającego w nim syfu i być przez kogoś wypróżnionym z zalegającego w nas syfu – mówił Gavin McInnes, brytyjski pisarz, który w 1994 r. założył hipsterski magazyn „Vice" i z każdym rokiem stawał się coraz większym radykałem, odpływając od mainstreamu.

– Powstrzymywanie się od masturbacji i oglądania porno to podstawa utrzymania dyscypliny – przekonywał niedawno. – Powód, dla którego jestem seksistą, jest prosty. Kobiety są głupie. No dobrze, żartuję drogie panie. Ale w niektórych sprawach, jak pisanie, to nie dajecie jednak rady – mówił przy innej okazji. – Palestyńczycy są idiotami. Muzułmanie są idiotami. Jedyną rzeczą, którą naprawdę rozumieją, jest przemoc, bycie twardym. Amerykanie mówią mi: „Muzułmanie to jeden, dwa procent naszej ludności. Nigdy nie zaprowadzą tu szariatu!". A ja im odpowiadam: „Spójrzcie, co się dzieje w Wielkiej Brytanii! Spójrzcie, co się dzieje w Europie! Zmierzamy w tym samym kierunku".

Powstrzymajcie się, ale bądźcie w pogotowiu

Z takimi poglądami McInnes, niegdyś wpływowa postać życia intelektualnego, staczał się coraz bardziej na margines, skazując się na zapomnienie. Założona przez niego cztery lata temu skrajnie prawicowa, dla wielu wręcz neofaszystowska, organizacja Proud Boys (z ang. dumni chłopcy) liczy dziś przy najbardziej optymistycznych założeniach 5 tysięcy członków. To nic w Ameryce, gdzie żyje 330 mln ludzi. Więc poza wąskim kręgiem wtajemniczonych organizacja ta pozostawała właściwie nieznana.

Do 29 września 2020 r. Tego dnia 84 mln Amerykanów, absolutny rekord, zasiadło przed telewizorami, aby zobaczyć debatę, której wynik może rozstrzygnąć, kto będzie następnym prezydentem USA. W ogniu coraz bardziej brutalnych replik obu kandydatów, moderator Chris Wallace w pewnym momencie zdołał jednak dojść do głosu i spytał wprost Donalda Trumpa, czy jest on gotowy potępić białych suprematystów, ławicę setek obywatelskich milicji, które dopuszczają się coraz bardziej brutalnych aktów przemocy na ulicach amerykańskich miast.

– Podaj mi jakąś konkretną nazwę – odparł prezydent. – Proud Boys – wtrącił kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden. – Proud Boys, powstrzymajcie się, ale bądźcie w pogotowiu („Stand back and stand by") – powiedział Trump.

Enrique Tarrio, który zastąpił niedawno McInnesa w roli przywódcy radykalnej organizacji, nie doczekał już końca debaty. Chwycił za telefon i zadzwonił do Miami, gdzie ma swoją wytwórnię T-shirtów i wykrzyczał do słuchawki: „Produkujemy koszulki na maksa! Wszystkie z napisem »Stand back and stand by«".

Kazał też zmienić oficjalne logo Proud Boys tak, aby obok złotych liter „PB" na czarnym tle pojawiły się słowa wypowiedziane przez prezydenta. Interwencja Trumpa katapultowała bowiem marginalną grupkę na czoło amerykańskiej sceny politycznej, rzuciła ją w sam środek debaty u progu jednych z najważniejszych wyborów, przed jakimi staje Ameryka w ostatnich dekadach.

To nie były słowa przypadkowe, zapewniał w CNN John Bolton, były doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, którego niedawno opublikowana książka „The Room Where It Happened" („Pokój, w którym to się wydarzyło") ujawniła kulisy działania Białego Domu. – Prezydent to sobie wcześniej dokładnie przećwiczył, starannie wybrał wieloznaczną formułę, która przez wielu będzie uznana za wyraz poparcia dla skrajnej prawicy, ale która też nie pozwoli łatwo pociągnąć prezydenta do odpowiedzialności – dodał.

Jeśli taki był faktycznie plan Trumpa, to wprowadził go w życie po mistrzowsku. Dzień po debacie pytany przez reporterów zapewniał, że potępia (użył terminu „stand down") wszelkie ruchy skrajnej prawicy. Jednocześnie zaapelował do Bidena, aby ten w równie twardych słowach odciął się od antify – równie luźnej mgławicy ruchów „antyfaszystowskich", które przejęły kontrolę nad większością, brutalnych nieraz, protestów po zabójstwie z rąk białego policjanta czarnoskórego George'a Floyda w Minneapolis 25 maja 2020 r.

– Joe Biden nie może spełnić żądania Trumpa, bo postawienie znaku równości między Proud Boys i antifą oznaczałoby załamanie całej jego strategii wyborczej. Ale nie mówiąc nic, kandydat demokratów jest spychany do defensywy. Nowe logo i koszulki przyjęte przez Proud Boys pokazują natomiast, że niezależnie od tego, co Trump powie po debacie, obecny prezydent ma już to środowisko po swojej stronie. Może sobie pozwolić na formalne jego potępienie, ale w autentyczność tego gestu nikt nie wierzy – tłumaczy „Plusowi Minusowi" Karlyn Bowman z waszyngtońskiego, konserwatywnego American Enterprise Institute.

Strach starej Ameryki

Na miesiąc przed wyborami prezydenckimi, które odbędą się 3 listopada, wyniki sondaży dla Trumpa są po prostu tragiczne. Jeśli wierzyć ich średniej, sporządzonej przez szanowany portal RealClearPolitics, prezydent ustępuje swojemu rywalowi aż 7–9 punktami procentowymi. A to, nawet przy korzystnym rozłożeniu głosów w poszczególnych stanach, nijak nie prowadzi do zwycięstwa. Trump musi więc doceniać każdego potencjalnego wyborcę.

Stawka w walce o przychylność Proud Boys dalece wykracza poza kilka tysięcy aktywistów tej organizacji. Southern Poverty Law Center z Montgomery w Alabamie, organizacja specjalizująca się w obronie obywateli w sądach przed grupami białych suprematystów, szacuje, że podobnych organizacji flirtujących z ideologią skrajnej prawicy działa w Ameryce 940. Proud Boys są więc tylko symbolem znacznie szerszego ruchu, który przyciąga sympatię poważnej grupy wyborców.

– Trump już wiosną zdał sobie sprawę, że nie pokona Bidena kartami, które od dawna zbierał w swojej talii. Pandemia uderzyła w rynek pracy, gospodarka amerykańska się załamała, nie ma też spektakularnych efektów wojny handlowej z Chinami. Pozostaje starcie ideologiczne, emocje, w których rozbudzaniu prezydent jest mistrzem – przekonuje w rozmowie z „Plusem Minusem" Bruce Stokes, ekspert waszyngtońskiego instytutu Pew.

Pierwsza faza tej strategii zaczęła nabierać kształtów niedługo po śmierci George'a Floyda. Na ulice amerykańskich miast wyszły wtedy miliony osób protestujących przeciwko brutalności policji wobec przedstawicieli czarnoskórej mniejszości. Bardzo szybko kontrolę nad tym ruchem przejęli lewicowi radykałowie, w szczególności z ruchu Black Lives Matter. Krzysztof Kolumb, Abraham Lincoln, Woodrow Wilson – pomniki tych białych bohaterów, którzy zbudowali najpierw kolonialną Ameryką, a później współczesne Stany Zjednoczone, zaczęły spadać z cokołów na ziemię. W niektórych miastach podpalano samochody, gdzie indziej w wyniku ostrych starć byli ranni. Prezydent co prawda straszył wyprowadzeniem na ulice armii i Gwardii Narodowej, z Biblią w ręku dał się też sfotografować przed uwolnionym chwilę wcześniej od protestujących kościołem episkopalnym pod wezwaniem św. Jana w Waszyngtonie. Pozował na obrońcę ładu i sprawiedliwości, a także białego dziedzictwa Ameryki. Ale po cichu dawał przyzwolenie na brutalne działania radykalnej lewicy. Najwyraźniej liczył na wywołanie strachu u swoich potencjalnych wyborców i ich mobilizację.

Czy ta strategia przełoży się na sukces prezydenta 3 listopada? Bardzo trudno dziś to ocenić. Przed czterema laty na tym samym etapie kampanii wyborczej amerykańskie instytuty badania opinii publicznej były „na 90 procent" przekonane, że Hillary Clinton zajmie miejsce Baracka Obamy i wygra. Być może dziś, wobec wydarzeń ostatnich miesięcy i towarzyszących im nastrojów, wyborcy jeszcze bardziej krępują się przyznać ankieterom, że zamierzają oddać głos na Donalda Trumpa.

Zachód jest najlepszy

Niezależnie od wyniku wyborów wprowadzenie tematu Proud Boys do głównego nurtu amerykańskiej debaty politycznej będzie miało dalekosiężne skutki dla kształtu amerykańskiego społeczeństwa w ogóle. I to na wielu płaszczyznach. Jedną z nich są zmiany obyczajowe. – #MeToo? Dlaczego kiedy Weinstein molestował czy wręcz próbował je gwałcić, to one po prostu nie wezwały glin? Nie wierzę im – mówił niedawno Gavin McInnes o kobietach, których oskarżenia doprowadziły do skazania jednego z najważniejszych producentów filmowych w Hollywood na 23 lata więzienia. – Kobiety zarabiają więcej niż mężczyźni, takie są fakty! To się zmienia dopiero wtedy, kiedy uznają, że ważniejsze od kariery zawodowej są dla nich dzieci. I chyba jest to naturalne. Czy mamy pozbawiać dzieci opieki swoich matek? – pytał retorycznie McInnes przy innej okazji.

– Emancypacja kobiet w Ameryce, podobnie jak na całym Zachodzie posuwa się bardzo szybko. Podważana jest tradycyjna rola mężczyzny jako głównego żywiciela rodziny. Wywołuje się też strach, że zwykły flirt może skończyć się na sali sądowej. Do tej pory powstrzymanie tego trendu wydawało się niemożliwe – przyznaje Kathryn Bowman z American Enterprise Institute.

W ruchu Proud Boys mężczyźni wolą spotykać się we własnym gronie. Organizacja wyłoniła się przed czterema laty z wieczornych spotkań przy piwie bez udziału kobiet, gdzie każdy mężczyzna mógł opowiadać najbardziej pikantne dowcipy bez obaw, że zostanie potępiony. Ten kult męskości posunął się od tamtego czasu znacznie dalej. Na manifestacje „dumni chłopcy" przychodzą w ubraniach zapożyczonych od wojska, często eksponując muskulaturę, nieraz z bronią na ramieniu. Podczas niedawnego zjazdu organizacji w Portland w stanie Oregon wielu z nich wdało się w brutalne starcia z uczestnikami lewicowej kontrmanifesacji – jeszcze jeden przejaw swoiście pojmowanej przez nich męskości.

– Nie chcemy przepraszać za to, że zbudowaliśmy współczesny świat – mówił dziennikarzowi „Washington Post" Tom, uczestnik protestu, na którym Proud Boys manifestowali w Salem. Miał na myśli patriarchalne społeczeństwo Europy, które począwszy od XVI wieku poprzez podboje kolonialne stało się wzorem dla Azji, Afryki i Ameryki. – Zachód jest najlepszy (The West is the Best) – krzyczał ponad ramieniem Toma tęgi 50-latek z ogoloną głową.

Zresztą ta kulturowa kontrrewolucja w zamierzeniu Proud Boys wcale nie miałaby zatrzymać się na granicach Ameryki. – Dlaczego nie mielibyśmy odbić Betlejem? Dlaczego nie mielibyśmy odbić północnego Iraku? Dlaczego nie mielibyśmy zacząć naszych własnych wypraw krzyżowych? – pyta założyciel ruchu Gavin McInnes.

Kocham być biały

Rasizm to jeden z głównych zarzutów, jakie liberalne elity wsuwają pod adresem Proud Boys. McInnes i tu dostarcza wiele cytatów, które mogą potwierdzać taką tezę: – Kocham być białym i sądzę, że mogę być z tego dumny. Nie chcę, aby nasza kultura się rozmyła. Musimy natychmiast zamknąć granice i doprowadzić do tego, że wszyscy przyjmą zachodni, biały, anglojęzyczny [sic!] styl życia – mówił w „New York Timesie" jeszcze w 2003 r.

Jednak przez kolejne 17 lat imigracja do Ameryki nie została zatrzymana. Przeciwnie, jak podaje amerykański urząd statystyczny (U.S. Census Bureau), udział białych (definiowanych jako nie-Latynosi) Amerykanów, w społeczeństwie spadł do 63 proc. Zdaniem instytutu Pew w ciągu następnych 30 lat staną się oni mniejszością. Jest to więc trend, od którego nie ma odwrotu i McInnes najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę. Jego następca, Enrique Tarrio, wywodzi się z rodziny kubańsko-afrykańskich imigrantów. – Kto przyjmuje nasze wartości, wartości Ameryki, jest naszym bratem – deklaruje McInnes.

Na Florydzie powstała wręcz gałąź latynoskich Proud Boys, którzy skupiają przede wszystkim członków bardzo konserwatywnej, antycastrowskiej imigracji z Kuby, stojącej w opozycji do przybyłych znaczniej później do USA migrantów z Ameryki Środkowej, Wenezueli i Meksyku.

Czy taka linia zostanie utrzymana – wcale nie jest jednak pewne. W szerokim ruchu, w którym funkcjonują Proud Boys, są też stowarzyszenia o charakterze wyraźnie neofaszystowskim. Dały one o sobie znać już w 2017 r., gdy na wielkim zjeździe w Charlottesville w stanie Wirginia nad maszerującymi demonstrantami powiewały nazistowskie symbole. – Poczułem dreszcze i nadal je czuję – przyznał po debacie Trump–Biden Andrew Anglin, wydawca odwołującego się do hitlerowskiego dziedzictwa portalu The Daily Stormer (nazwa witryny nawiązuje do nazistowskiego pisma „Der Stürmer").

Nie mając pewności, gdzie przebiega czerwona linia między takimi organizacjami jak Proud Boys a neofaszystami, Facebook, Twitter i inne media społecznościowe nie są dostępne dla organizacji McInnesa. Dlatego jest ona skazana na założony przed siedmiu laty w Rosji komunikator Telegram.

Southern Poverty Law Center uważa, że w przeciwieństwie do „Dumnych chłopców" celem setek innych organizacji, które konkurują o względy konserwatywnego, męskiego elektoratu jest zbudowanie białego „etnopaństwa", gdzie w szczególności zostaną odwołane ustawy o prawach obywatelskich z 1964 r. Jedna ze strategii prowadzących do tego celu polega na „przyspieszeniu" konfrontacji w Ameryce między potomkami europejskich imigrantów a mniejszościami etnicznymi tak, aby wymusić podjęcie przez Waszyngton radykalnych działań. Efektem mogłoby być nawet rozbicie Stanów Zjednoczonych i powrót południowych stanów do Meksyku. Północ miałaby być zastrzeżona dla białych.

Inna strategia przejęcia władzy zakłada natomiast „infiltrację" establishmentu politycznego i rozpowszechnienia w ten sposób na cały kraj ideologii skrajnej prawicy. W tym celu McInnes miał „zwerbować" niektórych polityków należących do bardzo bliskiego kręgu wokół prezydenta, jak choćby Rogera Stone'a.

Debata Trumpa z Bidenem i tu stanowi jednak cezurę. Pokazała, że aby dotrzeć do prezydenta, Proud Boys nie potrzebują już pośredników, gdyż on sam wyraził poparcie dla tego ruchu. – Uważam, że chciał zasygnalizować, że jeśli antifa znów zacznie palić miasta, to mamy się zmobilizować i zacząć walkę. Chciał powiedzieć: doceniam was i doceniam wasze wsparcie – oświadczył po debacie Gavin McInnes.

John Bolton idzie jeszcze dalej. Jego zdaniem prezydent przygotowuje grunt pod przegraną w wyborach. – W ostatnich tygodniach wielokrotnie przecież sygnalizował, że może nie uznać wyniku głosowania, może nie oddać władzy. Pretekstem miałyby być wybory korespondencyjne w dobie pandemii, które zdaniem Trumpa można łatwo sfałszować. W takiej sytuacji Proud Boys mogliby wyjść na ulice i jeśli nie stanąć bezpośrednio w obronie prezydenta, to przynajmniej przyczynić się do stworzenia atmosfery chaosu, w której Trumpowi znacznie łatwiej byłoby uzasadnić konieczność powtórzenia wyborów – tłumaczy były doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego.

W zeszłym roku, skazując dwóch działaczy Proud Boys na kary długoletniego więzienia za zmasakrowanie uczestników lewicowej manifestacji w Nowym Jorku, sędzia Mark Dwyer powiedział: – Wystarczająco dobrze znam historię, aby wiedzieć, co się stało w Europie w latach 30. XX wieku, gdy dano przyzwolenie na uliczne zamieszki. 

Aby stać się prawdziwym mężczyzną, trzeba spełnić cztery warunki: złamać komuś serce, mieć przez kogoś złamane serce, wypróżnić kogoś z zalegającego w nim syfu i być przez kogoś wypróżnionym z zalegającego w nas syfu – mówił Gavin McInnes, brytyjski pisarz, który w 1994 r. założył hipsterski magazyn „Vice" i z każdym rokiem stawał się coraz większym radykałem, odpływając od mainstreamu.

– Powstrzymywanie się od masturbacji i oglądania porno to podstawa utrzymania dyscypliny – przekonywał niedawno. – Powód, dla którego jestem seksistą, jest prosty. Kobiety są głupie. No dobrze, żartuję drogie panie. Ale w niektórych sprawach, jak pisanie, to nie dajecie jednak rady – mówił przy innej okazji. – Palestyńczycy są idiotami. Muzułmanie są idiotami. Jedyną rzeczą, którą naprawdę rozumieją, jest przemoc, bycie twardym. Amerykanie mówią mi: „Muzułmanie to jeden, dwa procent naszej ludności. Nigdy nie zaprowadzą tu szariatu!". A ja im odpowiadam: „Spójrzcie, co się dzieje w Wielkiej Brytanii! Spójrzcie, co się dzieje w Europie! Zmierzamy w tym samym kierunku".

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich