Michał Szułdrzyński: Polakami są i ci dobrzy, i ci źli

Odbijamy się od ściany do ściany, raz się samoubóstwiając, raz samoobrzydzając.

Publikacja: 23.08.2024 10:00

Michał Szułdrzyński: Polakami są i ci dobrzy, i ci źli

Foto: Maciej Zienkiewicz

Choć w tym roku nie przypada okrągła rocznica inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, lecz jakaś koślawa, 56., zwłaszcza tym razem uderzyła mnie dyskusja, że nie można odpowiedzialnością za tę haniebną interwencję obarczać Polski ani Polaków. Choć brało w niej udział 25 tys. polskich żołnierzy, czytałem sporo komentarzy (głównie po prawej stronie), że nie była to przecież prawdziwa Polska, nie było to prawdziwie polskie wojsko, nie byli to też żołnierze, którzy byli prawdziwie polscy.

PRL nie było nielegalnym tworem, więc kim byli żołnierze dokonujący w 1968 r. inwazji na Czechosłowację? 

Właściwie to kim było tych 25 tys. polskich żołnierzy biorących udział w tej inwazji? Polakami czy nie? I kto właściwie ma prawo to oceniać? Przecież obecna, III Rzeczpospolita nie orzekła, że PRL był tworem nielegalnym, przeciwnie, uznała jego państwowość, odziedziczyła jego spuściznę prawną i instytucjonalną. Do 1956 r., w czasie stalinizmu, rzeczywiście rządy były całkowicie marionetkowe, panował srogi totalitaryzm. Ale potem rządy miały mniejszą lub większą legitymizację. Skoro III RP spłacała długi zaciągnięte przez Gierka, to uznawała PRL za kulawą, ale jednak formę polskiej państwowości. Nie słyszałem też, by ktoś podważał np. sukcesy polskiej reprezentacji piłkarskiej z czasów heroicznych tylko dlatego, że była to reprezentacja PRL. Dlaczego więc nie mielibyśmy uznać żołnierzy dokonujących inwazji w Czechosłowacji za Polaków?

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Olimpijski spokój Paryża i gniew na Wyspach

Przecież dokładnie ten sam problem dotyczy II wojny światowej. Nie było wówczas na terenach okupowanych żadnej formy polskiej państwowości. Nie było polskiego Vichy ani polskich Quislingów. Ale część administracji państwa (na przykład służb porządkowych) zaczęła pracować pod niemiecką komendą. A w czyim imieniu na przykład działali ci, którzy wydawali Niemcom Żydów? A w czyim ci, którzy ich ratowali? Twierdzenie, że Polakami byli tylko ci drudzy, a ci pierwsi już nie, jest historycznym, ale też narodowym oszustwem. A jeśli uznamy, że oni działali wyłącznie jako jednostki we własnym imieniu, to nie mamy prawa czuć żadnej dumy z tych tysięcy Sprawiedliwych, którzy narażali swoje życie, by pomóc żydowskim sąsiadom. A jeśli jesteśmy z nich dumni, musimy równocześnie czuć palący wstyd za tych, którzy ich wydawali. Tak samo jak jesteśmy dumni z osiągnięć polskich artystów, pisarzy czy sportowców z okresu PRL, musimy czuć wstyd za tych, którzy pod dowództwem generała Wojciecha Jaruzelskiego ruszyli czołgami na Pragę.

A w czyim imieniu na przykład działali ci, którzy wydawali Niemcom Żydów? A w czyim ci, którzy ich ratowali? Twierdzenie, że Polakami byli tylko ci drudzy, a ci pierwsi już nie, jest historycznym, ale też narodowym oszustwem. 

Od martyrologii do hańby, czyli o Polaku-cebulaku

Tymczasem w naszej debacie króluje wyłącznie przymykanie jednego oka. Z jednej strony mamy więc kult bohaterstwa i lukrowanie historii Polski. II RP? Piękny kraj? A że był autorytarny, że była Bereza, potworna bieda i wołające o pomstę do nieba nierówności? Oj tam, oj tam. Powiedzmy sobie szczerze, II RP była może fajnym krajem dla grupy ziemian i nowej wojskowo-urzędniczej elity, ale poza tym był to dość straszny kraj. Ale w prawicowej narracji nie ma już na to miejsca. Za to wypiera ona właściwie wszystko to, co wstydliwe nie tylko z II RP, ale też z czasów II wojny światowej i PRL.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: W sprawie odszkodowań dla ofiar wojny jeszcze kilka słów trudnej prawdy

Z drugiej strony mamy to samo, tylko że na odwrót. Są więc nieustanne studia nad polską hańbą. Jest próba pokazania, że Polacy podczas II wojny światowej okazali się narodem najpodlejszym – w przekonaniu, że tylko w ten sposób uniknie się na przyszłość jakiegoś zadufania, przebije się balony, uchroni przed narodową megalomanią. W efekcie dostajemy nieustanne zawstydzanie. I dotyczy to nie tylko historii, ale też… wakacji.

Zajrzyjmy do popularnych portali, a bez trudu znajdziemy tuzin materiałów o tym, jak strasznie jest w polskich kurortach, jaką wiochę robią Polacy na wakacjach. A za granicą to już w ogóle wstyd się przyznawać, że jest się Polakiem. Polactwo to przecież tylko pijaństwo, otyłość, tłuste żarcie i niewyrafinowane gusta, i obowiązkowo białe skarpetki do sandałów. I tak odbijamy się od ściany do ściany, raz się samoubóstwiając, raz samoobrzydzając, zamiast jako naród po prostu dojrzeć.

Choć w tym roku nie przypada okrągła rocznica inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, lecz jakaś koślawa, 56., zwłaszcza tym razem uderzyła mnie dyskusja, że nie można odpowiedzialnością za tę haniebną interwencję obarczać Polski ani Polaków. Choć brało w niej udział 25 tys. polskich żołnierzy, czytałem sporo komentarzy (głównie po prawej stronie), że nie była to przecież prawdziwa Polska, nie było to prawdziwie polskie wojsko, nie byli to też żołnierze, którzy byli prawdziwie polscy.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich