I znowu wracam, niestety, do polityki watykańskiej wobec Ukrainy i Rosji. Papież postanowił bowiem zganić Ukrainę za jej decyzje w sprawie Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, a ściślej jej skasowania i zmuszenia do pojednania z Prawosławną Cerkwią Ukrainy. – Nadal ze smutkiem śledzę walki w Ukrainie i w Federacji Rosyjskiej, a myśląc o ustawach przyjętych ostatnio w Ukrainie, obawiam się o wolność tych, którzy się modlą, ponieważ ci, którzy naprawdę się modlą, zawsze modlą się za wszystkich. Nie popełnia się zła dlatego, że się modli – powiedział papież. – Jeśli ktoś popełni zło przeciwko swojemu narodowi, będzie za to winny, ale nie może popełnić zła, bo się modlił. Niech więc pozwoli się modlić temu, kto chce się modlić w tym Kościele, który uważa za swój. Proszę, niech żaden Kościół chrześcijański nie zostanie zniesiony bezpośrednio lub pośrednio. Kościoły są nietykalne! – zaznaczył Franciszek.
Czytaj więcej
Jeśli można powiedzieć, że coś się w Watykanie nie zmienia, to z pewnością jest to podejście do wojny w Ukrainie. Pokojowa frazeologia niezmiennie skrywa w sobie prorosyjskie podejście.
Co do zasady są to słowa słuszne (notabene zasad, o których wspomina papież, wcale nie respektuje się w Rosji, gdzie wolność sumienia jest ograniczana przez prawo). Państwo nie powinno kasować wyznań chrześcijańskich. Problem polega na tym, w tej konkretnej sytuacji, że patriarchat moskiewski, którego częścią wciąż jeszcze formalnie jest (bo nie umie podjąć zdecydowanych działań) Ukraińska Cerkiew Prawosławna, nie jest w istocie instytucją religijną czy Kościołem. Kiedyś nim był, być może kiedyś będzie, ale obecnie to polityczna instytucja służąca zbrodniczemu reżimowi.
Cyryl przekształcił patriarchat z organizacji religijnej, z Kościoła, w element terrorystycznego państwa, którego jedynym celem jest służba reżimowi. Duchowni prawosławni modlący się o pokój, a nie o zwycięstwo Rosji, są pozbawiani święceń, duchownych modlących się na pogrzebach opozycjonistów wyrzuca się z Cerkwi, a nagradza się tych, którzy przekonują, że Ukraińcy to nie tylko nihiliści, ale też sataniści. Sam Cyryl zaś opowiada o tym, że Rosja toczy „świętą wojnę”. Trudno więc uznać tę wspólnotę za Kościół.
Ukraińska Cerkiew Prawosławna, choć powoli zrywa relacje z patriarchatem, bardzo długo nie mogła się na to zdobyć, bardzo długo unikała jasnych deklaracji, a część z jej duchownych wciąż służy bardziej Moskwie niż Kijowowi. Władze ukraińskie w czasie wojny zwyczajnie nie mogą tolerować takiej sytuacji, i stąd taka, a nie inna decyzja. Gdyby zwierzchnik owej Cerkwi działał bardziej zdecydowanie, gdyby całkowicie zerwano relacje z Moskwą, sytuacja byłaby inna. Estońska czy łotewska Cerkiew Prawosławna proces separacji od Moskwy przeprowadziła i władze nie mają powodów, by się jej czepiać. Ukraińska Cerkiew robi to niezwykle opieszale, broni współpracowników patriarchatu moskiewskiego, więc ponosi tego konsekwencje.