Pewien mężczyzna jest tak ściśle kontrolowany przez swojego szefa, że tamten reguluje nawet jego posiłki i zbliżenia z żoną oraz zabrania posiadania dzieci. Kiedy jednak szef żąda popełnienia zabójstwa, poddany postanawia mu się sprzeciwić. Policjantowi wydaje się, że jego żona, cudem ocalała z morskiej katastrofy, to tak naprawdę niedoskonały sobowtór przysłany, by go omamić. Postanawia więc sprawdzić, czy dublerkę będzie stać na ostateczne poświęcenie. Para sekciarzy poszukuje kobiety, która potrafi wskrzeszać zmarłych, by w prosektorium poddać ją ostatecznej próbie.
We wszystkich trzech częściach „Rodzajów życzliwości”, najnowszego filmu Yorgosa Lanthimosa, grają ci sami aktorzy, wcielając się w trzy–cztery role. Nawet gdyby fabuły nie były demonstracyjnie absurdalne, to całość przypominałaby sen, który śnimy wiele razy w różnych wariantach. Bohater każdej części tryptyku musi spełnić niedającą się odrzucić prośbę, za każdym razem kogoś przy tym zabijając – to właśnie oznacza tytuł. Widzowie, którzy znają tylko „Faworytę” czy „Biedne istoty”, dwa poprzednie filmy reżysera, mogą poczuć się skonsternowani wzbierającą falą absurdu. Widzowie, którzy cenią wcześniejsze filmy Lanthimosa, będą uradowani, że znów gra z nimi w grę wolną od politycznego moralizowania i zbyt łatwego żartu.
Czytaj więcej
Kiedy obrazy Zagłady stają się elementem popkultury, kicz wypłukuje z nich śmierć, zastępując ją tanim pocieszeniem. Mierność i tandeta jednak świetnie się sprzedają, dlatego w kontrze potrzebujemy wybitnej fikcji.
Yorgos Lanthimos – prowincjusz, który zdołał przebić się do Hollywood
Lanthimos to przypadek rzadki: europejski reżyser z peryferyjnego kraju, który zdołał przebić się do Hollywood, nie tracąc całkiem swojego stylu (co uzasadnione oczywiście tym, że styl można sprzedać). Aktorzy, tacy jak Colin Farrell, Rachel Weisz czy ostatnio najchętniej z nim pracująca Emma Stone, błagają go podobno, by znalazł dla nich rolę – właśnie dlatego, że trzeba będzie zagrać wycinanie sobie wątroby albo wybieranie dziecka na ofiarę.
O czym mówi kino Lanthimosa? Znajdziemy liczne, niekiedy rozbudowane interpretacje, odsyłające do psychoanalizy, krytyki nowoczesnej kultury, krytyki stosunków społecznych, a w przypadku „Kła”, który przyniósł greckiemu reżyserowi wyróżnienie na festiwalu w Cannes w 2009 r. i po raz pierwszy zwrócił na niego uwagę miłośników kina artystycznego, nawet narodzin totalitaryzmu.