Nie od razu ruszasz w kierunku szafy. Nie trupa bowiem szukasz, ale czegoś dużo bardziej eterycznego, nieuchwytnego. Czegoś, co prędzej powciskane zostało między klepki parkietu, upchane w najdalszym kącie szuflady – tam, gdzie nie zwykło się zaglądać. Każdy dom ma takie miejsca, gromadzi złogi jak organizm. Ale akurat źródło tego zapachu, bardziej drażniącego niż odurzającego, fetoru na granicy wyczuwalności, nie jest zwykłym odpadkiem. To toksyna, która podtruwa, zabija powoli, ale wytrwale.
Organizm, mieszkanie, naród – pod względem odkładania niechcianych resztek w swoim wnętrzu działają zadziwiająco podobnie. Trupów niech sobie szukają Niemcy i Rosjanie, przed nami stoi bez porównania trudniejsze wyzwanie. Przeszłość naszych sąsiadów z Zachodu i Wschodu porasta od wnętrza gnijąca pleśń zbrodni, naszą – niewidoczna na pierwszy rzut oka narośl zdrady. Tak jak nieuchwytne jest pierwsze kłamstwo, często ginie w mrokach dziejów, przykryte zwałami racjonalizacji i całą gamą innych środków kosmetyki sumień. Nie wiadomo, gdzie zdrada się zaczyna, jasne jest tylko, w którym miejscu się kończy. Na wisielczym sznurze, na uciekających przed wzrokiem zdrajcy spojrzeniach albo witających go plecach. Zbrodnia ma swoje struktury: swoje służby (niby tajne, ale ich członkowie legitymują się przecież samymi twarzami), swoje więzienia i obozy, swoje miejsca kaźni i straceń. Zdrada posiada odpowiedniki każdego z tych elementów, precyzyjne odwzorowanie tamtej struktury, tylko zamiast materii tworzy ją mgła. Niedopowiedzenie, aluzja, przemilczenie.
Czytaj więcej
Gdzieś tam, na jednym z tysięcy serwerów, jest już dokładnie rozrysowany schemat, lista zadań, które będziesz musiał wykonać – dzisiaj, jutro, za 20 lat. I każde z nich – a wiadomo już, kiedy przyjdą, znają dobrze swój czas – wyda się odkryciem, pragnieniem, fragmentem twojego własnego pomysłu na samego siebie.
Kiedy to się zaczęło? Kusi, żeby cofnąć się do epoki pierwszych arcyzdrajców, pod koniec istnienia I Rzeczypospolitej. Ale dla uproszczenia wystarczy rzucić okiem na ostatnie 80 lat. „Zdrada jest kwestią daty” – zauważa jeden z bohaterów „Nie trzeba głośno mówić” Józefa Mackiewicza. To, czy jesteś bohaterem, aliantem właściwego obozu, już wtedy, podczas II wojny światowej, było płynne. Zmieniało się jak w kalejdoskopie. I już wtedy – zasada ta również dzisiaj ma się w najlepsze – prawdziwi zdrajcy uwielbiali obdzielać tym mianem swoich przeciwników. A potem – czy cokolwiek się zmieniło? Zmieniały się daty, zmieniali zdrajcy. „Hańba domowa” Jacka Trznadla ma w sobie monotonność masowego mordu. Krwi, która z czasem przestaje szokować, znieczula tego, który ją przelewa skuteczniej od alkoholu czy innych używek. Tylko że w Polsce krew topiono w potoku słów. Obcięte głowy owijano celofanem taśmy filmowej. Trznadel rozmawia z tymi, którzy topili i owijali, i niemal każdy z nich ma tę samą, uzbrojoną we wzruszenie ramion, odpowiedź – takie były czasy. Kwestia daty.