Irena Lasota: Który skrzywdziłeś po 35 latach

Jak zawsze ci, którzy uprzednio bronili konkursów na stanowiska i byli przeciwko wojnie domowej, gdy tylko z Tutsi przeobrazili się w Hutu, zabrali się do dzieła. Najzabawniejsze jest jednak to, że depisizacją zajęli się przede wszystkim przeciwnicy dekomunizacji sprzed 35 lat.

Publikacja: 04.10.2024 10:00

Robert Kostro

Robert Kostro

Foto: PAP/Albert Zawada

Dziesięć miesięcy temu nie sposób było się domyśleć, że kropla wody, która przeleje czarę, a co najmniej rozleje wielką kałużę, będzie nosiła imię Roberta Kostry. Wszyscy już znają to imię, w jego obronie wkroczyli w szranki i ci z lewa, i ci z prawa. I symetryści, a nawet ci obojętni. Kropla, która przelewa czarę, a potem drąży skałę, wyskakuje często nieoczekiwanie jak dżinn z lampy (przepraszam, ale ogromnie lubię mieszać ze sobą takie zwroty).

Od początku koalicja zapowiadała czyszczenie stajni Augiasza i wyrzucała na prawo i na lewo: z mediów, ze spółek, z instytucji publicznych i właściwie skąd tylko mogła wyrzucać – od kierownika po sekretarkę. Bardzo się dziwiłam, że mało było protestów, że nikt z dyplomatów nie podał ministra do sądu za obrazę. Wszak mitologiczne czyszczenie stajni Augiasza nie miało polegać na czesaniu koni, tylko na wyrzuceniu zwierzęcych odchodów.

Czytaj więcej

Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?

Po wyborach 15 października Hutu stali się Tutsi, a Tutsi zmienili się w Hutu

Oczywiście, gdy jednego się usuwa, daje to szansę drugiemu, a cała akcja czyszczenia była robotą partyjną. Jak zawsze ci, którzy uprzednio bronili konkursów i byli przeciwko wojnie domowej, gdy tylko z Tutsi przeobrazili się w Hutu, zabrali się do dzieła. Najzabawniejsze (dla mnie w każdym razie) było to, że depisizacją zajęli się przede wszystkim przeciwnicy dekomunizacji sprzed 35 lat. PiS oddał w zeszłym roku zwyczajnie władzę w wolnych i demokratycznych wyborach i nic sobie nie zatrzymał. Komuniści zaś długo się targowali, zanim zaczęli oddawać władzę i wynegocjowali sobie doskonałe warunki, zatrzymując wiele posad, pieniędzy i wpływów.

À propos współpracy z UB, to wydaje mi się co najmniej niesmaczne sugerowanie, że wiceminister Władysław Teofil Bartoszewski miał moralną rację w ewentualnym oszukaniu swego ojca chrzestnego, bo tenże podpisał (w więzieniu) deklarację współpracy z UB.

Zwolennicy dekomunizacji podkreślali wówczas wagę lustracji, która właśnie miała bronić wyrzucania czy karania ludzi tylko dlatego, że byli w PZPR albo podpisali deklarację współpracy z UB. Każdy miał odpowiadać za siebie i swoje grzechy. Gruba kreska jednak zrównała wszystkich ze wszystkimi i do dziś można odczuwać jej konsekwencje.

À propos współpracy z UB, to wydaje mi się co najmniej niesmaczne sugerowanie, że wiceminister Władysław Teofil Bartoszewski miał moralną rację w ewentualnym oszukaniu swego ojca chrzestnego, bo tenże podpisał (w więzieniu) deklarację współpracy z UB.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Kiedyś zdychały, teraz umierają. Kiedyś wiercenie, teraz ADHD

Wyrzucenie Roberta Kostry z Muzeum Historii Polski nie doprowadzi do strajków, buntów czy rewolucji. Ale coś pękło

Ale wróćmy do zdymisjonowanego dyrektora Muzeum Historii Polski. Fenomen Roberta Kostry jest bardzo ciekawy dla badaczy ruchów społecznych. Jakie bywają mechanizmy buntów społecznych, krwawych oraz bezkrwawych? Dlaczego rewolucja francuska wybuchła, gdy lud chciał odbić Bastylię, w której akurat było tylko 14 więźniów? W tym markiz de Sade. Dlaczego marynarze z pancernika „Potiomkin” zbuntowali się w konkretnym dniu, gdy dostali zupę z robakami, chociaż jedli je od czasów Piotra Wielkiego. A co z Anną Walentynowicz? Do lipca 198o roku wyrzucano codziennie niewinnych ludzi z pracy przez 35 lat. Ciekawe, że od czasów komunizacji Polski do sierpnia 1980 minęło trzy i pół dekady, tyle samo co od dekomunizacji do dzisiaj. Ludzie budzą się co półtora pokolenia?

Więc Stocznia Gdańska im. Lenina zbuntowała się, gdy wyrzucono panią Annę, skromną, uczciwą, pracowitą osobę, która nikomu nic złego nie zrobiła. Po zabiciu dziesiątek robotników, aresztowaniu setek innych, zwalnianiu za byle uchybienie, wyrzucenie Anny Walentynowicz wydało się być prawdziwym moralnym przestępstwem. Ona była naprawdę niewinna i w dodatku lubiana.

Nie śmiem sugerować, że arbitralne wyrzucenie pana Roberta Kostry z pozycji dyrektora Muzeum Historii Polski doprowadzi do strajków, buntów czy rewolucji. Ale coś pękło. Pękło bezwarunkowe zaufanie dla rządów Donalda Tuska ze strony jego zwolenników. Barykada między tymi i tamtymi zaczęła się kruszyć i nagle ludzie o odmiennych poglądach zaczęli pisać wspólne listy. Jak w latach 70.

Ponieważ (prawie) wszyscy znają wiersz Czesława Miłosza z tytułu tego felietonu, cytuję tylko kilka wybranych linijek: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego (…) Gromadę błaznów koło siebie mając (…) Choćby przed tobą wszyscy się kłonili/ Cnotę i mądrość tobie przypisując (…) Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. (…) Spisane będą czyny i rozmowy”.

Dziesięć miesięcy temu nie sposób było się domyśleć, że kropla wody, która przeleje czarę, a co najmniej rozleje wielką kałużę, będzie nosiła imię Roberta Kostry. Wszyscy już znają to imię, w jego obronie wkroczyli w szranki i ci z lewa, i ci z prawa. I symetryści, a nawet ci obojętni. Kropla, która przelewa czarę, a potem drąży skałę, wyskakuje często nieoczekiwanie jak dżinn z lampy (przepraszam, ale ogromnie lubię mieszać ze sobą takie zwroty).

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Materiał Promocyjny
Zagospodarować można wszystko. Ale trzeba umieć i chcieć
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku